24 września odbyło się spotkanie z Radą Pedagogiczną oraz mieszkańcami Turzyna, 27 września władze gminy spotkały się ze społecznością SP w Nowych Budach, a 30 września - w Knurowcu. Podczas spotkań społeczności szkolne przekonywały wójta i radnych gminy Brańszczyk, że likwidacja szkół jest złym pomysłem i zaproponowały kilka rozwiązań problemu, m.in. przekształcenie szkół w placówkę integracyjną lub stworzenie oddziałów integracyjnych, powstanie oddziałów przedszkolnych lub przekazanie szkół do prowadzenia stowarzyszeniom.
"Nie mamy z czego dołożyć"
Do Szkoły Podstawowej w Nowych Budach w tym roku szkolnym uczęszcza 46 uczniów, w Turzynie - 43, w Knurowcu - 35 uczniów. Zgodnie z danymi demograficznymi liczba dzieci w szkołach nie będzie wzrastać, a wręcz ma tendencję spadkową - przedstawia dane wójt Wiesław Przybylski. - Z czasem te szkoły i tak wygasną, bo rodzi się mało dzieci, tylko czy my to wytrzymamy? - zastanawia się.
- Spotkanie jest trudne, ale chciałbym przedstawić sytuację, w jakiej się znaleźliśmy i która dotyczy akutalnego problemu oświaty w gminie, na który znaczący wpływ ma demografia - mówił na spotkaniach z mieszkańcami wójt. - Jako gmina znaleźliśmy się w trudnej sytuacji finansowej z tego powodu, że na przestrzeni ostatnich lat występowały znaczące zmiany jeżeli chodzi o kwestie finansowe. Mamy kłopoty finansowe. Brakuje nam około 6 mln zł, żeby "dopiąć" budżet. Brakuje na wynagrodzenia dla nauczycieli, subwencja nie nadąża za wydatkami. Na tą sytuację nałożyły się obniżone dochody gminy z PIT i VAT. W ubiegłym roku dochody gminy gwałtownie spadły, co się wiązało z programem Polski Ład. To sprawiło, że z trudem udało się nam ten budżet finansować. Natomiast w tym roku już niestety jest to bardzo trudne. Nie mamy z czego dołożyć do utrzymania szkół.
Czytaj także: "Żebyśmy mogli po prostu dalej funkcjonować"
Wójt wyjaśniał, że szkoły są utrzymywane z dwóch źródeł: pierwsze to subwencja oświatowa od państwa, a drugie to właśnie środki własne gminy.
- W roku 2016 na utrzymanie wszystkich szkół wydaliśmy 9 mln 843 tys zł, a subwencja wynosiła 6 mln 447 tys zł, czyli ponad 3 mln zł musieliśmy dołożyć. W kolejnych latach rosną nam wydatki konieczne na utrzymanie szkół. W roku 2024 wzrosło to aż do kwoty 22 mln 267 tys zł. Wzrosła też subwencja do 13 mln 306 tys zł, ale ta subwencja rośnie wolniej niż wydatki. W 2023 roku subwencja pokryła nam tylko 50 proc., to oznacza, że subwencja pokrywa nam część kosztów a resztę musimy dokładać ze środków własnych - mówił Wiesław Przybylski.
"Powinno spowodować pewne oszczędności"
Stwierdził, że doszło do sytuacji, w której gmina nie jest dłużej w stanie utrzymać wszystkich siedmiu szkół podstawowych.
- Nie starcza nam dochodów, jakie otrzymujemy na sfinansowanie wszystkich szkół i przy przygotowywaniu budżetu na ten rok okazało się, że brakuje nam 3 mln zł na wynagrodzenia dla nauczycieli. To jest dla nas sytuacja bardzo trudna. Oszczędzamy na czym się da, żebyśmy byli w stanie podołać tym zadaniom, żebyśmy mogli wypłacać wnagrodzenia, zapłacić za światło i wszystkie zobowiązania. Dlatego jesteśmy zmuszeni podjąć działania zmierzające do poprawy tej sytuacji. Więcej pieniędzy nie dostaniemy i musimy się zmieścić w tym, co mamy. A pieniędzy nam zaczyna brakować. Dlatego musimy podjąć działania związane ze zmniejszeniem liczby szkół, ponieważ nie jesteśmy w stanie utrzymać tych siedmiu. Dochody nasze rosną wolniej niż potrzeby, wydatki rosną bardzo szybko. Wydatki na oświatę w tej chwili stanowią prawie 1/5 naszych dochodów. Natomiast w budżecie gminy jak sobie to zsumujemy, to oświata stanowi 36 proc. i prawie 1/3 wydatków, jakie gmina wykonuje, to są wydatki oświatowe. Koszty rosną, bo ostatni okres był dynamiczny w gospodarce rosły wynagrodzenia, wzrosła płaca minimalna, wzrosły wynagrodzenia dla nauczucieli, wzrosły też inne koszty. I to sprawiło, że jako samorząd znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Nie jesteśmy w stanie dalej utrzymać wszystkich siedmiu szkół, bo w tym roku brakuje nam pieniędzy, a w przyszłym roku będzie jeszcze gorzej.
