Pytania o działania w temacie zapobiegania powodzi

Autor: Monika Grzelecka

Powiat | Poniedziałek, 18 lis 2024 00:00

W październiku w Wyszkowie odbyło się spotkanie samorządowców i mieszkańców z przedstawicielami Wód Polskich i wojewody w temacie ochrony przeciwpowodziowej Powiatu Wyszkowskiego. O efekty tego spotkania pytał na ostatniej sesji Rady Powiatu Bartłomiej Adler. Chciał dowiedzieć się m.in. jakie działania podjęto w celu zabezpieczenia najbardziej zagrożonych miejscowości przed ewentualnym zalaniem, czy przeanalizowano ich negatywne skutki dla innych odcinków rzeki, czy też jaka będzie polityka wydawania pozwoleń na budowę na terenach zalewowych.

Powiat

REKLAMA

Przypomnijmy, że spotkanie odbyło się z inicjatywy mieszkańców zalewanych miejscowości na zaproszenie starosty. Uczestniczyli w nim przedstawiciele Wód Polskich, wojewody mazowieckiego, wójtowie i burmistrz gmin Wyszków, Zabrodzie, Somianka, Brańszczyk, mieszkańcy Deskurowa, Młynarzy i Gulczewa. Tematyka spotkania dotyczyła głównie sytuacji, która miała miejsce na początku tego roku, czyli powodzi na terenie Powiatu Wyszkowskiego. Co od tamtej pory zrobiły Wody Polskie, co zamierza zrobić Powiat Wyszkowski, aby zapobiec sytuacji w przyszłości - pytał radny Bartłomiej Adler.

"Nie wcześniej niż 10 lat"

Wyjaśnień udzielał wicestarosta Tadeusz Kuchta (na zdj.).

- Z informacji, jakie uzyskaliśmy od przedstawiciela Wód Polskich, zostało już rozpoczęte postępowanie przetargowe i została wyłoniona firma, przygotowująca dokumentacje projektowe dotyczące pogłębiania, udrożniania, regulacji rzeki od Zalewu, czyli od ujścia, do 12 kilometra - to jest do odcinka Jackowo Dolne. I tu wszystko - można by było powiedzieć, że poszłoby sprawnie - gdyby nie było potrzeba decyzji oddziaływania na środowisko. Z rozmów z dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zapewniono nas, że jeżeli dokumentacja będzie dobrze przygotowana przez Wody Polskie, to nie będą tego analizować w zakresie ochrony przyrody. Zaznaczę, że tylko wtedy jeśli dokumentacja będzie dobrze przygotowana. Z drugiej strony rozpoczęto też postępowanie przetargowe na wykonanie dokumentacji odcinka od 12 kilometra do 48 kilometra, czyli do ujścia Liwca. Wiadomo, że ten czas trzeba określić na wykonanie tej dokumentacji jednej i drugiej w granicach dwóch do trzech lat, a wykonanie to tak perspektywicznie jeśliby w dobrym tempie było, to w okresie nie wcześniej niż 10 lat. Z tego względu, że środki finansowe, które są bardzo duże na pogłębienie tego odcinka, część poszło na powódź na Dolnym Śląsku - powiedział.

"To nie jest nasze zadanie"

- Czy do tego czasu są przewidziane jakieś inne działania? Czy powiat czy osoby, które brały udział w tych spotkaniach, planują podejmować jakieś działania? - pytał Bartłomiej Adler.

- Tak jak mówiłem na wstępnie, to nie jest nasze zadanie. To nie są tereny należące do powiatu, do wójta, czy do burmistrza. My możemy tylko koordynować te sprawy w nawiązaniu do Wód Polskich i prosić dyrekcję, aby przyspieszyła. Swego czasu zostało zrobione 2 km "bagrowania" od ujścia rzeki i z opinii, którą nam ustnie powiedziano uznano, że bardzo to nie zdało egzaminu z tego względu, że naszło z powrotem tego piachu z terenu dalszego. Wojewoda tylko zaznaczył, że w razie powodzi jest w stanie uruchomić wojsko do pomocy, żeby tylko do niego się z tym zgłosić. I tylko w takim zakresie na dzień dzisiejszy mówił - odpowiadał wicestarosta Tadeusz Kuchta.

- Czyli pan dyrektor z Wód Polskich przedstawił sprawę tak, że trzeba było z Powiatu Wyszkowskiego, z rzeki Bug, która nie ma nic do Odry, na trzy powiaty w Kłodzku przenieść teraz środki, żeby leczyć chorobę, która już zaistniała, a nie uprawiać profilaktyki w naszym powiecie? Ja nie wiem, czy ja na takim spotkaniu nie zapytałbym pana dyrektora, czy mu wody dać czy się dobrze czuje? Dla mnie taka wypowiedz jest nie do przyjęcia - ripostował radny Paweł Deluga

- Muszę powiedzieć panu, że na wniosek starosty chcemy zorganizować ponowne spotkanie w listopadzie z Wodami Polskimi na temat dalszej pracy na rzece Bug i ochrony przeciwpowodziowej - zapowiedział Tadeusz Kuchta. Radni wyrazili wolę udziału w rozmowach. 

