Kwotowo nie procentowo
Zarząd Powiatu Wyszkowskiego zaproponował wdrożenie nowego regulaminu, określającego wysokość stawek i szczegółowe warunki przyznawania dodatków dla nauczycieli i terapeutów, szczegółowe warunki obliczania i wypłacania wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe i godziny doraźnych zastępstw (na ten temat pisaliśmy także TUTAJ). Zaproponowane rozwiązania są niekorzystne dla nauczycieli, terapeutów placówek szkolnictwa specjalnego: Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Wyszkowie, Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Wyszkowie, Zespołu Szkół Specjalnych w Brańszczyku. Za pracę w warunkach trudnych i uciążliwych otrzymują oni dodatki określone m.in. Kartą Nauczyciela. Obecnie są one naliczane procentowo od wysokości wynagrodzenia zasadniczego (od 7 do 30%). Zarząd Powiatu proponuje, aby od września dodatki określone zostały kwotowo, co wpłynie znacząco na obniżenie dotychczasowego wynagrodzenia.
- W proponowanym przez Zarząd Powiatu Wyszkowskiego regulaminie dodatki określono kwotowo, jednakowe dla wszystkich i uśredniono ich wysokość, a ustawodawca wyraźnie pisze, że dodatki przyznawane są dla poszczególnych stopni awansu zawodowego (art. 30 KN pkt 6). Dotychczas każda podwyżka wynagrodzenia powodowała waloryzację i wzrost wysokości dodatku. Po zmianie każda podwyżka pracy zasadniczej będzie powodowała, że nasze dodatki będą stanowić realnie coraz mniejszy procent wynagrodzenia. Pozbawia się nas mechanizmu samoregulacji – tłumaczą nauczyciele.
Oszczędności naszym kosztem
Zarząd Powiatu nie przedstawił przekonującej podstawy prawnej tych zmian. Jedyny argument to „racjonalizacja” wydatków w oświacie. Przenosi się znaczną część budżetu oświatowego szkół specjalnych do innych szkół i tym samym ogranicza finansowanie szkół specjalnych.
- Gdy pytaliśmy o podstawę prawną wprowadzenia zmian w dodatkach za pracę w warunkach trudnych i uciążliwych, padały różne odpowiedzi. Wszystkie zweryfikowaliśmy i okazały się nieprawdziwe. To zwykłe oszczędzanie kosztem nas i naszych uczniów – mówią terapeuci.
W tej sprawie odbyły się w Starostwie Powiatowym cztery spotkania.
- Bezproduktywne – oceniają nauczyciele. - O losie naszym i naszych uczniów decydują urzędnicy, nie posiadający wiedzy o specyfice tej pracy. Poprzedni Zarząd także próbował zmienić regulamin i obniżyć nam dodatki. Zaprosiliśmy ówczesnego starostę do naszej szkoły, aby zobaczył, jak wygląda nasza codzienna praca. Po wizycie w Ośrodku starosta odstąpił od obniżenia nam dodatków. Obecny Zarząd i kierownictwo Wydziału Edukacji w Starostwie Powiatowym nie skorzystali z naszego zaproszenia…
Liczą się liczby nie człowiek
Podczas negocjacji regulaminu nauczyciele i terapeuci usłyszeli wiele krzywdzących słów i stereotypowych opinii, które - ich zdaniem - świadczą o niezrozumieniu specyfiki ich zawodu oraz warunków pracy. A także – o braku empatii.
- Odnosimy wrażenie, że Zarząd Powiatu utożsamia warunki trudne i uciążliwe z lokalowymi, a nie ze specyfiką pracy z osobami niepełnosprawnymi – mówią nauczyciele. - Zarząd Powiatu argumentował, że mamy mało liczne klasy, że uczymy po czworo dzieci w oddziale. Każda szkoła (zarówno masowa i specjalna) ma swoją specyfikę i nie należy ich ze sobą porównywać! A tak naprawdę jesteśmy sami często w oddziałach, gdzie jest po 8-10 uczniów z najróżniejszymi dysfunkcjami. Jesteśmy rozgoryczeni, że od kilku lat na szczeblu samorządu zapadają decyzje szkodzące uczniom i nauczycielom.
Degradacja szkolnictwa specjalnego trwa od kilku lat. Dwa lata temu zapadły decyzje o łączeniu klas.
