Historia epidemii
Z początkiem pandemii Covid -19 zmierzaliśmy się jako społeczeństwo z różnymi czynnikami mającymi znaczny wpływ na zdrowie psychiczne. Najczęściej obserwowanymi reakcjami były ataki lęku, bezsenność, wszechogarniający niepokój, apatia, znudzenie, brak energii do życia czy zwiększone spożycie alkoholu.
- To, co przygotowałem i chciałbym wam zaprezentować, to jest w oparciu o opracowania Janusza Heitzmana z Instytutu Psychiatrii i Neurologii Kliniki Psychiatrii Sądowej. Wydaje mi się, że to odpowiada na nasze oczekowania - mówił ks. dr Zdzisław Golan.
Jak pokreślał, choroby zakaźne przenoszone z człowieka na człowieka nie są niczym niezwykłym i towarzyszą ludzkości od wieków. Ich pojawienie się wywoływało zawsze określone reakcje psychologiczne całych zbiorowości, zmieniało dotychczasowe zachowania, zwyczaje i wprowadzało różne, mniej lub bardziej skuteczne, sposoby walki ze skutkami zarazy. Epidemie dżumy dziesiątkowały świat od stuleci. Szacuje się, że dżuma, która wybuchła w 542 roku w stolicy Cesarstwa Wschodniego Konstantynopolu, spowodowała śmierć ponad 300 tysięcy jej mieszkańców. Stąd dżuma rozprzestrzeniła się na kolejne obszary Europy oraz Afryki Północnej i Azji. Ten światowy zasięg pandemii mógł doprowadzić do śmierci nawet 100 milionów osób. To są oczywiście dane szacunkowe.
Od starożytności do średniowiecza uważano, że przyczyną epidemii nie jest fatalny stan higieny lecz skażone powietrze, przed którym trudno było się schronić. W związku z dużą śmiertelnością wybuchy epidemii niezmiennie wiązały się ze stanami paniki i poczuciem zagrożenia indywidualnego bezpieczeństwa. Opisywano powszechne skutki zdrowotne epidemii, w tym lęk, bezsenność, zwiększone spożycie alkoholu i zanik energii.
Psychologiczne i psychiatryczne konsekwencje epidemii w czasach nam współczesnych, przy niespotykanym przyspieszeniu transmisji wirusa na cały świat w wyniku globalizacji, zmian klimatycznych i szybkości przemieszczania się ludności, to dominujące, subiektywnie odczuwane, rzeczywiste lub domniemane poczucie zagrożenia ze strony innych ludzi, strach, niepewność i niepokój, a także objawy, jakie się pojawiają w reakcji na traumatyczny stres. Dodatkowo mogą występować stany fobii społecznej jako efekt stygmatyzacji, społecznego napiętnowania i ksenofobii. Dotyczy to osób pochodzenia azjatyckiego, ale też tych, które się podejrzewa o większą możliwość przenoszenia zakażenia, pracowników służby zdrowia, pozostających w kwarantannie, powracających z zagranicy, chorujących na alergie, kaszlących.
- Starając się przyporządkować pandemiczne zaburzenia psychiczne do jakiejś kategorii zaburzeń, w sposób naturalny kierujemy się w stronę zaburzeń lękowych i związanych ze stresem. Diagnoza ostrego zaburzenia stresowego pojawiła się w klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego w 1994 roku jako wypełnienie - jak to określano - „luki nozologicznej” między zaburzeniem przystosowania a zaburzeniem stresowym pourazowym. Wychodzono przy tym z założenia, że reakcja na traumę ma charakter przejściowy. Nie budzi wątpliwości fakt skonfrontowania się z pandemią całej populacji. Stoimy dopiero na początku badań, które będą niechybnie prowadzone i pozwolą za jakiś czas uzyskać wiarygodne dane. Mimo najwyższego poziomu dystresu wydaje się, że ujawnione objawy nie obejmą więcej niż 20% populacji. Jest to wniosek pośrednio retrospektywny, wysnuty na podstawie występowania objawów tego zdarzenia. Można przypuszczać, że w grupie osób nieradzących sobie z traumą i ujawniających później nasilone objawy znajdą się osoby pozbawione naturalnych mechanizmów ochronnych w związku z brakiem wsparcia społecznego, dotknięte innymi zaburzeniami psychicznymi i somatycznymi, wcześniejszymi traumami, bez dostępu do wiarygodnej informacji, funkcjonujące w warunkach braku racjonalnego zarządzania kryzysem przez służby państwowe. Każdy z nas to przerabiał - mówił kapłan.
