Z mieszkańcami Kamieńczyka, zrzeszonymi w Stowarzyszeniu "Aktywny Kamieńczyk", spotykamy się na rozmowie gościnnie w remizie miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Jest zimno, ale nikt nie narzeka. Mieszkańcy cieszą się, że mogą korzystać z uprzejmości OSP i z pomieszczeń, które dogrzewają piecykiem elektrycznym. To tu odbywają się zajęcia aerobiku, spotkania integracyjne, warsztaty dla dzieci, zabawy choinkowe.
- Jeśli nie w domach prywatnych, to nie mamy gdzie indziej, a społeczność chce się spotykać. Coś się wreszcie w Kamieńczyku zaczęło dziać, ludziom się podoba, ale nie ma warunków do dalszego rozwoju, nie ma miejsca do przechowania naszych materiałów i zasobów - mówi Anna Pszczółkowska, prezes Stowarzyszenia "Aktywny Kamieńczyk".
Najgorzej z seniorami, bo do nieogrzewanego na co dzień lokalu nie bardzo chcą przychodzić, aby się nie przeziębić.
- A bardzo chcieliby wychodzić do ludzi, spotykać się, bo nikt do tej pory o nich nie pamiętał, nie dbał - mówią przedstawiciele stowarzyszenia.
We wsi aktywnie działa również Koło Gospodyń Wiejskich i boryka się z podobnymi problemami. Dlatego mieszkańcy skupieni wokół tych grup wyszli z inicjatywą stworzenia w Kamieńczyku miejsca spotkań, miejsca integracji i aktywności - Wiejskiego Domu Kultury. Napisali petycję do burmistrza, pod którą do tej pory zebrali ponad 280 podpisów.
- Społeczność Kamieńczyka liczy około 670 mieszkańców i składa się zasadniczo z osób starszych i rodzin z młodymi dziećmi. Zarówno jedna jak i druga grupa mają potrzeby społeczne, których w obecnym stanie nie mają możliwości spełnienia. Chociaż Kamieńczyk to malownicza miejscowość, otoczona Nadbużańskim Parkiem Krajobrazowym, nie rozwija się tak jakby tego oczekiwali mieszkańcy. Stowarzyszenia, które tu działają - Koło Gospodyń Wiejskich i Stowarzyszenie "Aktywny Kamieńczyk" nie mają godnej siedziby, by móc organizować warsztaty, imprezy cykliczne czy zajęcia sportowo-rekreacyjne i edukacyjne dla mieszkańców - piszą do burmistrza mieszkańcy.
Ich zdaniem, nowy Wiejski Dom Kultury dałby wsi możliwość przede wszystkim rozwoju.
- Świetlice wiejskie powstają w miejscach, gdzie liczba mieszkańców jest niejednokrotnie o połowę mniejsza od Kamieńczyka (przykład - pobliski Barchów w gminie Łochów). Biorąc pod uwagę potencjał jaki kryje nasza miejscowość, jej walory przyrodnicze, historyczne i etnograficzne, widząc też to ile turystów odwiedza Kamieńczyk i słuchając głosów wielu mieszkańców, postanowiliśmy wyjść z inicjatywą budowy Wiejskiego Domu Kultury. Projekt obejmowałby budowę sali, z zapleczem sanitarnym, która zmieniałaby swoje przeznaczenie w zależności od potrzeb. W sali znajdowałaby się Izba Pamięci Kardynała Wyszyńskiego - zbiory, które niszczały w zawalającym się obecnie budynku, zostały przeniesione do kościoła. Jednak postać Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa 1000-lecia zasługuje na eksponowanie szerszej publiczności na stałej wystawie. Taka wystawa fotografii związana z Prymasem zawisłaby na ścianach WDK. Sala stałaby się także miejscem na cykliczne wystawy malarstwa lokalnych artystów (m.in. Pani Katarzyny Słowikowskiej-Zakrzewskiej oraz Pani Marii Słowikowskiej). Korzystałaby z niej także miejscowa sekcja fitness, byłoby to również miejsce organizacji warsztatów w sezonie jesienno-zimowym, pokazów, prelekcji czy spotkań dla seniorów. Na sali chcielibyśmy zaaranżować kącik biblioteczny i małą czytelnię. W sezonie letnim, w weekendy, Wiejski Dom Kultury zamieniałby się w kawiarenkę -z wypiekami własnego wyrobu serwowanymi przez Koło Gospodyń, kawą i herbatą - wychodząc naprzeciw turystyce kajakarskiej „Nowoczesnym Flisakom” - piszą w petycji do burmistrza mieszkańcy.