Co z zatorem i wyspami?

Na październikowym spotkaniu mieszkańcy pytali przedstawicieli Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, kiedy zostanie usunięty zator na tzw. "Białej Górze"? To ich zdaniem przyczyna ostatniej powodzi i jej skali.

- Jest możliwość udrożnienia tego, ale na chwilę, kiedy mieliśmy spotkanie, nie ma możliwości żadnego sprzętu pływającego wprowadzić ze względu na niski poziom wody. Będą to realizować etapami, w ciągu roku czy dwóch, zanim zostanie podjęte działanie na całym odcinku rzeki Bug. Jest to możliwe, środki finansowe w części mają, ale to nie jest też tak szybko, że to zrobią - mówił wicestarosta.

Dodał, że podczas wiosennej powodzi były realne przeszkody w usunięciu tego zatoru:

- Nie można było użyć materiałów wybuchowych ze względu na ochronę przyrody, jak i na mieszkańców. Lodołamacz też nie może wpłynąć, bo jest za niski stan wód. Najlepiej, gdyby wszystko to samoczynnie pogoda doprowadziła, żeby zatory rozbiły się - mówił.

Mieszkańcy podczas październikowego spotkania chcieli się także dowiedzieć, kiedy zostaną usunięte dwie tzw. wysepki na rzece.

- Ich ta sprawa interesuje najbardziej z tego względu, żeby nie zalewało Deskurowa i Młynarzy - wyjaśniał wicestarosta. - Natomiast nie można sobie iść na wał i go zabezpieczać. Takiej zgody nie ma. Trzeba mieć odpowiednie dokumenty zrobione, a dokumenty może zrobić tylko gospodarstwo Wody Polskie - mówił wicestarosta.

Bez wodowskazu w Gulczewie

Tadeusz Kuchta przedstawił także działania, jakie w omawianym temacie zostały w ostatnim czasie - od październikowego spotkania - podjęte przez Powiat Wyszkowski.

- My ze swojej strony zabezpieczyliśmy Państwową Straż Pożarną w rękawy, worki i łopaty oraz taki podstawowy sprzęt, który możemy dostarczyć Zarządzaniu Kryzysowemu do Centrum Dowodzenia PSP. Także z inicjatywy Starostwa Powiatowego, na prośbę mieszkańców Młynarzy i Gulczewa 20 września składaliśmy wniosek o dodatkowy wodowskaz na rzece Bug w Gulczewie, z tego względu, że różnica wskazań między Wyszkowem a Popowem nie odzwierciedla tego, co jest na Młynarzach i Gulczewie. Mieszkańcy się dopominali tego, bo naprawdę jest różnica, bo jak w Wyszkowie spada, to w Gulczewie naprzeciw Młynarzy nie ma takiego efektu. Na rejonie Popowa tak samo - mówił Tadeusz Kuchta.

Niestety, odpowiedź z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej jest negatywna.

- Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej po dogłębnej analizie hydrologicznej nie znajduje w chwili obecnej merytorycznego uzasadnienia dla budowy nowej stacji hydrologicznej w miejscowości Gulczewo. Istniejąca stacja hydrologiczna Wyszków na rzece Bug odzwierciedla charakterystykę hydrologiczną w okolicy miejscowości Gulczewo. Jednocześnie dziękujemy za zainteresowanie się budową stacji, zapewniając, że Instytut dokłada wszelkich starań, aby sieć stacji hydrologicznych wchodzących w skład Państwowej Służby Hydrologiczno-Meteorologicznej odzwierciedlała pełny zakres pomiarów, niezbędny do generowania prawidłowych prognoz i ostrzeżeń - zacytował wicestarosta.  

- To, co możemy, staramy się zabezpieczyć. Nie wiemy, jakie działania podejmują wójtowie czy burmistrz z tego względu, że na tym spotkaniu nic nie przedstawiano - dodał.

"Działania, które drenują rzekę"

- Czy planowane działania były omawiane w kontekście potencjalnych negatywnych zmian, które mogą przynieść te działania? Mam na myśli to pogłębianie do 48 km - pytał radny Bartłomiej Adler. - Czy te działania były może dyskutowane z innymi jednostkami samorządu, które znajdują się na jeszcze wyższych odcinkach rzeki Bug? Mamy chyba świadomość, że mówimy o rzece, która ma ponad 700 kilometrów i nasze działania, które podejmujemy na ostatnim odcinku rzeki, wpływają na rzekę praktycznie u jej ujścia. To, co planujemy, tak naprawdę są to działania, które drenują rzekę i skupione są tylko na odprowadzaniu wody. Dlatego chciałbym wiedzieć, czy państwo odnosili się do takich działań na tych spotkaniach?

