REKLAMA

REKLAMA

Zasadna, niezasadna, a drzew nie ma

Autor: Elwira Czechowska

Miasto | Czwartek, 01 gru 2022 10:19

Tylko w niewielkiej części za zasadną Rada Miejska uznała skargę na burmistrza Wyszkowa w sprawie wycinki drzew na działce przy ul. Targowej w Rybienku Leśnym. Skargę wniosła Fundacja Nasze Rybienko Leśne, która zarzuca burmistrzowi i jego urzędnikom "bierność wobec dewastacji środowiska" oraz "zaniechanie i nieprzestrzeganie prawa". Większość radnych miała inne zdanie.

Miasto

REKLAMA

Bardzo szeroko o sprawie wycinki drzew na prywatnej działce budowlanej w Rybienku Leśnym pisaliśmy już dwukrotnie

Czytaj: Nie ma drzew, jest skarga

Czytaj: "Urzędnicza gra" w sprawie wycinki drzew w Rybienku Leśnym 

Właściciel działki otrzymał w Urzędzie Miejskim w Wyszkowie zezwolenie na wycinkę 77 drzew. Decyzja ta zbulwersowała prezesa Fundacji "Nasze Rybienko Leśne".

Prośba o sprawdzenie 

Marek Szulc wystąpił z wnioskiem do burmistrza Wyszkowa o wszczęcie w trybie natychmiastowym postępowania administracyjnego w sprawie wycinki drzew na liczącej prawie 2 tys. m kw. działce przy ul. Targowej. Jak uzasadniał, powierzchnia objęta wycinką to około 90% obszaru działki, co doprowadziło do niemalże całkowitego usunięcia drzew i krzewów. Powołując się na przepisy ustawy o ochronie przyrody, Marek Szulc wskazał, że burmistrz i jego służby mają obowiązek weryfikacji zgłoszenia o zamiarze wycinki drzew, a także mogą wnieść sprzeciw, gdy (w określonych przypadkach) obszar wycinki jest umiejscowiony na terenie chronionym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. 

- Skala dokonanej wycinki drzew dowodzi, że w procesie weryfikacji zgłoszenia zostały pominięte zapisy planu zagospodarowania dla Rybienka Leśnego - uważa prezes Fundacji.

Dlatego wystąpił do urzędu z wnioskiem o "sprawdzenie, czy została dokonana staranność w procesie weryfikacji zgłoszenia o wycince drzew przez administrację samorządową", a także o "przeprowadzenie kontroli, czy właściciel działki dokonał wycinki zgodnie ze zgłoszeniem i milczącą zgodą administracji". Zdaniem prezesa Fundacji, są zapisy miejscowego planu zagospodarowania dla Rybienka Leśnego, które chronią drzewa i środowisko przyrodnicze przed dewastacją, dają również burmistrzowi prawo do wyrażania sprzeciwu, zgodnie z art. 83 f Ustawy o Ochronie Przyrody wobec zamiarów właściciela. 

- Wskaźnik zabudowy dla Rybienka Leśnego to max. 30% całkowitej powierzchni działki - zgłoszenie o wycince drzew powinno dotyczyć tylko takiego właśnie obszaru działki. Każdy zamiar usunięcia drzew wykraczający poza ten obszar powinien spotkać się z odmową i ze sprzeciwem burmistrza. Dlaczego takiego sprzeciwu ze strony burmistrza nie było, choć zostało przedstawione zgłoszenie obejmujące niemal całą powierzchnię działki? - próbował ustalić Marek Szulc.

Skargi i odwołanie

Gdy urzędnicy zapewnili, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, odmówili Fundacji wszczęcia postępowania administracyjnego oraz wglądu do akt sprawy, Marek Szulc odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. 

