Pierwsze niepokojące sygnały rodzice zauważyli około szóstego miesiąca życia Zosi, kiedy zaczęła lekko zezować.
- Wystraszyliśmy się, owszem, ale myśleliśmy, że skończy się na kilku wizytach u okulisty lub ewentualnie jakimś zabiegu korekcyjnym. W najczarniejszych scenariuszach nie spodziewaliśmy się tego, co przyszło nam usłyszeć podczas wizyty u okulisty: “Zez to jest nic. To jest coś, z czym będziemy walczyć znacznie później. Państwa córka jest śmiertelnie chora. Dziecko ma nowotwór złośliwy – w obu oczkach są guzy. W pierwszej kolejności trzeba walczyć o zachowanie jej życia, w następnej kolejności o zachowanie gałek ocznych, a dopiero na samym końcu o wzrok" - w jednym momencie nasz świat się zawalił... Te słowa już do końca życia pozostaną w naszej pamięci.
Choroba postąpiła do tego stopnia, że Zosia prawdopodobnie nie widzi na lewe oczko. Odklejona jest siatkówka, a na tylnej ścianie (najważniejszej części oka) znajduje się rozsiany, duży guz. Zmiana w prawym oku jest trochę mniejsza, ale w każdej chwili może urosnąć lub się rozsiać. Nowotwór potrafi rozwijać się w błyskawicznym tempie. Zosia musiała dostawać silne leki przeciwbólowe i jest po dwóch cyklach chemii. Czeka na badania, które pokażą jej efekty.
- Odkąd wiemy o diagnozie, robimy wszystko, by odnaleźć jak najlepsze i najskuteczniejsze metody leczenia. Tak dotarliśmy do rodziców, którzy również przechodzili przez to samo, co my. Dowiedzieliśmy się o doktorze Abramsonie z kliniki w Nowym Jorku. Amerykańscy lekarze mają ogromne doświadczenie w leczeniu siatkówczaka. Dr Abramson od wielu lat ratuje nawet najbardziej zaawansowane przypadki. Jest zatem ogromna szansa na uratowanie wzroku i życia Zosi! Obecnie czekamy na szczegółowy kosztorys leczenia. Niestety wiadomo już, że będzie to ponad milion złotych - kolosalna kwota za życie i zdrowie naszego dziecka - mówią rodzice Zosi.
Zamierzają jednak walczyć z całych sił, by kiedyś, w przyszłości móc powiedzieć Zosi, że zrobili wszystko, co możliwe, by ją ratować. Czasu jest mało, ponieważ nowotwór w każdej chwili może się rozsiać, dać przerzuty…
- Obiecaliśmy Zosi, że po ratunek dla niej pojedziemy nawet na koniec świata. Teraz jest na to szansa, ale by tak się stało, potrzebujemy Twojej pomocy. Prosimy, pomóż nam ratować naszą córeczkę. Zosia 2 października skończy roczek. W tym dniu przypada także święto Aniołów Stróżów. Największym prezentem urodzinowym dla naszej córki byłaby zebrana pełna kwota na leczenie w USA. Wierzymy, że po świecie chodzi więcej takich Aniołów, którzy jej pomogą - mówią rodzice Zosi.
LINK DO ZBIÓRKI: TUTAJ