- Z perspektywy miejskiej problemów sołeckich nie widać. Kiedyś był prosty podział na miasto i wieś, ale świat się zmienia i na przestrzeni lat obraz wsi także się zmienił. To są jakby osiedla podmiejskie. Samorządy dopiero uczą się, jak postępować i jaką politykę prowadzić wobec takich wsi, które stały się przedmieściami. Skostniały, zużyty samorząd w życiu się tego nie nauczy, bo nie ma do tego determinacji - mówił Piotr Płochocki, kandydat na burmistrza Wyszkowa. - Obecny burmistrz mówi, że nasza gmina i miasto się prężenie rozwija. Tylko, że tu jest "pies pogrzebany", bo to są słowa podobne, ale nie znaczą tego samego. Chodzi tylko o rozrost - rozrasta się miasto i gmina, powstają nowe domy i ulice, ale żeby rozrost stał się rozwojem, gmina musi nauczyć się „dołagodzenia” wszystkich czynników, które wiążą się z rozrostem.
"Wsie są niedoinwestowane"
Ten problem widoczny jest już w sołectwach podwyszkowskich, które najszybciej rozwijają się w ostatnich latach. Skarżyli się na to np. mieszkańcy Leszczydołu-Nowiny.
- Najważniejsza jest dla nas rozbudowa szkoły. Wiele funduszy nam przepada np. na pracownie dla dzieci, bo nie mamy gdzie tego urządzić - mówili. - W tym roku dochodzi druga zmiana w szkole. Leszczydół się rozrasta, mieliśmy jedną klasę a teraz już prognoza, że będą dwie. Zespół Pieśni i Tańca nie ma miejsca nawet gdzie magazynować strojów. Nie ma sceny, bo nie ma jej gdzie przechowywać. Nasze dzieci nie mają nic, nawet niedokończone boisko.
- Wsie są niedofinansowane, wszystko idzie na miasto - mówiła z kolei na spotkaniu z kandydatami mieszkanka Lucynowa.
- Chcemy zmienić ten system, że jak jest we wsi radny, to tam się będzie działo, a gdzie indziej nie będzie. Stowarzyszenia też stały się zakładnikiem władzy. Boją się, że jak będzie nowa władza, to zabierze środki, a my chcemy wprowadzać zmiany w pozytywnym kierunku - mówił Piotr Płochocki.
- Chcemy uniknąć tego, że jak ktoś jest w opozycji, to nie ma szans na inwestycję, bo są tacy, którzy są bliżej serca władzy. My nie chcemy być taką władzą - zapowiedziała Małgorzata Bajowska, kandydatka do Rady Miejskiej, która omówiła także zmiany, jakie czekają gminy w zakresie planowania przestrzennego.
- Wyszkowscy urzędnicy nie mają strategii na żadną miejscowość. To jest tragedia - włączył się w dyskusję Paweł Łyszkowski, sołtys Natalina, kandydat na radnego miejskiego. Wskazywał na dysproporcje w realizacji inwestycji w poszczególnych sołectwach. - Jak radny był w opozycji, to miał jedną inwestycję, a jak jest w koalicji - ma dwanaście. Tak to funkcjonuje dzisiaj.
KWW WIS Masz Wybór chce to zmienić, wprowadzając transparentny system realizowania inwestycji.
- Bank inwestycji - ma wyeliminować niesprawiedliwość. Wnioski o inwestycje będą punktowane. Punktacja będzie uzależniona od tego, jaki inwestycja ma wpływ społeczny, jaki jest czas oczekiwania, strategia rozwoju miejscowości, ile podatków wpływaj z danej wsi, liczba mieszkańców, którym inwestycja będzie służyć, stopień, w jaki poprawi bezpieczeństwo i jakość życia. Będzie to jawne, dostępne do wglądu dla wszystkich mieszkańców. Będzie to można oszacować, w jakim okresie będziemy mogli zrealizować dane zadanie. W urzędzie powstanie zespół ds. inwestycji na wioskach, złożony z sołtysów, radnych. Do tej pory tego nie robiono, bo im się nie opłaciło, bo to była ich wyborcza karta przetargowa - mówił Paweł Łyszkowski.