- Przez dwa miesiące (lipiec, sierpień) od złożenia wniosku przez Fundację o wszczęcie postępowania w tej sprawie burmistrz uchylał się od podjęcia rozpoznania i podjęcia czynności procesowych. Zostało więc złożone ponaglenie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Ostrołęce i burmistrz został uznany winnym bezczynności w tym postępowaniu, jak również nakazano mu rozstrzygnięcie postępowania administracyjnego w ciągu 30 dni - mówi Marek Szulc, który wniosł także skargę na burmistrza Grzegorza Nowosielskiego oraz naczelnika Mirosława Wysockiego do Rady Miejskiej. Jej rozpatrzeniem zajęła się najpierw komisja skarg i wniosków, która na sesji 29 listopada przedstawiła Radzie następujący projekt uchwały:

Skargę Fundacji Nasze Rybienko Leśne na działalność Burmistrza Wyszkowa w zakresie przestawionych zarzutów tj.:

1) naruszenia prawa w zakresie niewłaściwego procedowania wniosku Fundacji z dnia 1.07.2022r.,

2) niedochowania terminu 1 miesiąca na załatwienie sprawy przedstawionej w ww. wniosku

uznaje się za zasadną

natomiast w zakresie zarzutów:

3) nieznajomości prawa określonego art. 61 Kpa,

4) odmowy wglądu w dokumentację dotyczącą wycinki drzew na działce nr 5268/4 w Wyszkowie,

5) kłamstwa i ignorancji, że nie toczy się żadne postępowanie w sprawie wycinki drzew na ww. działce,

6) zaniechań i nie przestrzegania art. 83f ustawy o ochronie przyrody, w tym chronienia właściciela ww. działki przed karą finansową za wycięcie nadmiernej ilości drzew, niezgodnej z danymi zawartymi w zgłoszeniu,

7) zezwolenia na takie zniszczenia i dewastację leśnego ekosystemu i brak wydania sprzeciwu wobec takiego zgłoszenia, chociaż są instrumenty prawne w postaci zapisów MPZP,

8) braku wydania sprzeciwu, choć zgłoszenie objęło niemal całą ww. działkę, a MPZP mówi o 30% wskaźniku zabudowy,

9) większej staranności w rozpatrywaniu zgłoszeń o wycince drzew w Rybienku Leśnym,

10) bierności wobec dewastacji środowiska,

11) traktowania w sposób lekceważący działań Skarżącego,

12) brak praworządności, ignorowanie wniosku o przeprowadzenie postępowania administracyjnego i brak jakichkolwiek działań w zakresie tego postępowania,

13) brak woli współdziałania z organizacjami pozarządowymi,

14) brak działań ze strony Burmistrza Wyszkowa w zakresie postępowania, o którym mowa w pkt 4

uznaje się za bezzasadną".

Ściśle tajne?

Podjęcie uchwały w tej sprawie poprzedziła długa dyskusja, w której za uznaniem wiekszej winy burmistrza w całej sprawie domagali się radni Klubu Masz Wybór, przedstawiając na to argumenty prawne. Radny Bogdan Osik, jako członek komisji skarg i wniosków podnosił, że nawet on - badając sprawę - miał ograniczony dostęp do dokumentów. Dziwił się też, że dostępu do niej nie otrzymała zainteresowana Fundacja. 

- Jakie to są dane, czy to są dane ściśle tajne? Ja wystąpiłem o prosty wniosek: zgłoszenie zamiaru usunięcia drzew z załącznikiem, który stanowi mapa. Ostatecznie naczelnik udostępnił mi to do wglądu w urzędzie. O tym, co zobaczyłem nie mogę nic powiedzieć państwu - czy to są ściśle tajne dane? Dlaczego nie udostępniono tych dokumentów fundacji, która o nie występowała? - pytał. 

- Pan radny wskazuje na dwie kwestie - odpowiadała radca prawny urzędu Sylwia Sendrowicz: - Pierwsza to jest dostęp radnego do dokumentacji i został mu zapewniony - do wglądu w Urzędzie Miejskim. Natomiast jeśli radny chciał te dokumenty na komisję, na której miały być osoby postronne, nie radni, to pewnie zachodziłoby podejrzenie czy dane osobowe prawnie chronione mogłyby zostać ujawnione. Plus przechodzimy do drugiej kwestii - wglądu do dokumentacji przez skarżącego, który wniosł o ten wgląd i dokumentacja nie została mu udostępniona. Została wydana decyzja administracyjna o odmowie udostępnienia tej infromacji. Od odmowy można się odwołać. Czym innym jest prawo wglądu do całości akt, a czym innym jest dostęp do konkretnych dokumentów, które zostaną wskazane. 