Wójt powoływał się na przykłady innych samorządów, które - szukając oszczędności - zamykają małe szkoły i kierują uczniów do większych szkół. Przytaczał dane: liczba uczniów w szkole w Trzciance wynosi 76, w Nowych Budach - 46, w Turzynie - 43, w Białymbłocie - 123, w Brańszczyku - 347, w Porębie - 184, w Knurowcu - 35. Kształcenie jednego ucznia w szkole w Trzciance kosztuje 24 tys zł, w Nowych Budach - 36 tys zł, w Turzynie - 30 tys zł, w Białymbłocie 21 tys. zł, w Knurowcu - 36 tys zł. A subwencja na jednego ucznia w 2023 roku wynosiła 13 tys. 800 zł.
- W związku z tym musimy sporo dołożyć. Jedyna szkoła, w której zbliżają się koszty kształcenia do subwencji jest w Brańszczyku, gdzie koszty kształcenia ucznia wynoszą 15 tys zł. Musimy podjąć jakieś działania, bo inaczej jako gmina nie będziemy w stanie funkcjonować i realizować zadań, jakie są nam przypisane - mówił wójt. - Liczba dzieci się zmniejsza i stąd ta subwencja nam nie rośnie. A 84 proc. kosztów w oświacie stanowią wynagrodzenia nauczycieli i pracowników obsługi i stąd wynika wzrost kosztów oświaty, bo te wynagrodzenia wzrosły.
W związku z tym po analizach wójt ma propozycję, aby szkoły w Knurowcu, Turzynie, Nowych Budach zamknąć, a dzieci przenieść do szkół większych - w Brańszczyku, Trzciance, Porębie.
- Jeżeli dzieci przeniosą się do Brańszczyka, to powinno spowodować pewne oszczędności - mówił Wiesław Przybylski.
"Stracimy płynność finansową"
Wójt zwrócił się do rodziców:
- Wiem, że to jest trudne dla państwa i wiem, że się z tym nie zgadzacie, ale nie mamy innego wyjścia. Jeżeli tego nie zrobimy, to gmina straci możliwości funkcjonowania, straci płynność finansową. Spotykamy się, aby o tym porozmawiać, możemy być oburzeni czy też nie, ale dzieci jest za mało i nie jesteśmy w stanie utrzymać siedmiu szkół. To jest niemożliwe. Taką szkołę można zamknąć, ewentualnie można przekazać ją stowarzyszeniu. Stowarzyszenie prowadzi wtedy szkołę w oparciu tylko o subwencję. Nauczyciele zarabiają mniej, ale pracować muszą trochę więcej. Można też zostawić filię, gdzie są klasy 0 - III, a starsze dzieci są dowożone? Innych rozwiazań ja nie widziałem. Ale najczęściej w takiej sytuacji samorządy te małe szkoły zamykają. Dla mnie też jest to trudne i nie chciałbym do państwa z taką informacją przyjeżdzać, natomiast jako wójt jestem odpowiedzialny za całą gminę, za finanse. Na inwestycje w tamtym roku musieliśmy wziąć kredyt, w tym roku obligacje, bo nie mamy pieniędzy na wkład własny, ponieważ wszystko, cała nadwyżka, idzie na utrzymanie szkół. Ja tą sytuację też przeżywam, denerwuję się. Nie robię tego z przyjemnością tylko z obowiązku i jest to dla mnie bardzo trudne. Musimy z tym sobie jakoś poradzić jako społeczność. Staramy się szukać dochodów, staramy się sprzyjać przedsiębiorcom, którzy w pobliżu budują nieruchmości, które przynoszą nam dochody i robimy co możemy. Ale nasze dochody wzrastają zbyt wolno w stosunku do wydatków - mówił wójt Wiesław Przybylski.