Jako siedzibę domu kultury mieszkańcy widzą budynek przy rynku w Kamieńczyku. Budynek i grunt jest gminny. To jest obecnie ruina, która cały czas niszczeje. Jakiś czas temu była tam Izba Pamięci Kardynała Wyszyńskiego, ale obecnie budynek nie nadaje się do użytku. Z uwagi na jego stan, eksponaty zostały przeniesione do kościoła. Proboszcz też by chciał, by wróciły pod dach, do ciepła - mówią mieszkańcy.
Pozostaje jednak pytanie, skąd pozyskać środki i materiały budowlane oraz ręce do pracy, a także wykonać profesjonalny projekt domu kultury? I na to mieszkańcy mają pomysł:
- Nie od dziś wiadomo, że Kamieńczyk to zagłębie stolarzy, cieśli i różnych specjalistów wykonujących prace w drewnie. Po wstępnych rozmowach, wiemy, że lokalna społeczność z przyjemnością połączyłaby swoje siły i w „czynie społecznym” wybudowała Dom. Materiały możemy częściowo pozyskać od Wspólnoty Gruntowo-Leśnej. Mieszkańcy byliby zobowiązani, gdyby Szanowny Pan Burmistrz - Piotr Płochocki, uruchomił machinę urzędniczą w celu dopełnienia wszelkich formalności, niezbędnych do budowy, oraz wsparł naszą inicjatywę finansowo - piszą w petycji.
Ze swoimi postulatami i z burmistrzem Piotrem Płochockim oraz jego zastępcą Piotrem Eychlerem mieszkańcy spotkali się w styczniu.
- Spotkanie odbyło się w muzeum p. Henryka Słowikowskiego. Miejsce tego spotkania zdeterminowało jego przebieg, bo dowiedzieliśmy się, że państwo Słowikowscy i pan burmistrz chcą, by gmina przywróciła ten budynek przy rynku do użytku i by tam przeniosło się muzeum etnograficzno-historyczne. My nie jesteśmy przeciwko muzeum, ale mieszkańcy poparli naszą inicjatywę. My nie mamy gdzie czegoś pobudować, a to jest jedyny plac gminny nadający się na Wiejski Dom Kultury. Burmistrz powiedział, że widzi, jakie są potrzeby ludzi, że mamy dobry pomysł, ale on w tym miejscu widzi rozbudowę budynku na muzeum. Świetlicę wiejską czy dom kultury jego zdaniem można natomiast zrobić w budynku po dawnej przychodni, który należy do Wspólnoty Gruntowej. Czyli niejako zadysponował nieswoim budynkiem, bez poinformowania Wspólnoty - relacjonują mieszkańcy.
Przyznają, że po tych informacjach nastąpiła konsternacja.
- Jeśli pan burmistrz pójdzie tą drogą, że tam będzie muzeum, to bardzo podzieli społeczność. To miejsce widzi dla jednej rodziny, a tu jest 670 mieszkańców, którzy nie mają się gdzie spotkać, gdzie pójść. Poparcie społeczne dla naszego pomysłu jest duże, natomiast pytając o poparcie dla pomysłu muzeum, słyszymy zdziwienie i same negatywne głosy - mówią mieszkańcy.
W rozmowie kilkukrotnie podkreślają, że nie są przeciwni muzeum.
- My to doceniamy, szanujemy. Sami przekazaliśmy tam eksponaty. Ale chodzi nam o priorytety. Muzeum jest prywatne i ma swoją siedzibę, poza tym p. Słowikowski ma dużą działkę w historycznym miejscu, po młynie, i można by tam np. stodołę postawić i przenieść eksponaty. A my nie mamy się gdzie podziać. Dla burmistrza jest ważniejsze, żeby tę historię wyeksponować, niż zaspokajać bieżące potrzeby mieszkańców. Siedzi jakby w swojej epoce, nie idzie z duchem czasu. My naprawdę nie jesteśmy przeciwko muzeum, ale nie chcemy się zgodzić na to, że wszystkie środki finansowe gminy pójdą na jedno muzeum, a my zostaniemy znowu z niczym na wiele lat. A mamy pomysł, jak stworzyć dom kultury, gdzie będzie miejsce także na izbę pamięci, ale i wystawy czasowe - także eksponatów od pana Henryka, aby pogodzić wszystkich - mówią mieszkańcy.
Burmistrzowi nie podobał się jednak pomysł łączenia tych funkcji - domu kultury czy świetlicy wiejskiej z muzeum - w jednym budynku.