- Udostępnione powinny zostać wszystkie informacje - uważa radny Osik.  

- Pan wnioskował o dokument totalnie prywatny - to nie jest dokument urzędowy - odpowiadała Sylwia Sendrowicz. - Wniosek wnioskodawcy (Marek Szulc - przyp. red.) dotyczył wglądu do całości do dokumentacji w trybie ustawy o udostępnieniu informacji o środowisku, a to poosiada tylko strona. Organizacja społeczna nie ma prawa wszczęcia postępowania tylko może dołączyć do toczącego się postępowania administracyjnego i wtedy przsyługiwałyby jej wszystkie prawa strony włącznie z dostępenm do akt. W tamtym momencie postepowanie już się nie toczyło, było zakończone, więc nie było do czego wstąpić i nie było dostępu do akt.

"Każdy się pomylił i to tak wyszło"

Radny Adam Szczerba chciał wyjaśnić także wątpliwość dotyczącą prac komisji skarg i wniosków, która na jednym z posiedzeń uznała punkt 4 przytoczonych wyżej zarzutów wobec burmistrza za zasadny, a na kolejnym posiedzeniu zagłosowała zgoła inaczej. 

- Nastąpiła reasumpcja głosowania w sprawie punktu 4 - jak to jest, że raz radni mówią, że on jest zasadny, a za kilka dni, że nie jest zasadny? - pytał radny Adam Szczerba.

- Mamy tutaj w tym głosowaniu, że wszyscy byliśmy zgodni. A pan mówi, że raz było tak głosowane, a raz było tak głosowane. Z protokołu wynika całkiem coś innego - odpowiadał przewodniczący komisji skarg i wniosków radny Czesław Lach.

- Oj, krótka pamięć, Panie przewodniczący. Na pierwszej komisji głosowaliśmy za, a na ostatniej komisji było przeciw - tylko ja głosowałem za - przypomniał radny Bogdan Osik.

- Dlaczego głosowano ten sam temat? - dopytywał radny Szczerba.

- Po prostu wtedy pomyłka nastała i poprawiliśmy to. Normalne. Źle, no nie to że źle, tylko tak niedokładnie to zostało przedstawione i każdy się pomylił i to tak wyszło. U pani sekretarz poprawiliśmy na tak, jak powinno być - przyznał radny Mateusz Śniadała.  

- To sprawdzimy czy takie zapisy były w protkołach - zapowiedział Adam Szczerba.

- Z posiedzenia komisji jest sporządzany protokół. Jeśli jakiś radny uważa, że protokół czegoś nie zawiera,, powinien zgłosić uwagi do protokołu. Dziś to jest poza dyskusją i poza tematem. Jeśli radni Osik uważał, że coś było a nie zostało zaprotokowałowane, miał do tego odpoowiedni tryb - stwierdziła Sylwia Sendrowicz.

Unikatowy plan dla Rybienka

Odnosząc się już nie do procedury, ale do treści samej skargi, radny Adam Szczerba stwierdził, że powinna ona być uznana za zasadną w co najmniej sześciu punktach. 

