REKLAMA

REKLAMA

W Skorkach nie chcą przeładunku odpadów komunalnych

Autor: Monika Grzelecka

Powiat | Poniedziałek, 15 kwi 2024 21:10

Mieszkańcy sołectwa Skorki (gm. Somianka) są przeciwni powstaniu placu przeładunku odpadów komunalnych, który przedsiębiorca chciałby usytuować na prywatnej działce w sąsiedztwie działek rolnych. Obawy mieszkańców dotyczą przede wszystkim negatywnego oddziaływania inwestycji na ludzi i środowisko. 14 kwietnia odbyło się spotkanie mieszkańców z wójtem w tej sprawie.

REKLAMA

Spotkanie mieszkańców Skork na temat ewentualnego powstania punktu przeładunku odpadów komunalnych budziło wiele emocji. Przedsięwzięcie miałoby zostać zlokalizowane na obszarze 1 hektara w najbliższym otoczeniu obszaru "Natura 2000" oraz w licznych korytarzy ekologicznych. Mieszkańcy są przeciwni powstaniu w ich miejscowości takiej inwestycji. Obecność składowisk odpadów wiąże się z dużą uciążliwością dla otoczenia. Ze składowisk odpadów uwalniane są takie substancje toksyczne, jak trwałe związki organiczne, metale ciężkie, a także szkodliwy biogaz, bioaerozole, bakterie oraz wirusy. 

Inwestor złożył do gminy Somianka wniosek o przekształcenie działki, obecnie rolnej, na działkę przeznaczoną pod dzałalność przemysłową. Aktualnie gmina wszczęła postępowanie w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia polegającego na przeładunku odpadów komunalnych - plac przeładunkowy. 

- Trzeba zacząć od tego, że ileś lat temu, ktoś z mieszkańców Skork sprzedał nieruchomość, w związku z powyższym kupiła to jakaś firma - mówił wójt gminy Somianka Andrzej Żołyński. - Generalnie jest sytuacja taka, że każdy właściciel ma prawo złożyć wniosek o danym przedsięwzięciu - czy to na budowę domu, czy jak w tym przypadku - na bazę przeładunkową odpadów komunalnych. Z  chwilą gdy ta firma złożyła do gminy wniosek o wydanie takiej decyzji, wójt wniosek odesłał firmie w celu uzupełnienia, dlatego, że ta inwestycja ewentualna może znacząco wpływać na środowisko. Zgodnie z procedurą, wójt jako organ prowadzący to postępowanie administracyjne, ma obowiązek zawiadomić wszystkie strony, w tym przypadku sąsiadów, Sanepid, Wody Polskie, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. W trakcie postępowania te strony mają obowiązek się wypowiedzieć. Natomiast strony postępowania, sąsiedzi, mają prawo złożyć swoje obawy co do ewentualnej inwestycji. I na podstawie tych różnych wniosków wójt ma obowiązek podjąć decyzję o ewentualnym nałożeniu na daną firmę obowiązku sporządzenia raportu środowiskowego. Te czynności cały czas zgodnie z procedurą, terminami idą. Dziś jest etap taki, że zostały dostarczone obwieszczenia, informacje do stron, żeby wypowiadały się w tym zakresie. Jaka będzie decyzja? Ja nie wiem. Postępowanie ma to do siebie, że strony postępowania mogą składać i powinny składać swoje zastrzeżenia. Na podstawie tego są podejmowane kolejne deCyzje. Ale to wszystko musi się odbyć i dziś państwo jako sąsiedzi, jako strony, dostaliście informacje i na ten moment jest czas, żeby swoje obawy składać. Ja jako wójt nie mam prawa nikogo wygonić z takim podaniem. Każdy ma prawo złożyć. 

- Czy te grunty mają zmianę przeznaczenia pod działalność? - pytał uczestnik spotkania.

- Nie, to są grunty dalej rolnicze i ten ktoś ubiega się o to, żeby te grunty przekształcić w przemysłowe. Czy one będą przeznaczone, to jest inna sprawa. Ja wiem, że to wzbudza emocje i ja zupełnie to rozumiem - odpowiadał wójt.

- My za panem głosowaliśmy i pana wójta wybraliśmy i chcemy uzyskać od pana jakąś pomoc - zwróciła do niego się uczestniczka spotkania.