"Nie możemy się pogodzić"
- To, co powiedział pan wójt, to są przygnębiające dla nas informacje - powiedział dyrektor SP w Nowych Budach Krzysztof Wawrzyńczak. - Myślę, że to co pan wójt powiedział nie jest dla nas tajemnicą, bo wiedzieliśmy o tych problemach już wcześniej. Natomiast sama konieczność likwidacji szkoły jest czymś, z czym nie możemy się pogodzić. Po spotkaniu z nauczycielami chcemy, aby państwo radni rozważyli propozycję, aby jeszcze o tym dyskutować i nie podejmować decyzji, które mogłyby być nieodwracalne. Tym bardziej, że nie jesteśmy świadomi, że efekty, które zaowocują oszczędnościami rzeczywiście się pojawią i dlatego mam życzenie, żebyśmy intensywnie rozmawiali o problemach oświaty i nie podejmowali jeszcze żadnych decyzji. Ja wiem, że to jest coś, co wymaga kompromisu, który jest bardzo trudny. Jesteśmy otwarci na rozmowy. Nie widzę innej możliwości jak kontynuację działalności w postaci szkoły podstawowej. My możemy wspierać każde działanie, które dołoży nam obowiązków i wykorzysta nasz potencjał, nawet jeśli chodzi o warunki lokalowe. Jesteśmy otwarci i gotowi do pracy. Nauczyciele są gotowi do świadczenia pracy poza pensją i poza godzinami pełnowymiarowymi, w godz. od 7.00 do 18.00, a nawet jak będzie trzeba to możemy poświęcić więcej czasu. Po to, żeby oprócz szkoły podstawowej, która tu do tej pory jest, mógł być oddział przedszkolny. Oczywiście to wszystko jest do dyskusji, to jest jakaś propozycja, więc potraktujmy to spotkanie jako szukanie wspólnego rozwiązania, które pozwoli nam, żeby dorobek czterech pokoleń mieszkańców Bud Brańszczykowskich i Tuchlina mógł być kontynuowany w postaci instytucji świadczącej ofertę edukacyjną. Dajmy szansę na to, żeby słowo "likwidacja" tutaj nie padało. Szukajmy jakiś rozwiązań, nie mówmy o likwidacji. Zapraszamy przedstawicieli Kuratorium Oświaty, żeby sprawdzili, jakimi warunkami dysponujemy i jakie środki dydaktyczne mamy do zaoferowania w naszej szkole. Mamy wszystko, co jest potrzebne.
"Inaczej pan obiecał przed wyborami"
- Jeżeli zlikwidujemy te szkoły, to jakie będą korzyści, ile zaoszczędzi gmina? - pytał sołtys Tuchlina Krzysztof Podleś. - Co z tymi budynkami, czy będą one stały puste? Mnie się to nie mieści w głowie, aby taki budynek stał pusty. Ja cały czas powtarzałem, dlaczego tutaj nie zrobicie odziału przedszkolnego? Brakuje w naszej gminie miejsc dla dzieci przedszkolnych a tu jest świetne miejsce. Albo dać ten teren pod wynajem i to też by przyniosło jakieś dochody.
- Oczywiście budynki muszą być zagospodarowane - zaznaczył wójt. - Ponieważ na taką zmianę musimy uzyskać zgodę Kuratorium Oświaty i akurat Kuratorium oczekuje propozycji, co będzie dalej. Jeśli chodzi o przedszkola, to na zebraniu sołeckim padła taka propozycja, robiliśmy takie rozpoznanie. Subwencja na przedszkola jest bardzo niska. Przedszkole jest dosyć drogie, wiele większe są koszty utrzymania dzieci w przedszkolu niż w szkole. Musi być także zapewnione wyżywienie dla dzieci.
- Ten budynek cztery pokolenia budowały. Nasi, rodzice, dziadkowie swój trud, swoją pracę w tę szkołę wkładali. Chcieli, żeby dzieci miały godnie się tu uczyć. Mamy dużo ludzi wykształconych i nasze dzieci tutaj pokończyły szkoły. Czy ktoś pomyślał, że dziecko, które uczy się w klasie, gdzie jest trzydzieści parę osób w jednym roczniku - czy ono jest lepiej zaopiekowane? Czy lepiej dotrze do niego wiedza tam gdzie jest sześcioro dzieci w klasie? Wtedy nie ma indywidualnego nauczania. Czy ktoś pomyślał o tym, czy te dzieci będą miały lepiej wypędzone do Poręby czy Brańszczyka? Czy ktoś w ogóle o tym pomyślał? Z każdej sytuacji są przynajmniej dwa wyjścia i jak najlepiej rozwiązać ten problem, żeby jak najmniej szkody wyrządzić dzieciom - dodała inna uczestniczka spotkania.