- Udział w tym spotkaniu był z przedstawicielem Wód Polskich, zbiornika Dębę i Gospodarstwa Wodnego należącego do Wód Polskich Okręgu Warszawa i nie brali udziału przedstawiciel Wód Polskich rejonu Lublina. W tamtym terenie - z tego co wiem z informacji przekazanych przez naczelnika będącego na spotkaniu w Powiecie Sokołowskim, dotyczącym udrożnienia dawnych tam i zasów, które były w tamtych czasach a zostały zlikwidowane lub zniszczone - to, że podejmą się tego działania przy udziale Wód Polskich rejonu Lublina. Nie wiem, na jakim etapie to jest, bo nie byliśmy zaproszeni do współpracy. Stacja Dębe nie może też sobie pozwolić, kiedy jest duży stan wody na rzece Bug, na spuszczanie jej dalej, bo wtedy zostają znów zalewane tereny niżej położone. Oni muszą uwzględniać i tereny przed i zaporą, jak i za zaporą - odpowiadał wicestarosta.

"Będą dalej wydawane pozwolenia?"

- Z mediów społecznościowych dowiedziałem się, że poruszany był temat wydawania zgody na budowę na terenach zalewowych czy na terenach potencjalne zagrożonych powodzią. I pytanie: czy przy takim gremium, które brało udział w tych spotkaniach, udało się może państwu wypracować jakieś wspólne stanowisko? Czy na terenach, które są zagrożone powodzią, będą dalej wydawane pozwolenia na budowę, czy ten temat został zupełnie pominięty? - pytał dalej Bartłomiej Adler.

- Żaden z wójtów tego tematu nie przedstawił. Z tego co wiem, tam, gdzie nie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego gminy, wydawane są decyzje dotyczące warunków zabudowy - wójtowie ostrożnie podchodzą do tego tematu. Wiemy, że w większości wójtowie nie mają planów zagospodarowania a obowiązkiem będzie chyba do końca 2026 roku sporządzenia planów ogólnych - mówił wicestarosta.

"Omówili zadania gmin i powiatu"

Temat ochrony przeciwpowodziowej został poruszony także 8 listopada na spotkaniu szefów powiatowych jednostek organizacyjnych z wójtami i burmistrzem, które zorganizowała starosta Marzena Dyl i zarząd powiatu. Jak dowiadujemy się z oficjalnego komunikatu Starostwa Powiatowego, "na końcu spotkania omówiono zadania gmin i powiatu w zakresie ochrony przeciwpowodziowej a także, przedstawiono ramowy plan spotkania z przedstawicielami Wód Polskich".

- W tym miejscu warto zaznaczyć, że ochrona przed powodzią jest zadaniem Wód Polskich oraz organów administracji rządowej i samorządowej (art. 163 ust. 1 Prawo Wodne). Na najniższym szczeblu administracji samorządowej obowiązek przeciwdziałania powodziom spoczywa na gminach (zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty). Do zadań wójta, burmistrza należy w szczególności kierowanie, monitorowanie, planowanie, reagowanie i usuwanie skutków zagrożeń na terenie gminy (art. 19 ust. 2 ustawy o zarządzaniu kryzysowym), określenie oceny stanu zagrożenia powodziowego, ochrona przeciwpowodziowa, w tym wyposażenia i utrzymanie gminnego magazynu przeciwpowodziowego (art. 7 ust. 1 pkt 14 ustawy o samorządzie gminnym), opracowywanie planu operacyjnego ochrony przed powodzią (oraz Plan Zarządzania Kryzysowego) oraz ogłaszanie i odwoływanie pogotowia i alarmu przeciwpowodziowego (art. 31a ustawy o samorządzie gminnym), na terenie powiatu są to również tożsame zadania Starosty (art. 34 ust. 1a ustawy o samorządzie powiatowym), ochrona ludności poprzez między innymi ostrzeganie, alarmowanie i informowanie ludności o zagrożeniach powodziowych, prowadzenie ewakuacji mieszkańców, zwierząt oraz ratowanie mienia i zapewnienie ewakuowanej ludności pomocy materialnej i socjalnej. Starosta natomiast koordynuje działaniami na obszarze powiatu, przy pomocy podległych sobie służb, inspekcji i straży wspomaganych przez organizacje pozarządowe. Udziela niezbędnej pomocy władzom gminnym, których działania w zaistniałej sytuacji nie zapewniają prowadzenia skutecznych działań. Starosta może wystąpić do wojewody o stosowną pomoc, w tym również pomoc wojska - poinformowało po spotkaniu Starostwo Powiatowe. 