Panika, niepokój, obsesje
Ks. dr Zdzisław Golan omówił także, jaka jest diagnostyka zaburzeń zdrowia psychicznego:
- O odległych następstwach narażenia na traumę pandemii nie da się dzisiaj jeszcze wiele powiedzieć. Aktualnie, w trakcie działania stresora, jest za wcześnie na postawienie precyzyjnej diagnozy. Z perspektywy trwającej pandemii ujawniające się i pozostające w bezpośrednim związku przyczynowym z pandemią zaburzenia psychiczne w większości przejawiają się stanem niepokoju, paniki, zaburzeń obsesyjnych związanych z uzasadnionymi zaleceniami mycia, dezynfekcji i sterylności, które mogą przybierać formę wyolbrzymioną i szkodliwą. Możemy obserwować tendencje do szczególnej obserwacji funkcjonowania organizmu analizowania kaszlu, duszności, nieustannego śledzenia temperatury ciała, a także do ulegania szkodliwym „zdrowotnym” poradom znachorów i pseudolekarzy. W skrajnych przypadkach, szczególnie u osób wcześniej psychicznie niestabilnych, a w trakcie pandemii ulegających ulicznej dezinformacji, możemy się spotkać z zaostrzeniami psychotycznymi czy nawet z psychozą udzieloną. Nie można wykluczyć, że u osób z pozytywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa, chorujących, poddanych kwarantannie i u ich rodzin będą się rozwijały objawy ostrego zaburzenia stresowego, mające charakter dystresu, gdzie czynnikiem wyzwalającym jest wyjątkowy, biologiczny stresor o ponadregionalnym charakterze, konfrontujący wszystkich ze śmiercią, wobec którego zawodzą dotychczas stosowane mechanizmy obronne. Globalny charakter stresora niesie skutki dla egzystencji ludzi na całym świecie. To dzięki mediom doświadczaliśmy, że nie jest to problem, który pojawił się na polskiej ziemi. Wykracza on poza dotychczasowe wyobrażenie katastrofy naturalnej lub spowodowanej działalnością człowieka. Taki destrukcyjny charakter pozostawania w stanie dystresu jest szczególnie nasilony, gdy stresor ma charakter przewlekły i nie zanika, nie ma pewności co do jego dalszego trwania, utajenia, wzmocnienia a dodatkowym obciążeniem jest wiedza o braku skutecznego leczenia wywołanej choroby, niezależnie od czasu działania stresora. Odpowiedź psychofizyczna o charakterze dystresu ma charakter destrukcyjny, w wyniku działania koronawirusa wszystko, co było stałe i przewidywalne w racjonalnym kształtowaniu egzystencji, stało się niepewne, a to, co miało kiedyś znaczenie, stało się całkowicie nieprzydatne w tym dotychczasowe doświadczenia terapeutyczne. My to wszystko przerabialiśmy a może są I tacy, którzy na bieżąco jeszcze to przerabiają w doświadczeniu osobistym.