- Czas przewietrzyć, by pewne układy się rozsypały - dodał Andrzej Biernacki, kandydat do Rady Miejskiej.
Mieszkańców interesowały też kwestie przekształceń gruntów. Zdaniem Piotra Płochockiego obecna polityka nie ma nic wspólnego z racjonalnym planowaniem.
- Nikt nie planuje miasta, a naszą ambicją jest, żeby zdiagnozować problemy, bo bardzo ważne jest planowanie, wyrównywanie szans. Chcemy zmieniać rzeczywistość świadomie i z państwa udziałem. Jednoczymy się i walczymy z tym skostnieniem od 20 lat. Leszek Marszał nie musi przedstawiać programu wyborczego, bo będzie kontynuacja tego co jest - mówił Piotr Płochocki.
Przywrócić fundusz sołecki
Kandydaci zadeklarowali przywrócenie funduszu sołeckiego, aby mieszkańcy mogli decydować, na jakie potrzeby lokalne chcą wydać pieniądze.
- Urząd mówi, że nie wydziela funduszu sołeckiego, bo nie ma zainteresowania mieszkańców. Urzędnicy wiedzą co jest dla mieszkańców najlepsze - mówił radny Adam Szczerba, kandydat do Rady Miejskiej.
- Bo ludzie nie wierzą w swoją sprawczość, nie przychodzą na spotkania, bo i tak nie mają na nic wpływu. I tak to się utarło przez 20 lat. A nie ma nic bardziej wartościowego niż wiedza ludzi, którzy tutaj mieszkają - podkreślała Dorota Cyma-Końska, kandydatka do Rady Powiatu.
- Na spotkaniach w urzędzie aktywnych sołtysów można wymienić na palcach. Reszta się nie odzywa, i mówi: „po co się wychylasz? będą kłopoty z tego”. Są sołectwa, które mają dosłownie wszystko. A zrezygnowano z funduszu sołeckiego, z którego było dla wsi 1,2 mln zł rocznie. Trzy wioski w skali jednego roku mogły mieć zrobione chodniki. To można było wykorzystać - mówił Paweł Łyszkowski.
- To jest celowa robota, bo nie ma nic gorszego niż lubienie się, bo jak się lubimy w społeczności, to nikt sobie świń nie podkłada i to było zagrożeniem dla rządzących, żeby się ludzie nie lubili i nie dogadywali. To się dzieje na sesjach - na sygnał burmistrza jest głosowanie i nieważne czy to dobry wniosek. Ma być tak, jak burmistrz mówi. To jest chore, to jest patologia. Chcemy z tym skończyć, żeby wnioski może złe, ale żeby były pooddawane pod dyskusję, żeby był dialog, bo dzisiaj dialogu nie ma. Dlatego chcemy przywrócić funduszu sołecki, żeby ludzie mogli się spotykać i integrować i wtedy burmistrz nie może w poprzek stanąć - wyraziła opinię Dorota Cyma-Końska.
- W samej nazwie Rada powinna radzić, obradować, a u nas jest tak, że mamy wybory, potem dla tego radnego trzeba coś zrobić… - podkreślał radny Adam Szczerba.
- Radny ma być na wyłożeniach planów, zabiegać, rozumieć, informować swoich mieszkańców a nie po prostu być - mówił Paweł Łyszkowski. - Statystyki pokazują, że są radni, którzy zabierali głos w ciągu 5 lat przez 3 minuty.
Komunikacja za rzadko
Ludzie zwracali uwagę na fatalną jakość komunikacji miejskiej i podmiejskiej.
- Chcemy stworzyć Wyszkowską Kartę Mieszkańca, aby przejazdy komunikacją były darmowe - zapowiedział Andrzej Biernacki.
- To nie jest biznes, to jest idea. Ostrołęka taką realizuje. U nas poza problemem, że nie jest to darmowe, jest też to, że ona nie działa jak powinna. Jest za mało kursów - dodał Piotr Płochocki.
- Nie ma więcej kursów, żeby powietrza nie woził. Była potrzeba do Kamieńczyka, to uruchomiliśmy dodatkowy trzeci kurs dziennie. Ciekawe czy jak zostaniesz pan burmistrzem to wprowadzisz darmową komunikację miejską? - włączył się obecny na spotkaniu obecny radny koalicji burmistrza Wojciech Rojek.