- Skoro ktoś zapisał w ustawie, że klasa, do której uczęszczają uczniowie ze spektrum autyzmu, może być dwuosobowa, to nie po to, żeby powiat, który nie ma doświadczenia w pracy w szkolnictwie specjalnym, łączył te klasy. Ustawa określająca liczebność klas stwarza optymalne warunki do edukacji. Łączenie klas przynosi negatywne efekty w zakresie edukacji a przede wszystkim rozwoju, funkcjonowania w środowisku. Dziś pracujemy w oddziałach 8-10-osobowych z dziećmi z najróżniejszymi dysfunkcjami. W świetlicy szkolnej, która jest stosunkowo niedużym pomieszczeniem, przebywa jednocześnie do 25-30 uczniów – mówią nauczyciele.
Ich zdaniem, dla urzędników liczą się tylko liczby i oszczędności. A w rzeczywistości to dyrektor i nauczyciel wiedzą, jak stworzyć klasę bez szkody dla rozwoju i edukacji dzieci niepełnosprawnych.
- W szkole specjalnej, która odpowiada za optymalną opiekę psychologiczną i zdrowotną uczniów, nie ma etatu psychologa, pielęgniarki. Od lat, jako SOSW staramy się o gabinet pielęgniarski. Nasi uczniowie często obciążeni są dodatkowymi chorobami przewlekłymi, typu padaczka, cukrzyca… Z braku stałej obecności pracownika służby zdrowia, czy wystarczającego wsparcia pomocy nauczyciela, to nauczyciel przejmuje ich obowiązki i odpowiedzialność (doraźna opieka typu korzystanie z toalety, zmienianie opatrunków, reagowanie w czasie ataku padaczki) – wyliczają nauczyciele.
Gdzie w tym wszystkim człowiek? - zastanawiają się.
- Mówiąc o „racjonalizacji” wydatków, nie wspomina się słowem o czynniku ludzkim – mówią.
Kupujemy za swoje
Zgodnie z polityką państwa, hasłem: „za życiem”, „za obroną życia poczętego”, należy wspierać dzieci i rodziców osób niepełnosprawnych na każdym etapie ich życia.
- Tymczasem od dłuższego czasu Powiat Wyszkowski zaniedbuje finansowo placówki, które mu podlegają – uważają nauczyciele i terapeuci. - Skala zaniedbań jest duża. Dodatki za pracę w warunkach trudnych i uciążliwych owszem otrzymujemy, ale zazwyczaj dużą ich część przeznaczamy na potrzeby szkoły i dzieci, a nie na nasze prywatne. Za swoje pieniądze kupujemy papier ksero, toner do prywatnych drukarek, kleje, kredki, brystol, pinezki, szpilki itp. Często pracujemy na prywatnych laptopach (bo w szkole jest ich mało a jeśli są to pozyskane od sponsorów). Karty pracy dla uczniów drukujemy w domu (bo na nasze stare szkolne ksero nie można liczyć). W tym roku Powiat przekazał Ośrodkowi i filiom na pomoce 3 tys. zł, a w ubiegłym roku 2 tys. zł. Do uczniów mających nauczanie indywidualne w domu dojeżdżamy na własny koszt (często w odległe krańce Powiatu). Zależy nam na tym, aby profesjonalnie pomagać naszym uczniom i dlatego ciągle rozwijamy się. W związku z tym wiele czasu poświęcamy na szkolenia. Dokształcamy się głównie za własne pieniądze – wyliczają nauczyciele.
Podkreślają, że ich placówki cieszą się dobrą opinią, czego przykładem są uczniowie uczęszczający do naszych szkół a pochodzący spoza naszego powiatu (Warszawa, Pułtusk, Ostrołęka).
To więcej niż edukacja
Pedagodzy pracujący z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie są grupą zawodową szczególnie narażoną na stres i wypalenie zawodowe. Wynika to z obciążeń, jakie na nich spoczywają i wymagań, jakie są im stawiane.
- Nasza praca różni się od pracy w szkołach masowych – mówią nauczyciele i terapeuci. - My wykonujemy obowiązki nie tylko edukacyjne, ale także opiekuńcze i wychowawcze – często nie tylko z dzieckiem, ale też z rodzicami, z całą rodziną. Praca z dziećmi z niepełnosprawnościami to nie tylko typowa edukacja szkolna, ale także nauka codziennego życia, komunikacji. Wiążą się z tym sytuacje specyficzne związane z „samoobsługą” (nauka jedzenia, korzystanie z toalety, nabywanie umiejętności higienicznych). Bardzo często mamy do czynienia z brakiem kontroli nad emocjami, zachowaniami wynikającymi ze specyfiki zaburzeń rozwojowych dzieci.