- To nie zmienia faktu, że ja was reprezentuję i wiem, jakie to emocje wzbudza, ale niestety - czy wam się podoba, czy nie - ja muszę przeprowadzić procedurę - mówił Andrzej Żołyński.

- Jakie były braki formalne u inwestora, że wójt kazał je uzupełnić? - pytali mieszkańcy.

- Inwestor wystąpił o zmianę przeznaczenia działki. Jeśli ktoś złożył wniosek o zmianie przeznaczenia gruntów na tego typu inwestycje, która w świetle ustawy może potencjalnie znacząco wpływać na środowisko, to ten wniosek został odesłany na zasadzie takiej, że "proszę uzupełnić, bo nie ma decyzji środowiskowej". Nie wychodzmy z tym za daleko. Pracownicy to cały czas doglądają. Obowiązuje procedura. Generalnie wiadomo, że jesteśmy osobami wybieranymi i jesteśmy dla społeczeństwa. Natomiast jako organ - czy mi się podoba, czy nie - muszę tą procedurę prowadzić. My jako mieszkańcy możemy złożyć zastrzeżenia. Po to są obwieszczenia, żeby mieszkańcy wypowiadali się co na ten temat mają do powiedzenia. W ślad tego zebrania powinno być pismo, które zbiera podpisy osób tutaj obecnych i zastrzeżenia do inwestycji, żeby do dokumentów postępowania adminstracyjnego je dołączyć. W tym momencie działka nie jest przeznaczona w planie pod przemysł. Finalny efekt, czyli powiedzmy trzeci etap, to już należy do wójta. Wójt decyduje na podstawie dokumentów czy na taką inwestycję zezwolić, czy też nie. Ale to nie znaczy, że nie musimy prowadzić procedury. To co teraz się zaczęło, to jest tzw. procedura wstępna i na podstawie tego można dołożyć obowiązek sporządzenia raportu oddziaływania na środowisko - mówił wójt.

- To są tereny rekreacyjne, jest tam dużo zwierząt. A tak to szczury będą tam biegać. Co mamy teraz robić w tej sytuacji? Z takich składowisk uwalniają się substancje toksyczne, zagrażające zdrowiu. Przede wszystkim mogą powodować zanieczyszczenie powietrza, wody i gleby.  My się na to nie zgadzamy. Nasza gmina to "Natura 2000" - dodała inna uczestniczka spotkania.

- Dziś jest pierwszy etap tego procesu. Mieszkańcy, strony tego postępowania, instytucje, powinny składać do tego jak najwięcej dokumentów. Trzeba opisać obawy, zagrożenia, z czym to się wiąże, że jest ujęcie wody. W urzędach trzeba się podpierać dokumentami. To jest procedura administracyjna i trzeba tworzyć dokumentację. Każdy z nas wie, z czym to się wiąże, natomiast to, że my wiemy nic nie da. Trzeba złożyć pismo, podpisy i drogą postępowania, żeby wójt, który podejmuje w tym przypadku decyzje, miał dokumentację. Ja zdaję sobie sprawę z czym to się wiąże, mam tego świadomość bezapelacyjnie, ale to nie znaczy, że ja nie muszę prowadzić postępowania jako przedstawiciel instytucji. I dziś mogę prosić o to, żeby to też było poparte podpisami. Jeśli potrzebujecie jakiejś pomocy, ja służę tą pomocą - oczywiście nie jako organ, ale prywatnie. To jest pierwszy proces. Na etapie raportu oddziaływania na środowisko prawie każde inwestycje można niemalże zablokować. Jeszcze jest ostateczny element, wydanie decyzji o warunkach zabudowy. To gdyby nic innego nie przyniosło efektu, to może rada gminy podjąć decyzję o ewentualnym przystąpieniu do sporządzenia planu zagospodarowania przestrzennego dla tej działki, że tam nic nie może powstać i to można to w ostateczności zablokować. Ja rozumiem wasze emocje, bo sam bym był zaniepokojony. To jest początek i ja myślę, że finał będzie pozytywny dla mieszkańców - mówił wójt.

- Myślę, że bez zgody wójta i rady gminy ta inwestycja nie powstanie - dodał uczestnik spotkania.

- Mamy instancję wyższą, która może uchylić decyzje wójta i gminy. Wtedy instancja wyższa powołując się na własny interes inwestora może wydać taką decyzję. Mimo, że będą decyzje z urzędu wpływały negatywne, czyli z organu jakim jest wójt, może się inwestor odwołać. Ale to nie znaczy, że jest to łatwa droga, natomiast taką możliwość ma - tłumaczył wójt.