- To problem, bo zbiory muzeum są duże i liczne. Pan burmistrz podał przykład imprez, „osiemastek”, tłumacząc, że jak ktoś nie zgasi światła albo nie zamknie drzwi, nie dopilnuje, to ktoś może wejść i zniszczyć albo rozkraść zbiory muzeum, i że to w ogóle ze sobą nie współgra - tu imprezy, rozrywka, tu muzeum - mówią mieszkańcy.
Poza tym gminna działka jest za mała na jakiś rozbudowany obiekt.
Zdaniem burmistrza, na siedzibę domu kultury czy świetlicy lepiej nadaje się budynek i działka - także przy rynku - należące do Wspólnoty Gruntowej. On także wymaga jednak dużych nakładów finansowych, bo jest bardzo zdegradowany.
- Dziwi nas, że zamiast wyremontować lub wyburzyć i postawić nowy własny budynek, burmistrz proponuje remont lub budowę dwóch budynków, w tym jednego nie będącego własnością gminy. Czy gmina może dofinansować inwestycję Wspólnoty? - zastanawiają się mieszkańcy.
Burmistrz zapewnia, że nic nie jest przesądzone i żadna decyzja nie zapadła.
- Zdiagnozowałem jedynie, że jest potrzeba w Kamieńczyku dwóch obiektów i kierunkowo powiedziałem, jakie są możliwości, ale to wszystko luźna koncepcja - mówi Piotr Płochocki. - A możliwości są takie, że łatwiej by było nam jako gminie zdobyć dofinansowanie na muzeum, bo na wiejski dom kultury czy świetlicę, to ciężka sprawa. Musimy rozpatrywać to w kategoriach dwóch oddzielonych potrzeb, bo nie widzę możliwości połączenia funkcji muzeum i świetlicy w jednym, gminnym budynku. Przy świetlicy potrzebna jest większa działka, na jakieś aktywności towarzyszące i taką przestrzeń - zarówno w budynku jak i na działce - daje właśnie nieruchomość Wspólnoty Gruntowej. Na gminnej działce tylko muzeum da się zbudować. Mieszkańcy cały czas mają budynek Wspólnoty Gruntowej i to tylko kwestia dogadania się między sobą.
Sęk w tym, że burmistrz mówi o dysponowaniu obiektem prywatnym, a członkowie Wspólnoty nie muszą zgadzać się na udostępnienie go na cele publiczne, dla osób spoza Wspólnoty. I tego właśnie najbardziej obawiają się mieszkańcy postulujący o budowę domu kultury na gminnej nieruchomości.
- Nam się bardzo dobrze współpracuje z obecnym zarządem Wspólnoty, ale co jeśli zarząd za kilka lat się zmieni i zdecyduje, że budynek ma być dostępny tylko dla jej członków? Zostaniemy na lodzie - mówią mieszkańcy.
- Ja się za Wspólnotę z ludźmi nie dogadam - kwituje jednak burmistrz. - Jeśli chodzi o Wspólnotę i ich budynek, możemy pomóc jej zdobyć dofinansowanie, bo już w wakacje zarząd sygnalizował, że będzie chciał adaptować budynek na potrzeby mieszkańców. Powiedziałem więc, żeby wypracowali we Wspólnocie jakieś zdanie, propozycje i możemy współdziałać, ale zważyć trzeba wszystkie argumenty, na co łatwiej uda się pozyskać środki i z czym wcześniej ruszyć.
Jeśli chodzi o przeniesienie muzeum do nowego, gminnego budynku, burmistrz mówi o luźnych propozycjach podpisania umowy i użyczenia gminie zbiorów na dłuższy czas, np. 10 lat, bez praw własności.
- To sprawa przyszłości i to odległej. Ja eksponatów ot tak nie wypuszczę, bo pójdą na zatracenie - mówi Henryk Słowikowski, który zapewnia, że nie zabiegał w gminie o nową siedzibę muzeum.
Mieszkańcy cieszą się, że rozmowy w ogóle zostały zainicjowane. Liczą na ciąg dalszy. W najbliższym czasie ma się zebrać zarząd Wspólnoty Gruntowej, aby wypracować stanowisko. Wszyscy chcą się także spotkać ponownie z władzami gminy.
- Poznaliśmy punkt widzenia pana burmistrza, ale jest konieczna rozmowa o tym, jak podzieli fundusze między muzeum a siedzibę, którą mamy sobie zbudować. Burmistrz powiedział, że piłeczka jest po naszej stronie - mówią mieszkańcy.
- Wytłumaczyłem po prostu, jakie są możliwości, szanse i który wybór jest bardziej racjonalny. To wszystko luźne koncepcje, będziemy jeszcze rozmawiać - podkreśla Piotr Płochocki.