- Po 20 latach pracy w szkole masowej trafiłam tutaj – wspomina jedna z nauczycielek. - Przez pierwsze pół roku w domu zwijałam się w kokon i musiałam odreagować. Pod koniec października chciałam zrezygnować, dyrektorka poprosiła "wytrzymaj do grudnia". Na szczęście wytrzymałam. Emocje są duże. Miałam pięcioro uczniów w klasie: jeden uciekał na tory, drugi zrzucał doniczki z parapetu, trzeci wykrzykiwał niecenzuralne słowa, a dwoje siedziało i płakało. A ja musiałam sobie z tym poradzić w klasie „tylko” pięcioosobowej”.
Od nas się wymaga
Oligofrenopedagodzy pracują z dziećmi i młodzieżą z deficytami intelektualnymi w różnym stopniu i o bardzo nieharmonijnym rozwoju. Uczniowie często przejawiają deficyty w funkcjonowaniu społecznym, emocjonalnym, wymagają wsparcia i są zależni od innych, a ich komunikacja i sposób porozumiewania się bywają zaburzone. Codzienny kontakt z takimi osobami wymaga od kadry pedagogicznej, poza wysokimi umiejętnościami dydaktycznymi i wychowawczymi, szczególnego zrozumienia i zaangażowania. Zachowania trudne to agresja, autoagresja, krzyk, niszczenie przedmiotów, które są bardzo często kierowane przeciwko nauczycielom. Czynniki te wpływają obciążająco na stan emocjonalny i psychiczny nauczycieli.
Nauczyciel jest zobowiązany całkowicie zaopiekować się uczniem niepełnosprawnym. To pedagog specjalny jest głównym odbiorcą oczekiwań społecznych, od niego wymaga się radzenia z zachowaniami trudnymi u ucznia. Wymaga się ciągłego kształcenia, a mimo to oligofrenopedagog doświadcza w swej pracy okoliczności, kiedy jego kompetencje i możliwości są niewystarczające w porównaniu z wymaganiami, jakie stawia przed nim rzeczywistość.
Boimy się tego, co przyniesie przyszłość
O specyfice i obciążeniach swojej pracy mówią także terapeuci Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Wyszkowie.
- To przykre i upokarzające, że na łamach prasy musimy udowadniać władzom, które powinny świetnie orientować się w naszej sytuacji, że to, co robimy, to są warunki trudne - mówią. - Praca z osobami niepełnosprawnymi, często wielorako niepełnosprawnymi, nie jest prosta. Wymaga wieloletniego wykształcenia, świetnego przygotowania, ale także predyspozycji, które - wydaje nam się - posiadamy i wykorzystujemy, diagnozując lub pracując z osobami z niepełnosprawnościami. Priorytetem jest dla nas poczucie dobrze wykonanej pracy oraz głębokie przekonanie, że praca ta ma sens. Często słyszymy od naszych podopiecznych i ich rodziców słowa podziękowania i uznania. Bardzo za to dziękujemy, bo to nas uskrzydla i daje energię do pokonywania trudności, przełamywania rutyny, dalszej intensywnej pracy, stałego podnoszenia kwalifikacji, uczenia się nowych form terapii. Po trudnym dniu, nic nie podnosi na duchu tak, jak sygnał, że komuś udało się pomóc, że jakieś dziecko funkcjonuje lepiej. Szkoda tylko, że naszej pracy nie doceniają władze – przyznają z żalem.
7.5 procenta to o 0,5 procenta więcej niż najniższy możliwy dodatek w województwie mazowieckim…
- Na tyle wyceniono nasze zaangażowanie, profesjonalizm, wszechstronność, gotowość do pracy z dziećmi niepełnosprawnymi, zaburzonymi, chorymi psychicznie, uzależnionymi, o zachowaniach destrukcyjnych - mówią.
Tygodniowo w Poradni jest przyjmowanych około 400 osób (badania, terapie - SI, logopedyczna, psychologiczna, pedagogiczna, grupy sojoterapeutyczne). Praca w Poradni to 20 godzin bezpośredniej pracy z dziećmi – o 2 godziny więcej niż nauczyciel w szkole. Każdy z terapeutów jest przygotowany do różnorodnych form pracy, przez co oferta poradni jest niezwykle bogata, dostosowana do potrzeb zgłaszających dzieci i ich rodzin. Poradnia prowadzi indywidualne lub grupowe zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży (muzykoterapia, socjoterapia, Move to Learn, ART, bajkoterapia, psychomotoryka); a także rodziców (Szkoła dla Rodziców i Wychowawców). Zajmuje się terapią rodzin; prowadzi grupy wsparcia; mediacje; interwencje kryzysowe; warsztaty dla dzieci i młodzieży. Udziela także porad i konsultacji; prowadzi wykłady, prelekcje i szkolenia dla nauczycieli i rodziców; zajmuje się działalnością informacyjno-szkoleniową oraz diagnozą.