- Czyli jedyną dla nas pomocą jest nie uzyskanie decyzji środowiskowej. Musi być negatywna i to jest jedyne dla nas pole manewru? Po to, żeby ograniczyć możliwość wydania tej decyzji ze względu na uchybienia, kwestie wyrażające w tym wody gruntowe, oddziaływanie tej inwestycji na działki sąsiadujące - mówił uczestnik spotkania.

- Jeśli z tego postępowania wyjdzie, że nakładamy raport to już w tym momencie często firmy się wycofują i takie przypadki były. To generuje dziesiątki jak nie setki tysięcy złotych dla firmy i efekt końcowy jest tak naprawdę wątpliwy. Cieszę się, że tak tym tematem się interesujecie - tłumaczył wójt.

- Trzy pokolenia pracowało a przyjedzie za przeproszeniem byle „łazja” z Cisk i zrobi nam tu śmietnisko - mówił rozemocjonowany uczestnik spotkania.

- Zapraszam do urzędu, tam są wszystkie akta sprawy i każdy może zobaczyć jak przebiega ten proces - uspokajał wójt.

- Ja chcę, żeby jak najszybciej wójt nam pomógł i rada gminy. Żeby to się nie rozpędziło, żeby to stanęło - mówił jeden z mieszkańców.

- Procedury administracyjnej, tak samo jak jakiegokolwiek procesu, nie możemy zatrzymać. To musi być zakończone ale oczywiście przeprowadzając postępowanie, które w tej chwili trwa - tłumaczył wójt.

- Czyli musimy złożyć wniosek, że my jako mieszkańcy nie zgadzamy się, żeby powstała taka inwestycja. To jest jedna rzecz czyli petycja, obwieszczenie czy powoływanie się na interes publiczny. Dwa: wystąpić najlepiej na sąsiadujących działkach o stworzenie planu miejscowego, co już w pewnym stopniu nas ochroni przed tworzeniem takich inwestycji na terenie naszej gminy - mówił uczestnik spotkania.

- To jest pierwszy etap, jeszcze dokładnie tej sprawy nie analizowaliśmy. Ujęcia wody to są strefy chronione. Każdy ma prawo wystąpić o najgorszą „głupotę”, ale każdego obowiązuje postępowanie adminstracyjne. Jeśli sprawa będzie zamknięta na wcześniejszym etapie, to rada nie będzie musiała interweniować - tłumaczył wójt Żołyński.

- Ja chciałabym zapytać, jak długo będziemy czekać na decyzję tych organów, które tutaj są wskazane w tym piśmie, które dostaliśmy? Chodzi o to, żebyśmy byli w czas poinformowani a takie gadanie, że my będziemy tutaj blokować to ja nie chcę tego słyszeć - mówiła uczestniczka spotkania.

- Nie wskażę tego dokładnie ile dni. Natomiast na pewno nie dłużej jak 30 dni. Z chwilą gdy taka informacja przyjdzie, mogę jak najbardziej na ręce sołtysa, radnych jak najszybciej taką informację podać - mówił wójt.

- Ja mam taką obawę, że ktoś, firma, która kupuję działkę i składa wniosek o takie pozwolenie, to myślę, że zrobiła już jakieś rozeznanie, rekonesans, że to może się udać - martwiła się uczestniczka spotkania.

- Na to nie odpowiem, bo nigdy nie miałem kontaktu z żadnym przedstawicielem tej firmy, więc nie wiem nic na ten temat - zapewniał wójt.

- Czy gmina wspólnie z mieszkańcami będzie walczyła przeciwko tej inwestycji, czy tak jak wójt tutaj sugeruje, żeby tu mieszkańcy po prostu walczyli. Ja rozumiem, tylko czy będzie poparcie ze strony gminy? - pytał uczestnik spotkania.

- To jest pytanie retoryczne. Z naszej strony na pewno nie będzie nie dociągnięć. Cel mamy wspólny. Dzisiejsza wasza liczebność na zebraniu już swiadczy o tym, jakie jest nastawienie i że nikt tego po prostu nie chce - zaznaczył wójt.

REKLAMA

Tagi.


Komentarze (1).

REKLAMA

roms

Tak niedaleko gminy wyszkowskiej a jakże inaczej?!

Zostaw komentarz.

REKLAMA