24 lipca odbyło się posiedzenie połączonych komisji: Skarg, Wniosków i Petycji oraz Oświaty, Kultury i Promocji. Jedynym tematem, jakim zajmowały się komisje, była sytuacja w Zespole Placówek Oświatowych w Brańszczyku. Od kilku miesięcy trwa tam konflikt między częścią rodziców a dyrektor szkoły i przedszkola.
Czytaj także: "Odwołanie jest nieuniknione". Konflikt w radzie pedagogicznej ZPO w Brańszczyku
Czytaj także: Po skardze nauczycieli jest skarga rodziców
Komisje, które przez ostatnie tygodnie analizowały dokumenty w sprawie, zajęły oficjalne stanowisko. Niemal jednogłośnie (w głosowaniu udział wzięło dziesięcioro radnych od głosu; od głosu wstrzymał się jedynie radny Waldemar Pakieła - red.) radni uznali za zasadne obydwie skargi złożone na Agnieszkę Eychler. Pierwszą w 2023 roku napisali nauczyciele i pracownicy szkoły, drugą - w maju tego roku - rodzice.
Skargi dotyczyły nienależytego wykonywania obowiązków przez panią dyrekror. Wiele miejsca poświęcono w nich także kwestii braku współpracy z organami szkoły, fatalnej atmosfery w placówce, przez co z pracy w niej zrezygnowało wielu cenionych i lubianych nauczycieli. Przed podjęciem decyzji radni zapoznali się z protokołem pokontrolnym z kontroli przeprowadzonej przez Kuratorium Oświaty, skargami rodziców i nauczycieli, a także kilkoma anonimami, jak również opinią Kuratorium w sprawie odwołania dyrektorki. W dniu posiedzenia komisji radni mogli także po raz kolejny wysłuchać argumentów dwóch zwaśnionych stron, gdyż w spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele rodziców, a także sama Agnieszka Eychler.
- Uznajecie Państwo skargi za zasadne - chciałam zapytać na jakiej podstawie? Chciałam prosić o opinię kuratora oświaty, jak również na czym polega nienależyte wykonywanie obowiązków, bo uznaliście Państwo, że ta skarga jest zasadna? - dopytywała radnych dyrektor ZPO.
- Na podstawie przedstawionych materiałów przedstawionych radnym. Przeanalizowaliśmy skargi z tego roku i z tamtego roku. Po analizie tych dokumentów, skarg, opinii kuratora oświaty po prostu radni zadecydowali, że skarga jest zasadna. Uzasadnienie zostanie przygotowane i przedstawione na sesji - odpowiadał przewodniczący Komisji Oświaty Paweł Bralewski.
- Poprzednia Rada też analizowała skargi i uznała za niezasadne. Czy to prawda? - dopytywała Agnieszka Eychler.
- Nie miało to miejsca. Nad tamtą skargą (rady pedagogicznej - red.) głosowaliśmy już my, jako członkowie nowej Rady. Był przygotowany projekt uchwały, ale w czerwcu nowa Rada go odrzuciła. A projekt uchwały był o uznanie skargi za bezzasadną - potwierdził Paweł Bralewski.
- Czyli tamta komisja uznała projekt skargę za bezzasadną, natomiast państwo dzisiaj po miesiącu pracy uznaliście za zasadną? Tak? - dopytywała dyrektor Eychler.
Radny Bralewski wyjaśniał, że pierwsza skarga rozpatrywana była tylko raz, w obecnej kadencji. Komisja i Rada Gminy poprzedniej kadencji pozostawiła ją bez rozpatrzenia.
- To nie tamta komisja przygotowywała projekt uchwały. To zostało przygotowane przez panią prawnik. Ze względu na to, że nie rozpatrywaliśmy tamtego projektu uchwały, odrzuciliśmy go, bo chcieliśmy sami zapoznać się ze sprawą - mówił.
"Slogany a nie konkrety"
Agnieszka Eychler zarzuciła, że w obydwu skargach jest szereg ogólników, a mało konkretów. Jej zdaniem, poruszone w skargach kwestie można było wyjaśnić podczas spotkania z rodzicami.
- Z naszej strony była wola spotkania wyrażona w maju przed złożeniem skargi. Z tą propozycją wyszłam do wójta, ale pani dyrektor nie chciała się spotkać. Indywidualnie mieliśmy wiele spotkań i nic konstruktywnego z nich nie wynikało. Nie widzę sensu rozmów - odparła przedstawicielka rodziców Monika Wachowska.