Gość sobotniego spotkania wymienił także najczęściej występujące objawy zachodzące w psychice:
- Pierwsze to są objawy natrętne - to nawracające rozpamiętywanie zagrożeń epidemicznych w formie natrętnych wspomnień osobistych i przekazywanych za pośrednictwem mediów elektronicznych. Nawracające dręczące sny o treści związanej z epidemią, powtarzalne reakcje dysocjacyjne związane z poczuciem nierzeczywistości zagrożenia, które całkowicie zmieniło dotychczasowy status danej osoby, rytm jej codziennego funkcjonowania i planów na przyszłość, utrzymujące się poczucie krzywdy i cierpienia. W tym obszarze mieści się zarówno natrętne śledzenie informacji medialnych o epidemii, jak i obsesyjne często niewłaściwe i nieskuteczne stosowanie zabiegów higienicznych. Kolejnymi są objawy zaburzeń nastroju, które znajdują wyraz głównie w postaci smutku, niezdolności do wyrażania radości, zadowolenia, niezdolności do ekspresji pozytywnych uczuć. Przedłużający się czas narażenia może jednak indukować ujawnianie się spektrum zaburzenia depresyjnego. Zły stan ogólnomedyczny związany z utrudnieniami w leczeniu istniejących wcześniej schorzeń somatycznych, przeżywane poczucie zagrożenia infekcją wirusową w wypadku osób z grupy ryzyka pozostających w kwarantannie, narażonych w pracy na większy kontakt z osobami zarażonymi, może wpływać na wyższe ryzyko myśli samobójczych, zachowań autodestrukcyjnych i prowadzić do samobójstw. Nie można też wykluczyć zwiększonej podatności na wystąpienie zaburzenia psychotycznego związanego ze złym stanem ogólnomedycznym. Wydaje się, że jedną z najbardziej dokuczliwych dolegliwości będzie dezorganizujące zaburzenie regulacji nastroju. W kryteriach diagnostycznych tego zaburzenia będziemy identyfikowali ciężkie i nawracające wybuchy gniewu okazywanego werbalnie i poprzez zachowanie oraz pomiędzy nimi przewlekły drażliwy nastrój utrzymujący się przez większą część dnia niemal codziennie. W grupie osób niedotkniętych złym stanem ogólnomedycznym możemy się spodziewać występowania epizodów większego zaburzenia depresyjnego, trwających co najmniej dwa tygodnie. Przy koniecznych do postawienia rozpoznania objawach obniżonego nastroju jak smutek, pustka, brak nadziei lub utraty zainteresowań i zdolności do odczuwania przyjemności, ujawnianych w postaci subiektywnych skarg, mogą się pojawiać znaczące zmiany łaknienia i masy ciała. Niemal codzienna bezsenność lub nadmierna senność, spowolnienie lub pobudzenie ruchowe, zmęczenie lub poczucie braku energii, poczucie braku własnej wartości, nieadekwatne poczucie winy, zmniejszona zdolność myślenia lub koncentracji, nawracające myśli o śmierci przekraczające lęk przed śmiercią, nawracające myśli samobójcze bez określonego planu. Wymienione objawy wiążą się z przeżywaniem stanu cierpienia i upośledzeniem funkcjonowania społecznego i zawodowego oraz poczuciem zagrożenia ekonomicznego i egzystencjalnego. Objawy dysocjacyjne wcześniej wspomiane to dominujące narastanie poczucia nierzeczywistości i niepewność co do własnej tożsamości, na zasadzie zaprzeczania „to się nie mogło zdarzyć, to nie może mnie dotyczyć”. Jednocześnie może się ujawnić poczucie oszołomienia, mogą wystąpić objawy zaburzonego spostrzegania złudzenia i pseudohalucynacje związane z nadmierną czujnością w stosunku do otoczenia i domniemaniem źródła zakażenia, poczucie spowolnienia w upływie czasu, trudności z zapamiętywaniem pewnych aspektów traumatycznych wydarzeń to tak zwana amnezja dysocjacyjna. Objawy unikania jako próba odbarczenia się od traumatycznego obciążenia mają charakter ucieczki od nawracających myśli, uczuć i wspomnień dotyczących pandemii i jej skutków oraz ludzi i sytuacji przywołujących dręczące myśli, uczucia i wspomnienia. Objawy nadmiernej pobudliwości, jak się wydaje, to najbardziej rozpowszechnione obciążenia wśród pandemicznej populacji, ujawniane w formie skarg kierowanych do służb medycznych. Będą one typowe zarówno dla bezpośrednich i pośrednich ofiar pandemii, jak i dla służb medycznych, sanitarnych, zespołów zarządzających procesami społecznymi, ekonomicznymi i informacyjnymi. Podstawowe objawy, z którymi się tutaj spotykamy, to zaburzenia snu trudności w zaśnięciu, utrzymaniu snu, brak poczucia odpoczynku po śnie, niesprowokowana drażliwość i wybuchy gniewu, agresja słowna i zachowanie agresywne wobec innych osób lub przedmiotów, nadmierna czujność, trudności z koncentracją i skupieniem uwagi, wzmożona reaktywność na zewnętrzne bodźce.