REKLAMA

Tagi.


Komentarze (1).

REKLAMA

wyszkowiak

Z obsługą całodobową aptek nie wyszło to może z prewencją przeciwpowodziową na Bugu ? Niestety przez 10 (czytaj dziesięć) lat starostwo niewiele może bo to nie jej teren, nie wie czy będzie dobrze zrobiona decyzja środowiskowa. 10 lat lenistwa w tej sprawie. Może rozdać worki, przygotować do działania PSP, po powodzi może rozdać 2 tysiące poszkodowanym, następnie 8 tysięcy, a 100 tysięcy czy 200 tysięcy na odbudowę zalanego domu jak się uda. Płacimy każdemu zarządzającemu w starostwie dziesiątki tysięcy złotych na nic nie możemy liczyć.

Zostaw komentarz.

REKLAMA

Polecane firmy.

Usługi specjalistyczne
Pracownia Geodezyjna GRAF

3 Maja 5a/2 07-200 Wyszków

[email protected]

501 593 357

www.pggraf.pl

Ubezpieczenia
Multiagencja Ubezpieczeniowa - JANINA NOGA

ul. Pułtuska 133/10 07-200 Wyszków

[email protected]

608 554 520, 29 743 34 01

www.ubezpieczeniawyszkow.pl

REKLAMA

Najnowsze komentarze.

"Żeby nie budziły dyskomfortu dla urzędników"

Znający się do p. burmistrza Piotra Płochockiego

Piotrze, wycofaj się z tego, bo w "sprawach różnych" to radni powinni de facto Ciebie pytać a nie urzędników, a Ty powinieneś im odpowiadać bez uników. Nie będziesz wiedział o podstawowych i ważnych sprawach jak duży przetarg (a po roku wiemy, że wiedział będziesz śladowo), to posiłkuj się wtedy naczelnikami. A jeśli już zaczniesz zaskakiwać radnych i publikę zorientowaniem to zaczniesz powoli zyskiwać jako burmistrz Naczelniczka od przetargów nie może znać wszystkich szczególików z procedury i literówek? Tak, ale rzetelne ustalanie terminów koniecznych do przygotowania oferty z poszanowaniem równej konkurencji jest jednym z podstawowych obowiązków zamawiającego. I dlatego zapytana o to Żaneta Kozak, owa kierowniczka od przetargów, nie może wpadać w dyskomfort i rezonans emocjonalny. To burmistrz odpowiada za to osobiście, a kierowniczka jeśli w jego imieniu nie ogarnia, powinna dostać adekwatne do wiedzy i możliwości stanowisko, dając spokojny sen burmistrzowi, radnym oraz samej sobie. Radny Karłowicz najwyraźniej jest praktykiem, zna rzeczy i słusznie kładzie uwagę na wymagany termin do złożenia ofert, bo to także może być czynnikiem cenotwórczym w ofertach przetargowych. Podniesiona kwestia możliwego zarządzania urzędnikami przez przewodniczącego RM jest już dawno ustalona. Przełożonym urzędnika jest burmistrz i wyłącznie od niego zależy czy kierownicy/urzędnicy będą na sesji czy nie, ale jak wcześniej pisałem, w wyszkowskich realiach ryzykownie jest zostawiać burmistrza na sesjach samego z doświadczonymi radnymi. I ważne jeszcze, żeby adwokat w kwestiach oczywistych nie "sugerował ostrożności w zarządzaniu...." jeśli coś wie, bo doczytał. Niech uczy burmistrza, że coś jest tak, inne inaczej, jeszcze w czymś tam to interpretacje są różne i nie wiadomo, więc zaleca ostrożność. Warto zadbać o dobrą obsługę prawną. Piotrze, nie próbuj być autorytarny w stosunku do radnych, bo to nie Twoi podwładni, a Ty nie dźwigniesz tego wg własnego pomysłu. Odpuść dla swojego dobra, bo za chwilę możesz mieć nieznany dotąd ze swej mocy wydatek energetyczny i emocjonalny przed, w trakcie i po sesjach Rady Miejskiej. Wszystko co napisałem jest czynem w dobrej wierze i w najlepszej intencji. Stawiając krzyżyk przy Płochockim, zagłosowałem przeciwko kolejnej kadencji Nowosielskiego, tym razem prowadzonej z drugiego rzędu. Położyłem w tym nadzieję. Nie byłem sam. Pozwól nam zagłosować kiedyś tylko na Ciebie...

Nadchodzące wydarzenia.

REKLAMA

Okazje.

REKLAMA