- Co najmniej w trzech albo czterech puktach ta skarga powinna być również zasadna. Chodzi o punkty 6, 7, 8 i 9 - powiedział radny Szczerba. - W tym bardzo obszernym uzasadnieniu jest tylko jedno zdanie o planie zagospodarowania, który nie został przeanalizowwany odpowiednio. Plan mówi (...) "że obowiązuje zakaz wycinania drzew oprócz przypadku bezpośredniego zagrożenia lub w zarysie lokalizacji obiektów liniowych i kubaturowych". Jasno, zdecydowanie jest napisane, że istnieje zakaz wycinania drzew oprócz przypadków, gdy kolidują one z chodnikiem, drogą dojazdową czy obiektem kubaturowym, którym jest każdy budynek. Absolutnie jest zakaz, gdyby ktoś chciał wyciąć drzewo i w to miejsce zrobić sobie trawnik lub posadzić nowe. Plan na to nie zezwala, jest zakaz. A my w uzasadnieniu mamy zapis, który dosłownie zacytuję: "Z materiału zgromadzonego w sprawie wynika, że zapisy pkt 7 planu zagospodarowania odnoszą się raczej do terenów i przestrzeni publicznej". Nigdzie nie spotkałem się z zapisem, że obiekty liniowe czy kubaturowe odnoszą się do obiektów przestrzeni publicznej. Mówimy w uzasadnieniu, że urzędnicy przeanalizowali i sprawdzili ustawę o ochronie środowiska i sprawdzili zgodność wniosku z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. I tu mamy niezgodność, gdyż w planie jest jasny zakaz wycinania drzew, jeśli nie są one w zarysie budynku lub chodnika. Co my mamy z tym zrobić? Pewnie usłyszę, że plan zagospodarowania w tym samym podpunkcie mówi, że "wprowadza się obowiązek ochrony istniejącego drzewostanu o ile nie koliduje z istniejącym lub planowanym zagospodarowaniem terenu". Według uzasadnienia do uchwały ten punkt wyklucza się z zakazem wycinki. On się wcale nie wyklucza, on się uzupełnia. Jest nakaz ochrony drzew i istniejącej zieleni. To nie jest problem Pana, który dokonał wycinki. On kupił działkę, stwierdził, że tak chce mieć ją zagospodarowaną, złożył wniosek o wycinkę, dostał pozwolenie i zrobił wszystko zgodnie z przepisami. Ale to urzędnicy nie dopełnili w tej chwili zapisów planu zagospodarowania przestrzennego. Ten zapis dla Rybienka Leśnego jest unikatowy. Jak mamy coś unikatowego, to musimy o to dbać i tutaj ten zakaz jest ewidentnie nieprzestrzegany - uważa radny Adam Szczerba.     

Duch zachowany, a prawo też?

- W tej dziedzinie można by było dzielić ten włos na czworo, ale przeglądając plan zagospodarowania tej działki doskonale rozumiem właściciela, który zgłosił chęć wycinki tych drzew - polemizował radny Dariusz Glinka. - Sam wniosek  opiewał na większa ilośc drzew, ale w trakcie prac okazało się, że nie ma konieczności wycięcia ich wszystkich. Właściciel podszedł racjonalnie i proprzyrodniczo do tego terenu, gdyż wykonał tylko te prace, które są niezdbędne. Nie wszystkie drzewa zostały usunięte. Duch współpracy obywatela, mieszkańca jest zachowany. Można się przepychać, czy ktoś wykonał wszystko w odpowiednim czasie, momencie, ale ja patrzę na ten duch, że jednak urzędnicy podeszli do naszego mieszkańca prawidłowo. Możemy się przepychać w paragrafach, ale jest pytanie, czy duch współpracy między mieszkańcem a urzędem jest zachowany? Moim zdaniem jest. Były utrudnienia? Moim zdaniem nie. 

- Ja nie mogę słuchać tego. O czym my mówimy? - pytał Adam Szczerba. - Duch jest zachowany, ale nie ma zachowanych przepisów prawa. Nikt nie ma pretensji do mieszkańca, że złożył wniosek i chce sobie mieszkać jak chce. My mówimy o procedowaniu urzędników, które nie zostało przeprowadzone z zachowaniem prawa.

- Organ ma prawo wyboru sposobu rozstrzygnięcia sprawy. W przypadku zgłoszenia zamiaru wycinki drzew burmistrz przeprowadził postepowanie wyjaśniające, dokonał oględzin, dokonał analizy obowiązujących przepisów prawa - tłumaczył Czesław Lach.

- Nie został zachowany jeden ważny element, jakim jest sprawdzenie zgodności z planem zagospodarowania i tu uznaniowości nie ma. Drzewa są wycięte, więc co z tego, że sąd zdecyduje, czy to dobrze, że drzewa są wycięte? - odpowiadał Adam Szczerba.