Konfrontujemy się dzisiaj ze zjawiskiem nowym i nieznanym, mając świadomość, że wykorzystanie naszej dotychczasowej wiedzy może nie dawać oczekiwanych efektów. Przyczyną tego typu sceptycyzmu diagnostyczno - terapeutycznego jest przede wszystkim skala pandemii, szybkość jej rozprzestrzeniania się, wysoka śmiertelność i brak jednoznacznie skutecznych metod leczenia. Wszystkie przywoływane wcześniej w diagnostyce zaburzeń psychicznych zespoły pourazowe podkreślały, że najważniejszą formą pierwszej interwencji w stanie zagrożenia jest usunięcie danej osoby z obszaru zagrożenia i umieszczenie jej w bezpiecznym miejscu. W wypadku pandemii nie ma realnie takiego miejsca, gdzie można by się bezpiecznie schronić i wyeliminować całkowicie kontakty międzyludzkie. Można powiedzieć, że całkowite bezpieczeństwo terytorialne nie istnieje. Pandemia koronawirusa rozwija się w miarę upływu czasu. Czas odgrywa tutaj niezwykle istotną rolę, sukcesywnie wzrasta bowiem poczucie niepewności i zagrożenia egzystencjalnego.
- O ile świadomość patogenności zaburzeń po zakażeniu staje się czymś stałym i w pewnym sensie do zaakceptowania jako tzw. „dopust Boży”, o tyle wciąż pozostaje niepewność co do tego, kiedy skonfrontujemy się z nimi bezpośrednio. Możemy być bezobjawowymi i biernymi nosicielami wirusa, możemy być chorzy lub pośrednio doświadczać cierpienia, gdy choroba dotknie naszych najbliższych czy choćby znajomych, a wśród nich będą ofiary. Okres trwania pandemii nie został jeszcze określony. Nikt nie może powiedzieć, że zakończy się ona w ciągu kilku miesięcy, roku czy lat. Nie wiemy, czy wirus nie ulegnie kolejnej mutacji, czy nie uderzy ponownie, również w tych, którzy dzisiaj przeszli infekcję bezobjawowo i rzekomo nabyli ślad odporności, tyle że może się ona okazać nieskuteczna. Wcześniejsze katastroficzne doświadczenia ludzkości miały charakter przemijający, co dawało ludziom nadzieję. W którymś miejscu na osi czasu się rozpoczynały i w którymś kończyły. Dzisiaj sytuacja jest nieco inna. Efekty globalizacji i migracji ściśle korespondują z czasem i pandemia może zatoczyć mniejsze lub większe koło. Nasza wiedza jest teraz większa, już teraz trzeba więc rozważać taką ewentualność - mówił ks. Zdzisław Golan.
Jego zdaniem do zahamowania rozprzestrzeniania się negatywnych skutków zagrożenia epidemicznego musi zostać wykorzystany cały potencjał naukowy z wielu dyscyplin.
- Z epidemią nie wygra tylko specjalista od wirusologii - mówił dr nauk humanistycznych Zdzisław Golan. - Konieczne jest wsłuchiwanie się w opinie naukowców z różnych dziedzin. Do walki z epidemią potrzebni są również fachowcy od komunikacji społecznej, psychologii społecznej, psychiatrii, ekonomii, pedagogiki i inni. Uwzględnienie ich stanowiska daje gwarancję, że przekaz zarządzających strategią pokonywania skutków epidemii będzie oparty na wiedzy, a nie na uznaniowości i domniemaniach. Nieumiejętnie przekazany, nawet najbardziej ważny komunikat sanitarny nigdy nie będzie skuteczny.
"Ludzie oderwali się od covida"
Podczas sobotniego spotkania w bibliotece wywiązała się ożywiona dyskusja między uczestnikami wykładu.
- Na to zdrowie psychiczne wpłynęła nie sama pandemia jako taka, tylko te reakcje, potraktowanie ludzi jak bydło czy coś w tym rodzaju. Zastąpienie wolnej woli, rozumu człowieka, tylko nakazanie mu, że do lasu nie było wolno pójść, do parku nie było wolno póść, dzieci nie mogły pójść na plac zabaw. Wywołano w nas psychozę, taką wystraszającą nas i to jest skutek. Dużo przyczyniła się do tego telewizja, w jaki sposób to przedstawiała - mówił Roman Składanowski.