- Nie wiedziałam o spotkaniu majowym, chętnie bym przystała, bo rozmowy są potrzebne - odparła Agnieszka Eychler. - Ogólnie to są zarzuty: "bo my chcemy, bo pani dyrektor robi złe rzeczy". To są slogany a nie konkretne informacje. Z nauczycielami mi się bardzo dobrze współpracuje. Jestem zdziwiona. Nie widzę woli współpracy ze strony rodziców i nie widziałam jej od początku. To jest po prostu „my chcemy, żeby pani już nie pracowała, żeby pani już odeszła”. Piszecie: "nie będzie co zbierać, zła współpraca" - to są slogany a ja proszę o konkretne sytuacje. Ja chcę współpracować, wiadomo, że każdy może popełnić błąd. Ja zawsze jestem gotowa na współpracę, na propozycje. Nie blokuję propozycji nauczycieli ani rodziców. Ale tu nikt się o nic nie zwrócił a raptem pojawiło się to w piśmie, a nikt nigdy nie sygnalizował, nie przyszedł do sekretariatu. Nagle są pisma, z których wynika, że ja nagle mam odejść. A niby dlaczego? Ja przyszłam do pracy, ciężko pracuję.
Zwróciła się też do radnych:
- Przykro mi bardzo, że uznajecie te wnioski za zasadne. Z wieloma z państwem współpracowałam, a dzisiaj się dowiaduję, że te wszystkie rzeczy wypisane na mnie są prawdziwe. To nie są prawdziwe... - stwierdziła Agnieszka Eychler.
"Uwierzyliście rodzicom i nauczycielom"
Monika Wachowska zwróciła się do radnych:
- Uznaliście Państwo obydwie skargi za zasadne - to dla nas sygnał, że Państwo uwierzyliście i rodzicom, i nauczycielom. Ale co dla nas z tego wyniknie? W tym roku ze szkoły odeszła kolejna nauczycielka i żegnała się z nami płacząc. Nie było to łzy wzruszenia, ale bezradności. Te sytuacje opisane w skargach nadal mają miejsce. Chcemy, żeby ta sytuacja w szkole się poprawiła i żebyśmy jak najszybciej zaczęli normalnie funkcjonować w tej placówce - podkreślała.
Inne matki zaczęly przytaczać sytuacje z życia szkoły i zadawać pytania pani dyrektor.
- Konkrety chcemy przytoczyć, bo pani zarzuca, że są ogólniki - mówiły.
- Moje bliźniaki są w VII klasie. Dlaczego będzie to ich trzeci wychowawca? Czy nadal Pani twierdzi, że ostatni wychowawca odszedł z własnej woli? Czy SKS zostały zaprzestane z winy nauczyciela? Dlaczego odeszła pani M.? Tych przypadków jest mnóstwo... - mówiła jedna z mam.
Inna dodała:
- A propos życzliwości do rodziców... W tamtym roku byłam nauczycielem. 21 czerwca usłyszałam od pani dyrektor, że nie wie, jaki może mi przydzielić zakres pracy, nie wie czy przyjmie moje dziecko do przedszkola, bo to ona podejmie decyzję. Odniosła się do tego, że podpisałam pismo (skargę nauczycieli - red.). Nie chciała mi przyjąć dziecka do przedszkola. W sprawie wielokrotnie byłam u pana wójta. Pani dyrektor po moim odwołaniu zgodziła się na adaptację dziecka. Po 2 dniach usłyszałam, że dziecko nie może iść do przedszkola bo muszę czekać na powrót pani dyrektor do pracy.
Dyrektor Eychler tłumaczyła, że wychowawca klasy VII rzeczywiście się zmieniał, ale ona "nie zna powodów".
- Bliżej mają teraz miejsce pracy. Jedna poszła do pracy tam, gdzie chodzi jej dziecko - mówiła.
Zapewniała, że na SKS była jej zgoda, ale "nauczycielce nie pasowały chyba godziny".
- Pani powiedziała, że nie chce ze mną pracować. Ta pani nie złożyła podania o pracę - odpowiadała matce - jednocześnie byłej nauczycielce, która pracowała w szkole w poprzednim roku szkolnym.
- Złożyłam podanie o pracę, dużo wcześniej …- odpierała zarzut kobieta.