- Grzegorz Nowosielski i komitet, który pan reprezentuje, obiecywaliście w kampanii bezpłatną komunikację miejską a pierwsze co zrobił burmistrz po wyborach, to podniósł cenę biletów. A teraz nam zarzucacie, że chcemy zrealizować postulat, którego nie zrealizowaliście po poprzednich wyborach? - odparł radny opozycji Adam Szczerba.
"Kołowrót poparcia politycznego"
O swoich bolączkach opowiadali strażacy ochotnicy.
- Podnieśli nam trochę ekwiwalent. Ale nie podnieśli nam budżetu, który idzie na ekwiwalent, na paliwa, na wyposażenie. Ja pozyskałem w ubiegłym roku dla jednostki 40 tys. zł, a z budżetu gminy dostałem 4 tys. zł. Dla OSP od 2014 roku nie było podwyżek. Jaka będzie polityka wobec Ochotniczych Straży Pożarnych? - pytał strażak z Lucynowa.
- Osoby, które ratują życie i dobytki, dostają 4 tysiące, a na napis, bo ktoś miał taki kaprys, gmina wydaje 180 tys. zł - skomentowała radna Monika Bieżuńska, kandydatka do Rady Miejskiej.
- Nie wyobrażam sobie sztywnego wydzielania środków, to nie jest firma. Pracujecie społecznie, musicie mieć pewien zasób, być skuteczni w tym, co robicie a dużo zależy od sprzętu. A jest tak, że ktokolwiek coś przekazuje dla OSP, to jest zaraz sesja zdjęciowa. To ma być rzecz dla strażaków a nie rzecz, z którą się człowiek fotografuje. To nie jest pokaz, wystawa. Widzieliście, żeby ktoś się fotografował z urzędnikiem, któremu kupił biurko? A tak są traktowane straże pożarne - zauważył Piotr Płochocki.
- OSP są brane w ten wielki kołowrót poparcia politycznego - zgodził się strażak.
"Nie mamy się gdzie spotykać"
Mieszkańcy Leszczydołu-Nowiny, Natalina, Leszczydołu Starego skarżyli się na brak lokalu na ich aktywność społeczną.
- Jak byśmy chciały Koło Gospodyń Wiejskich założyć, to nie mamy się nawet gdzie spotykać. Mamy wiatę, ale przydałaby się jakaś świetlica - mówiła mieszkanka Leszczydołu-Nowiny. Ten sam problem zgłaszały gospodynie z aktywnego już KGW w Leszczydole Starym.
- W Natalinie KGW powstało i spotkamy się po domach. Ale gdyby np. był fundusz sołecki to już można by wnioskować np. dwie wioski o to, by powstała świetlica wspólnie dla Leszczydołu i Natalina - mówił Paweł Łyszkowski.
- Było w Natalinie miejsce, była szkoła, ale zlikwidowano tę szkołę i sprzedano działkę w przetargu. W siódmym przetargu, za grosze, kupił prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Przyszłość”, tata obecnego kandydata na burmistrza Wyszkowa. A to by było miejsce na wasze siedziby, dla Natalina i dla Leszczydołu - przypomniał radny Bogdan Osik, kandydat do Rady Miejskiej.
- Mamy KGW i nie mamy gdzie się podziać z tym Kołem. Myśleliśmy, że wygospodarujemy coś w szkole, ale jakoś nie idzie po naszej myśli. Jest pomieszczenie z wejściem oddzielnym. My chciałyśmy wszystko na własny koszt zrobić, ale nie było zgody - żaliły się przedstawicielki KGW na zebraniu w Leszczydole Starym.
- Szkoła to substancja oświatowa, odpowiedzialność jest dyrektora za budynek. Bezpieczeństwo dzieci jest nadrzędne - odpowiadał obecny na spotkaniu Adam Mróz, naczelnik wydziału inwestycji w Urzędzie Miejskim.
- My dzieciom nie zagrażamy… - odparły mieszkanki.