- Sposób przekazywania, to, co zrobiono, to, co my wszyscy doświadczyliśmy, to jest sprawa dyskusyjna - odpowiedział ks. Zdzisław Golan. - I to podejście rygorystyczne, które było w pierwszym roku, odbiło się bardzo negatywnie na bardzo wielu ludziach, tych którzy mieli mniejsze zasoby odporności na informację I na to co codziennie było podawane w mediach. Dzień w dzień statystyki, ile osób zakażonych, ile osób umarło to i zdrowego może psychicznie wykończyć.
- Dziwne, że lekarze, którzy wiedzą, że stres u człowieka powoduje obniżenie odporności, w ten sposób podwali te dane i statystyki, bo to było na podstawie opinii lekarzy. Są ludzie, którzy do dzisiaj z domu nie wychodzą bo się boją - powiedziała Elżbieta Składanowska.
- Wśród moich parafian wiem, że są tacy, że po dwóch latach przychodzą dopiero do kościoła. A pytam ich, czy po zakupy chodziliście? “No chodziliśmy”. Wydaje mi się, że w dużym sklepie większe jest zagrożenie niż w kościele - mówił ks. Zdzisław Golan.
- Ale ja lekarzy będę trochę bronić, trzeba też słuchać innych naukowców, lekarze byli podani też ogromnej presji - mówiła dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko. - Śmiertelność na początku była też bardzo duża. Nie zapomnijamy o czynnikach somatycznych, gdyby nie izolacja, gdyby nie maseczki, wszyscy wiemy, że wirusy się rozprzestrzeniają znacznie łatwiej, jeżeli jest duże skupisko ludzi i te wszystkie obostrzenia w jakimś sensie były potrzebne. Można tu dyskutować. Lekarze też się bali, też podlegali tym stresom, a musieli pracować w takiej podwyższonej stresogennej sytuacji.
- Lekarzom to kazano i jeszcze im zapłacono za rozsiewanie paniki - mówił Roman Składanowski.
- Ja mówię tu o lekarzach, którzy narażali swoje życie i byliśmy im wdzięczni, i dostawali oklaski. Jeden z lekarzy naszych ze szpitala wyszkowskiego, który miał do czynienia z pacjentami covidowymi, powiedział mi, że dla niego najlepszą gwarancją na to, że szczepienia są skuteczne, jest to, że skończyła się śmiertelność w służbach medycznych. Nie odnotowuje się zgonów u lekarzy I pielęgniarek. Ja nie jestem specjalistą, ale chcę przedstawić drugą stronę. Jeżeli mój lekarz, któremu ufam i przez lata korzystałam z jego porad, mówi, że ja mam się leczyć, to pytam, jaka jest moja wiedza? Ufam mojemu lekarzowi, bo on jest większym specjalistą w tej dziedzinie niż ja. Oczywiście jest to sprawa dobrowolna. Widzę, że mój kolega zaprzyjaźniony jest tu antyszczepionkowcem - mówiła Małgorzata Ślesik - Nasiadko.
- Ja absoloutnie nie jestem antyszczepionkowcem, ja jestem człowiekiem świadomym. Chodzi mi o uszanowanie wolnej woli człowieka - odpowiedział Roman Składanowski.
- Napewno duży wpływ na psychikę miał sposób przekazywania informacji o wirusie. I to było słychać od lekarzy. Mogę tutaj nazwisko podać profesora Kuny z Łodzi, który powiedział, że "bardzo duża śmiertelność ludzi na covida była z powodu tego, że lekarze rodzinni udzielali tylko teleporad”. On osobiście powiedział, że “dwa tygodnie miał zamknięty gabinet, rozpoznawał, na czym to polega”, mnóstwo ludzi zmarło bo się bało, bo czekało w domu, takie było zalecenie - proszę obserwować, a jak będzie gorzej to szpital. Najważniejszy był kontakt z pacjentem i pierwsza reakcja na samym początku i nie byłoby tylu zgonów. I ten profesor powiedział, że w ciągu jego praktyki covidowej ani młody ani stary pacjent nie umarł na covida i on nie zachorował, oczywiście tez się chronił. Zastosowano lekarstwo strachu, gorsze od choroby i dlatego są efekty takie, jakie są - polemizowała Elżbieta Składanowska.
