"Rzeźnia Wyszków" to powieść, która gromadzi wszystkie elementy dobrej satyry politycznej. Przejaskrawienie, eskalacja absurdu, krytyka aktualnych zjawisk, a to wszystko elegancko i sprawnie upchnięte w małym miasteczku reprezentowanym przez bohaterów uosabiających konkretne idee.
"Rzeźnia" była dla mnie jednak przede wszystkim świetnym podsumowaniem tego, co miało miejsce w ostatnich latach na scenie politycznej i społecznej w Polsce - a działo się dużo. Takie rzeczy najlepiej serwować sobie na świeżo, bo nie wiem, czy po dziesięciu latach od wydarzeń, którymi inspirowana była "Rzeźnia", byłabym w stanie uwierzyć w to, że część wypowiedzi bohaterów powieści to autentyczne cytaty, a nie fikcja literacka. Ale po kolei!
"Rzeźnia Wyszków", czyli o co tu właściwie chodzi?
Fabuła rozpoczyna się od wybuchu epidemii zarazy. Surfująca po Tinderze sprzedawczyni z lokalnego sklepu spożywczego, burmistrz, który chce uszczęśliwić wszystkich swoich poddanych (nawet, jeśli będzie zmuszony robić to siłą) oraz doktorek zwinnie łączący ginekologię z epidemiologią stawiają czoło nowemu zagrożeniu. Po drugiej stronie barykady stoją religijne sojusze na czele z moherowymi zamachowcami. Czy „rzeźni” da się uniknąć? Nie w Wyszkowie!
Wyszków - stolica oprysz… absurdu
Czytałam "Knurowiec" i byłam przekonana, że "Rzeźnia Wyszków" będzie jego kontynuacją, ale to coś zupełnie nowego, świeżego, jeszcze odważniej eksplorującego aktualne wydarzenia i absurdy na scenie politycznej. Uderzyło mnie to, że w kompletnie odklejonych wypowiedziach bohaterów autor wstawiał autentyczne cytaty polityków i osób medialnych. Książka balansuje pomiędzy jaskrawą karykaturą, a bardzo brzydką prawdą i chociaż różnice pomiędzy tym są wyraźne i wiadomo, co jest groteską, a co podsumowaniem aktualności, to czasami wszystko niebezpiecznie się zaciera, dając miejsce do refleksji.
Powieść jest napisana językiem właściwym temu gatunkowi, narracja jest prosta, lekka, zabawna, a mimo to pojawiają się w niej perełki - i nie mówię tu wcale o wtrąceniach w "języku internetów", żarcikach, odniesieniach do tekstów kultury itp., choć je uwielbiam. Ujęła mnie niesamowicie postać szamanki i jej historia, która jest jak wyjęta z uniwersum Gaimana! Każdy znajdzie coś dla siebie.
To się udało - i to w Wyszkowie!
Brawa dla autora za to, że nie moralizuje wprost, tylko opowiada i eksperymentuje, rozgrywa bohaterów, wrzuca ich w aktualne wydarzenia podkręcone do granic absurdu, a następnie zgodnie z zasadami powieściowego katharsis przedstawia punkt kulminacyjny, który jest eskalacją konfliktu i powoli prowadzi aż do końca niebędącego końcem.
Nie czytam satyr politycznych, generalnie unikam jakiejkolwiek polityki w literaturze, ale wiem, że jeśli Marek Czestkowski wyda kolejną książkę, na pewno po nią sięgnę. Ten język do mnie przemawia, przemawia do mnie ten humor, podoba mi się sposób, w jaki autor analizuje rzeczywistość. Zresztą, nie ma już chyba lepszego sposobu na radzenie sobie z aktualnymi wydarzeniami, jak tylko zdystansować się do nich i się z nich pośmiać.
Książkę polecam każdemu!
Powyższy artykuł jest recenzją książki pt.: "Rzeźnia Wyszków" autorstwa Marka Czestkowskiego
Autorką artykułu jest Paulina Stępień
Czytaj także: https://tubawyszkowa.pl/aktualnosci/czytaj/19453-rzeznia-wyszkow--czy-wywola-lokalne-trzesienie-ziemi
Czytaj także: Literacki debiut wyszkowianina
Czytaj także: Pueblo w centrum Polski, czyli „Knurowiec” Marka Czestkowskiego
Materiał promocyjny
Komentarze
Zostaw komentarz