- Nas nikt nie pyta, czy my chcemy dowozić dzieci do Brańszczyka czy Poręby. Innych pan wójt pytał a nas nie. Tutaj mamy wspaniałą szkołę, wspaniałych nauczycieli, a Brańszczyk jest przepełniony. To nie jest w porządku. Inaczej nam pan obiecał przed wyborami - mówiła jedna z mam.
- Mówiłem wtedy, że każdy, kto wygra wybory, stanie tutaj w tym miejscu, gdzie ja teraz. Mówiłem przed wyborami, że jest taki problem jeśli chodzi o finanse, że każdy, który wygra wybory będzie musiał się tym zająć. Obiecałem, że będę z państwem się spotykać i rozmawiać, i to właśnie robimy. Natomiast rodzice mają prawo decydować, do której szkoły wyślą dziecko. Rozmawiamy o tym, bo może będziecie mieli jakąś propozycję? Musimy dokonać pewnych zmian i na pewno nie może być nadal siedmiu szkół. To jest niemożliwe finansowo - odpowiadał wójt.
- My byśmy chcieli, żeby nas i mieszkańców Knurowca, Turzyna także podmiotowo potraktować. Ponieważ mamy subwencję oświatową, która jest całkiem niezła w tym roku, ale wydatki wzrosły, ale mamy także mieszkańców, którzy pracują i płacą podatek dochodowy, więc mają prawo oczekiwać, żeby ten ich podatek dochodowy był tu na miejscu ulokowany w funkcjonowanie tej szkoły. Poza szkołą w ciągu 30 lat samorządności to tu się niewiele zadziało. I my się musieliśmy zawsze cieszyć, że mamy szkołę i my chcemy mieć szkołę! My chcemy mieć szkołę! - skandował dyrektor Krzysztof Wawrzyńczak.
- Mieliśmy spotkanie w Turzynie i mieszkańcy podobnie też chcą, aby szkoła jednak była - mówił wójt.
- Ja muszę się odnieść jako sołtys tej wsi i mieszkaniec. Mam jakiś sentyment, nie spodziewałem się, że w mojej kadencji sołtysa, dojdzie do takiej sytacji, że ta szkoła ma nie funkcjonować. Ten budynek musi istnieć, trzeba go wykorzystać, różnymi systemami. Ja bym bardzo prosił wójta i radę o odwagę, żeby ten budynek istniał - mówił sołtys Nowych Bud Walerian Wiśniewski.
"Myślimy, patrzymy, konsultujemy"
Decyzja o likwidacji szkół ostatecznie należy do Rady Gminy i musi uzyskać pozytywną akceptację Kuratorium Oświaty.
- A ja bym się chciała dowiedzieć, jakie jest stanowisko Rady Gminy? - pytała mieszkanka Nowych Bud.
- Jest to dla nas trudna i ważna decyzja. Wsłuchujemy się w wasz głos. Tych decyzji nie chciały podjąć poprzednie rady, poprzedni wójtowie. Każdy unikał, odsuwał tą decyzję i czekał na cud. Padło tu dziś kilka rozwiązań, my myślimy, patrzymy, konsultujemy. Chcemy znaleźć alternatywę dla tego budynku, co w razie można by było dołożyć do waszej szkoły, uzupełnić o jakiś element. Pytajcie się znajomych co mają stowarzyszenia, fundacje, może dla zmniejszenia kosztów utrzymania tej szkoły jakąś alternatywą będzie sprowadzenie tu jakiejś działalności, fundacji, stowarzyszenia, które ma pomysł. To nie jest łatwy temat. My nie podejmujemy uchwał pochopnie, każda jest przemyślana, skonsultowana. To nie jest tak, że my podejmując decyzję, nie liczymy się z waszym głosem, ze społeczeństwem. My jako radni musimy także myśleć o finansach gminy - mówił przewodniczący Rady Gminy Andrzej Skłucki.
- Państwo radni jesteście naszym głosem, zostaliście wybrani przez nas i powinniście naszym głosem mówić - skwitowała uczestniczka spotkania.