- Te szczepionki to też nie wiadomo czy to jest do końca szczepionka, czy to jest przebadane, nikt z lekarzy nie bierze za to odpowiedzialności - mówił Roman Składanowski.
- To jest wolna wola każdego człowieka - odpowiedział ks. Zdzisław Golan. - Każdy podejmuje taką czy inną decyzję na podstawie wiedzy, którą aktualnie posiada.
- Mamy wolną wolę, ale jeżeli lekarz mówi "im więcej osób się zaszczepi, to zatrzymamy to szybciej, to mniej ludzi umrze", to ja się zastanawiam, czy to jest tylko moje widzimisię, że ja nie chcę się szczepić czy ja jednak powinnam słuchać tego, co zaleca lekarz. I tu są wątpliwości, bo ktoś mówi: "ja się nie zaszczepię" i jak powie tak 50 proc. czy 80 proc. populacji, to też ci co się zaszcezpią będą miejszością i to jest troszkę bez sensu. Jeżeli my nie zaszczepimy większości populacji, to ci co przyjmą tę szczepionkę, przypłacą to też trochę życiem. Na szczęście myślę, że jednak większość się zaszczepiła i troszkę szybciej to przeszliśmy - mówiła Małgorzata Ślesik - Nasiadko.
- Szczepienia, ale diabli wiedzą czym. Ta szczepionka nie jest szczepionką - to jest preparat jakiś. Kiedyś były szczepionki, a to co dziś się podaje w tej szprycy, to nie wiadomo co to za preparat - nie ustępował Roman Składanowski.
- Ta szczepionka pozostawia wiele niedopowiedzeń. Najpierw było hasło "szczepmy się", za chwilę "jedna dawka nie zabezpiecza, szczepmy się drugą", po drugiej jest trzecia przypomonająca i po trzeciej można zachorować. Znam osoby, które po trzeciej dawce bardzo ciężko przeszły covid. Nikt nie bierze za te szczepienia, za niepożądane odczyny odpowiedzialności. To już powinno dać dużo do myślenia. Dopóki nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za odczyny niepożądane, to każdy człowiek ma prawo dbać o swoje zdrowie najlepiej jak on uważa - stwierdziła Elżbieta Składanowska.
- Nie bez powodu trzecią przyczyną zgonu są pomyłki lekarskie, na podstawie badań Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pierwszą choroby kardiologiczne, drugą choroby nowotworowe a trzecią pomyłki lekarskie. więc nie jest powiedziane, że te tak zwane szczepionki przeciwko covid też się okażą pomyłką lekarską. Tak zwana pandemia czy wprost mówiąc "plandemia" mogła być jedną wielką pomyłką lekarską, która została wykorzystana przez polityków do swoich celów - mówił inny uczestnik spotkania.
- Byli też tacy lekarze, którzy przestrzegali w rodzinie, że jak zachorujesz na covid to, żeby nie dać się położyć pod respirator - tlen tak, ale nie respirator - mówiła Elżbieta Składanowska. - Tylko ludzie myślący mówią “aha, coś tu kombinują”. Lekarze także przyznawali rację, że to była najgorsza forma podawania informacji o pandemii, bo wywoływanie strachu u ludzi, powodowanie stresu, skutkowało tym, że ludzie bardziej zapadali na choroby. Bo stres zmiejsza odporność.
- Na Ukrainie jest połowa mniej wyszczepionych, połowa tego co w Polsce. Wszystkie osoby, które przekroczyły granicę ukraińsko-polską są zwolnione z kwarantanny, a jak wiemy nie tylko Ukraińcy tę granice przekroczyli. I tych ludzi 1 mln 600 tys. w takich warunkach, bez paszportów covidowych, maseczek, kwarantanny, bez szczepień - między nami oni tu są. Nie wiadomo, co będzie za tydzień czy za miesiąc - mówił Roman Składanowski.
- Ale ta ludzka nasza odpowiedź na uchodźców to zostanie już zapisana w historii. To jest ewenement, tego nigdy nie doświadczył żaden naród - odparł ks. Zdzisław Golan.
- Może i dobre skutki będzie to miało, bo ludzie oderwali się od covida tylko pomagają - podsumowała Elżbieta Składanowska.