Poradnia zajmuje się szeroką skalą problemów, wymagających wszechstronnej wiedzy i bogatego doświadczenia, ciągłego podnoszenia umiejętności i kwalifikacji. Nie zawsze są na to pieniądze, na ogół terapeuci finansują je sami.
- Zgłaszają się do nas dzieci i nastolatki z trudnościami szkolnymi, z problemami emocjonalnymi, zaburzeniami i chorobami psychicznymi, w tym z depresją, myślami samobójczymi, ADHD, lękami, nerwicami, autyzmem, mutyzmem wybiórczym, w kryzysie np. z powodu nagłej śmierci bliskiej osoby, po diagnozie ciężkiej choroby, po doświadczeniu napadu czy przemocy - mówią. - Pracujemy z dziećmi, które przejawiają destrukcyjne zachowania, są uzależnione, agresywne, okaleczają się, mają próby samobójcze. I tak jak nauczyciele szkół specjalnych - nie skarżymy się, bo to jest specyfika naszej pracy. Nie zamienilibyśmy jej na inną. Ale wymagamy, by nasza praca była szanowana.
Ta praca nie kończy się po wyjściu z poradni...
- Poza 20 godzinnym pensum, opracowujemy dokumentację prowadzonych terapii, przygotowujemy opinie i orzeczenia, przygotowujemy się do sesji i zajęć na następny dzień. Bo każde z przychodzących do nas dzieci zasługuje i wymaga indywidualnego podejścia - mówią.
Stworzyli zespół ludzi, którzy potrafią zająć się każdą osobą i sprawą w sposób profesjonalny i rzetelny.
- Jeśli trzeba, wyjeżdżamy do pracy tam, gdzie nikt inni jechać nie chce – do osieroconych dzieci, nastolatków po próbie samobójczej, rodzin dotkniętych przemocą. Dyrektor dba o nasze warunki pracy, najlepiej jak potrafi, jednak bez wsparcia i zrozumienie ze strony władz, trudno mu będzie zatrzymać w poradni wykształconych, zaangażowanych pracowników.
Zdaniem terapeutów, ostatnie poczynania wydziału oświaty (zabranie gabinetów do terapii, zmniejszenie budżetu na pomoce, szkolenia i inne potrzeby) powodują, że nie wiedzą, czego mogą się spodziewać dalej.
- Podwyżka, którą rzekomo dostaniemy we wrześniu, w naszym przypadku może wyrówna to, co zabrane nam zostanie teraz, a może trzeba będzie poczekać do następnej „niby podwyżki”. Boimy się tego, co przyniesie przyszłość i dalszych pomysłów na oszczędności władz, bo naprawdę już niewiele można zabrać. Poza naszym zaangażowaniem w pracę z dziećmi, które potrzebują naszej pomocy. Bo pasji do pracy nie zabierze nam nikt - zapewniają.
Jedni dają, drudzy zabierają
Nauczyciele i terapeuci z przykrością wspominają, jak podczas negocjacji wicestarosta Leszek Marszał argumentował, że pensje nauczycieli są przecież regularnie podwyższane ustawowo.
- Z jednej strony dostajemy zagwarantowaną nam należną podwyżkę, ale jednocześnie zabierze się nam dodatki. Ustawowa podwyżka nie jest równa z kwotą, którą Zarząd chce zabrać – odpowiadają nauczyciele. - Gdy mówiliśmy, że w Starostwie Powiatowym dodatki także są wypłacane urzędnikom procentowo od wysokości wynagrodzenia usłyszeliśmy, że nie urzędników dotyczy dyskusja – mówią z rozgoryczeniem nauczyciele i terapeuci.
- Jestem trzy lata przed emeryturą. Oczekiwałam, że wreszcie zacznie mi się lepiej powodzić, że będę godnie zarabiać. A tymczasem to co nam dają, odbierają z drugiej strony – dodaje jedna z terapeutek.
Zdaniem nauczycieli, trzeba wreszcie odwrócić tendencję.
- Od kilku lat ciężar oszczędzania przerzucany jest z organu prowadzącego na dyrektorów szkół, a z dyrektorów na nauczycieli i jesteśmy tym sfrustrowani. W rozmowach z nami pojawił się szantaż, że jeśli nie zaoszczędzimy na dodatkach, to konieczne będą cięcia etatów nauczycieli. Trzeba to odwrócić! Niech powiat słucha tego, co mówimy my, dyrektorzy i niech interweniuje tam, gdzie zapadają decyzje - u posłów, w ministerstwie, w rządzie. Czy my mamy być zakładnikami tego, że we wrześniu zabraknie pieniędzy na pensje lub na dodatki dla nauczycieli? Nie zgadzamy się na to – mówią.