- Skoro są radni, którzy specjalnie tu przyjechali, to znaczy, że chcą słuchać. Złożyliście różne propozycje i ja teraz muszę się nad tym zastanowić. Dobrze by było znaleźć taką propozycję, aby obie strony były wygrane - mówił wójt.
"Zapraszam dzieci spoza obwodu"
- Czy będziemy mogli wybrać sami szkołę czy to Brańszczyk czy Poręba, czy to jest odgórnie postanowione? - pytała uczestniczka spotkania.
- Jak najbardziej jest to możliwe. W Porębie szkoła jest też dobra, to jest szkoła trochę mniejsza niż w Brańszczyku. To też jest szkoła z tradycjami i tam są chyba lepsze warunki niż w Brańszczyku - odpowiadał wójt.
- Moje zdanie jest takie, że rozwój społeczny w większych szkołach wpłynie na nasze dzieci. Pod względem rozwoju naszych dzieci są to zajęcia dodatkowe, świetlica. Dla mnie przeniesienie do dużego budynku z dodatkowym zapleczem to mi ten pomysł się podoba - mówiła z kolei inna mieszkanka Nowych Bud.
- Moje stanowisko jest takie, że socjalizacja dziecka w małej szkole może przebiegać równie dobrze jak i w dużej. Z 30-letniego doświadczenia pracy pedagogicznej mogę powiedzieć, że socjalizacja u nas ma wiele sukcesów. Absolwenci naszej szkoły ze względu na kanon wychowawczy są ludźmi, których będzie w Polsce brakować. Ja zapraszam z tego miejsca do tej szkoły wszystkich uczniów spoza obwodu, których rodzice podzielają taki system wartości. A idziemy w takie społeczeństwo i takie czasy, że potrzebni będą ludzie, którzy swoim życiem będą świadczyć o tym, co jest przyzwoite a co nieprzyzwoite. To są ludzie sukcesów edukacyjnych. Każda osoba jest wyposażona w taki bagaż wartości, które niekoniecznie dają inne szkoły. Mamy liczne sukcesy w konkursach na szczeblu gminnym, powiatowym i nieraz wojewódzkim. Zapraszam do naszej szkoły, przyjmiemy wszystkich. Zapraszam do niefundamentalistycznej szkoły, szkoły otwartej, szkoły szanującej różnorodność, ale szkoły kształcącej przyszłe pokolenia Polaków - mówił dyrektor.
Rozwiązaniem szkoła integracyjna?
- Może weźmy coś pod uwagę, żeby ta szkoła wytrwała. Mam trzy propozycje: dołożenie przedszkola, szkoła specjalna - żeby była przeniosiona tutaj i może to by finansowo współgrało, i trzecie rozwiązanie, aby działać w Stowarzyszeniu i wtedy musielibyśmy liczyć na pana wójta, żeby gmina pokrywała koszty utrzymania m.in. za energię. A może będzie także możliwość pozyskania jakiś środków i wtedy jest szansa, żeby ta szkołą dalej istniała? Pomyślmy nad czymś, co rozwiąże ten problem - mówił sołtys Tuchlina Krzysztof Podleś.
- Tak, właśnie o to chodzi. Znam przypadek, że szkoły stowarzyszeniowe z czasem się rozwijały. Jeżeli aktywne było Stowarszyszenie, pisało projekty. Musimy coś zrobić, bo dalej nie możemy tak funkcjonować, to jest nie możliwe. Dla mnie to jest trudne, stanąć przed państwem z taką informacją. Jesteśmy wszyscy zdenerwowani. To nie jest przyjemne, nikt z nas nie chce tego zrobić - mówił wójt.
- My mówimy tu o stowarzyszeniu i chciałbym, żeby nasi rodzice mieli świadomość, co oznacza szkoła w stowarzyszeniu. Nie do końca każdy ma świadomość jak to wygląda i jestem pewna, że my nie chcemy żadnej likwidacji szkoły, ale zmiany reorganizacji. Żaden z moich kolegów i koleżanek nie podejmie się pracy w stowarzyszeniu. Jeśli powstanie tu szkoła specjalna, to nasze dzieci i tak zostaną przeniesione do Poręby czy Brańszczyka - mówiła uczestniczka spotkania.