- Pani po prostu nie chciała pracować. To jest zaprotokołowane na radzie - mówiła A. Eychler.
- Tak, bo nie chciałam być zastraszana przez dyrektora w pracy - odparła wreszcie była nauczycielka.
"Pani nie potrafi spojrzeć na siebie"
- To nie jest czas na taką dyskusję. Czas był 3 lata temu - podsumowała wreszcie Monika Wachowska i zwróciła się do dyrektorki. - Pani zarzuca, że w pismach nie ma konkretów, że są ogólniki. Nie. W naszych pismach są same konkrety. To nie jest tak, że my pani lubimy. My chcemy dobrego zarządzania szkołą naszych dzieci. Wszyscy są przeciwko pani? Radni uznali skargę za zasadną. Radni, rodzice, nauczyciele - wszyscy są przeciwko pani? Nie. Pani po prostu nie potrafi spojrzeć na siebie i przyznać się do błędu. Tutaj nie ma współpracy i - obawiam się - nie będzie. Nie wiem, co by się musiało stać, żeby zmieniło się coś na linii dyrekcja - rodzice, dyrekcja - nauczyciele.
- O co do końca chodzi, niech każdy się zastanowi, bo na pewno nie o dobro dzieci, które czytają artykuły w prasie, słyszą rozmowy - odpierała dyrektorka. - Od początku jak przyszłam były same pomówienia w moim kierunku. Nie spodziewałam się, że wchodzę w środowisko, gdzie ktoś będzie chciał coś wymyślać na mój temat. Panie przytaczają jednorazowe sytuacje, które z ramienia prawa musiałam wprowadzić.
"Ta ilość robi wrażenie"
- Pani mówi, że to są wszystko pomówienia - odezwał się radny Grzegorz Kruszewski. - Czym kieruje się kilkadziesiąt tych osób, pomawiając panią? Skąd jest taka negatywna energia? Te osoby angażują mnóstwo czasu, piszą pisma, są na komisjach. Jakim ukrytym celem kieruje się tych kilkadziesiąt osób? Może o czymś nie wiemy, skąd taka zła wola? - zapytał a rodzice przypomnieli, że pod skargą podpisało się 130 osób.
- Nie jest to pytanie do mnie. Ja mogę się tylko domyślać, a nie chcę, żeby moje domysły były w prasie. Jest wiele aspektów, ale niech każdy z państwa zastanowi się nad tym, bo myślę, że państwo doskonale wiecie - odpowiedziała Agnieszka Eychler.
Jedna z mam poprosiła o dane liczbowe z ostatnich lat, dotyczące nauczycieli, którzy odeszli z pracy w ZPO w Brańszczyku.
- Może to da nam jakąś odpowiedź - stwierdziła.
- Z pewnością część odejść spowodowana była przejściem na emeryturę, ale pani dyrektor Kuratorium też była zdziwiona, że ta ilość robi jakieś wrażenie, bo w żadnej ze szkół nie ma takiej ilości. Nie mamy tego na piśmie, ale usłyszeliśmy to słownie jako rodzice i przedstawiciele Rady, bo byliśmy w kuratorium jako członkowie komisji z panem wójtem. Te ilości pewnie jakieś znaczenie mają, chociaż nie mamy danych, kto z jakich względów odszedł - przyznał radny Paweł Bralewski.
Za odwołaniem
W dalszej części komisje obradowały za zamkniętymi drzwiami, gdyż rozpatrywały pismo dotyczące wyrażenia opinii w sprawie odwołania Agnieszki Eychler ze stanowiska dyrektora Zespołu Placówek Oświatowych w Brańszczyku bez wypowiedzenia. Z takim pismem zwrócił się do komisji oświaty wójt Wiesław Przybylski. Członkowie komisji obecni 24 lipca wyrazili pozytywną opinię w sprawie rozwiązania umowy o pracę z dyrekror Eychler przed upływem jej kadencji. Sprawa z pewnością powróci na najbliższej sesji, na forum całej Rady Gminy, która musi podjąć uchwały w sprawie rozpatrzenia skarg na panią dyrektor. Ostateczna decyzja co do ewentualnego rozwiązania umowy o pracę z Agnieszką Eychler należy jednak do wójta.
Czytaj także: Burmistrz likwiduje wydział inwestycji. Naczelnik do odwołania