- To jest pomieszczenie w podpiwniczeniu - stała tam woda, ono nie było gotowe, żeby pełnić takie funkcje - tłumaczył Adam Mróz. - Panie wykazywały chęć udziału w kosztach. Po konsultacjach ze strażakami wiemy, że nie uda się wydzielić takich pomieszczeń. Był problem z wentylacją. Nie jest to takie proste. Ja nie twierdzę, że nie można tego wypracować, ale te proste rozwiązania są łatwe na etapie samego pomysłu, a w realizacji nie są najłatwiejsze.
Świetlica to miliony wydatków
W dyskusję włączył się także obecny burmistrz, który także przybył na wyborcze zebranie konkurencyjnego komitetu w Leszczydole Starym:
- Przestrzegam przed filozofią „okulista w każdej wsi” - mówił Grzegorz Nowosielski. - Kilka milionów złotych to jest koszt wybudowania takiej świetlicy, potem utrzymanie, ogrzewanie itd. Tu pobudowaliśmy wiatę i pokusa budowy świetlicy, bo nie ma gdzie się spotkać, byłaby nonszalancją finansową. Jest świetlica w sąsiednim Leszczydole Podwielątkach. Chodzi o integrację społeczną i to zadanie dla sołtysów czterech miejscowości. Najprościej byłoby dostawić tam kilka szaf, wstawić państwa cenne rzeczy i korzystać z tamtej świetlicy. Ona jest dostosowana, ma kuchnię, salę, salę jadalną. Tu strażak powiedział i inni, że zgodnie z prawem budowlanym nie da się zrobić. Wsie powinny się integrować. Dojeżdżamy do kościoła, do lekarza do miasta, można i tu dojechać. Nie stać nas na to, żeby w każdej czy co drugiej wsi stała świetlica. W Nowinach staniemy przed dylematem – czy budować świetlicę czy rozbudować szkołę? Oczywiście, że rozbudować szkołę, bo taka będzie potrzeba w najbliższych latach. Nie ulegajmy pokusie, że w kampanii obiecamy wszystko.
- Gdy słyszę, że wybudowanie świetlicy kosztuje parę milionów, to jestem zdziwiony - może to ceny urzędowe - odparł Adam Szczerba. - Może trzeba tak szkołę rozbudować, żeby znalazło się miejsce na świetlicę. Rozumiem, że potrzebne są drogi, chodniki, ale rozbudowa szkoły to nie jest problem jak z drogą - dla dziesięciu domów, które przy danej drodze są, ale to problem, który dotyczy połowy miejscowości i to powinien być priorytet. Uchwalanie budżetu powinno być poprzedzone konsultacjami, a nie że burmistrz przedstawia radnym prowizorium i mówi: „jak chcecie coś zbudować, to pokażcie komu zabrać, żeby komuś dać”. Stawia nas pod ścianą.
Władza jak zużyta opona
- Obecna władza panuje 22 lata. Jakbyście jeździli 22 lata na jednej oponie w samochodzie, to już byłaby łysa i do niczego się nie nadawała. A praca urzędnika jest bardzo spalająca. Często byłem na spotkaniach w urzędzie - tam już jest takie wypalenie zawodowe wielu ludzi na najwyższych stanowiskach, większość rzeczy robią, bo ktoś im wierci dziurę w brzuchu i nie daje spokoju. Coś takiego nigdy nie ma szansy przynieść spodziewanego efektu. Jedyną możliwością jest wpuszczenie świeżego powietrza do tego pokoju, bo tam nie ma już żadnej energii twórczej. Oczywiście nie wszyscy urzędnicy są wypaleni ale trzeba zacząć korzystać z ich potencjału, doświadczenia i zawodowej praktyki. My wiemy co najpierw trzeba zmienić - nie działać indywidualnie, z ukazu burmistrza, ale trzeba działać zespołowo. My działamy w zespole różnorodnych profesji i doświadczenia, bo to daje szanse na sukces - mówił Piotr Płochocki.
- Burmistrz Nowosielski wygrał ostatnie wybory głosami "wiejskimi", wcale nie wygrał w mieście, więc mam propozycję: chcecie zmian, jest kandydat - Piotr Płochocki - zaapelował do mieszkańców Marcin Wiśniewski, kandydat do Rady Powiatu.