- Zrobić jedną szkołę integracyjną w gminie, gdzie wszystkie dzieci ze specjalnymi potrzebami byłby w tej szkole i dodatkowo dzieci, które by chciały chodzić do tej szkoły i integrować się z takimi uczniami - to byłby wielki plus i komfort. Skoro na takie dzieci są większe pieniądze, to warto zainwestować - proponowała uczestniczka dyskusji.
- To jest kwestia tego, czy rodzice będą chcieli. Jeżeli ktoś mieszka w Brańszczyku, to musiałby tu też dojeżdzać - mówił wójt.
- To ja pytam: czy wy jako nauczyciele, moi uczniowie, rodzice dzieci, moi przyjaciele, chcecie, żeby szkoła w Nowych Budach była? - zapytał dyrektor.
- Tak! - odpowiedzieli zdecydowanie uczestnicy spotkania.
- Jeszcze mam pomysł w związku z tym szkolnictwem specjalnym. Wiem, że w najbliższej przyszłości ma być rozbudowywany Specjalny Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Wyszkowie. Może dobrze byłoby z poziomu gminnego zaproponować samorządowi powiatowemu udział w naszej przestrzeni lokalowej. Może by to było jakieś rozwiązanie wspólne. Ja nie wiem czy to jest możliwe do realizacji, do przyjęcia przez stronę powiatową - proponował dyrektor Wawrzyńczak.
- Ja pani staroście wspominałem o tym, że jest taka propozycja z naszej strony. Takiej jednoznacznej odpowiedzi nie uzyskałem, nie było odpowiedzi tak albo nie. Natomiast są propozycje przedstawione. Można także założyć stowarzyszenie. Najczęściej robią to rodzice. Musi być to osoba, która jest w miarę dynamiczna, bo stowarzyszenie musi prowadzić całą sprawę finansową, księgowość, zatrudnić nauczycieli, rozliczać się. Szkoła stowarzyszeniowa wtedy funkcjonuje tylko za subwencję i wtedy musi się w tym zmieścić. Nauczyciele zarabiają mniej a pracują czasami więcej, ale takie szkoły funkcjonują. Są też szkoły stowarzyszeniowe, które opłat nie pobierają - mówił wójt.
Problemem w Szkole Podstawowej w Turzynie jest brak świetlicy, w której rodzice mogliby zostawiać dzieci pod opiekę przed i po lekcjach. Przez to część rodziców wybiera inne placówki, zapewniające opiekę świetlicową. Gmina nie wyraziła jednak zgody na jej uruchomienie w tym roku szkolnym w Turzynie z uwagi na oszczędności.
"Skąd mam wziąć pieniądze na oświatę?"
- pytał wójt. - Policzę te różne wasze pomysły, sprawdzimy to i przeanalizujemy, zobaczymy - odparł wójt.
- Bardzo bym chciał, żeby efekt tego spotkania był taki, żeby radni nie podejmowali jeszcze uchwały, która zaowocuje czymś, co będzie nieodwracalne. Bardzo bym chciał, abyście może powołali jakieś forum i zaczęli poważnie o tym rozmawiać. Czasu już niewiele - apelował dyrektor szkoły. - Podsumowując zebranie, to po pierwsze - jako społeczność szkolna i społeczność tych trzech wsi - nie jesteśmy w żaden sposob gotowi, żeby zakceptować dzisiaj decyzję o zamknięciu szkoły. Rozumiemy bardzo poważną sytuację finansową. Czekamy na współpracę i cieszę się, że to spotkanie miało miejsce. Mam nadzieję, że wszyscy jak tu jesteśmy będziemy szukać rozwiązania, które utrzyma w tym miejscu szkołę. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Apeluję do pana wójta, żeby zintensyfikować działania, zmierzające do podniesienia tej strony dochodowej. Trzeba zacząć próbować coś skutecznie robić. Nie można mówić ciągle, że nie możemy - podsumował dyrektor Wawrzyńczak.
Trzcianka zostaje
Początkowo gmina miała plany likwidacji aż czterech szkół. Poza Turzynem, Knurowcem i Nowymi Budami na liście do zamknięcia była też SP w Trzciance. Na zebraniu konsultacyjnym przedstawiono rodzicom propozycję wydzierżawienia budynku na średnią szkołę o profilu lotniczym. Mieszkańcy nie chcieli słyszeć o tym pomyśle i zdecydowanie sprzeciwli się likwidacji podstawówki. Ostatecznie wójt wycofał się z tego pomysłu i szkoła w Trzciance ma zostać utrzymana,a do niej dowożone mają być dzieci m.in. z Turzyna.