"Trzeba było doprecyzować"

W dyskusję włączyła się Agnieszka Kostrzewa, naczelnik wydiału zagospodarowania przestrzennego:

- To jest działka z przeznaczeniem pod zabudowę jendorodzinną, nie ma tutaj mowy o gruncie leśnym. Wnioskodawca przedstawił nam projekt zagospodarowania działki i stosujemy przepis, że chronimy isstniejący drzewostan i zieleń, o ile nie koliduje on z projektowanym zagospodarowaniem terenu. Wycinka nie może być tylko pod obrys budynku. Ja tutaj nie widzę przeciwwskazań, żeby nie dać zgody na wycinkę takiej ilości drzew - stwierdziła.

- Zrobiliśmy zgodnie z przepisami prawa, nie ograniczyliśmy praw konstytucyjnych mieszkańca do zarządznia własną nieruchomością. A kto uchwalał ten plan? To chyba Pan. Trzeba było jakoś doprecyzować, a nie teraz pretensje do urzędników - zwrócił się do radnego Szczerby Mirosław Wysocki, naczelnik wydziału ochrony środowiska, który wydał zezwolenie na wycinkę. Jak podkreślił, Mirosław Wysocki: inwestor nie wyciął tyle drzew ile mógł (55 z 77, na które dostał zgodę).  

- Pytanie czy był Pan na działce w ostatnim czasie i sprawdził, czy nie zostały wycięte, skoro ma zezwolenie na 77? - odpowiadał Adam Szczerba i dodał: - Byłem wtedy radnym i taki plan uchwalailiśmy, a skoro został uchwalony, to powinniśmy przestrzegać jego zapisów, a nie powołujemy się na jeden paragraf a na drugi nie.       

Radny Szczerba wniósł o uznanie punktów 4, 6, 7, 8 i 9 skargi za zasadne, ale większość w Radzie Miejskiej odrzuciła jego wniosek. 

REKLAMA


Komentarze (1).

REKLAMA

WS

Pan kupił działkę budowlaną a nie leśną. Z pewnością w wolnym miejscu posadzi trochę drzew i krzewów, ale nie będą to duże sosny. Czy skarżący mieszka w Rybienku Leśnym i ma działkę prawie w całości zalesioną? Czy chciałby, żeby cień dawały mu drzewa od sąsiada?

Zostaw komentarz.

REKLAMA

Polecane firmy.

Projektowanie/ urządzanie
PARKANEX Sp. z o.o.

Targowisko 501 32-015 Kłaj

[email protected]

+48 12-284-06-40

REKLAMA

Najnowsze komentarze.

Komentator nie będzie ścigany. Prokuratura: brak interesu społecznego

Również skonfundowany

Przecież to właśnie obecny burmistrz Piotr Płochocki prowadził hejterski profil na Facebooku "Z kroniki wyszkowskiego dziadostwa", na którym anonimowo wypisywał hejterskie komentarze na temat ówczesnego burmistrza Nowosielskiego i jego współpracowników. Łącznie z publikowaniem obrzydliwych grafik ukazujących Nowosielskiego i radnych w wybitnie hejterski sposób - wykrzywiona buzia itd. Tylko pod ostatnim wpisem możemy przeczytać "wesoła zgraja Nowosielskiego" o pracownikach Urzędu Miasta. Tych samych, których teraz tak zaciekle broni, bo się biedaczki stresują, gdy zadawane są im pytania z zakresu ich służbowych obowiązków. To ewidentna próba zamknięcia ust radnym. Teraz mamy kolejną próbę cenzury - tym razem mieszkańców. Nie lepsza jeśli chodzi o hejt jest Staszkiewicz - jeszcze niedawno pisała o paniach Dyl i Wyszyńskiej, że są zdrajczyniami - pod ich zdjęciem - by ludzie "zapamiętali te zdradzieckie twarze". Przecież to praktycznie wzywanie do publicznego linczu. Moim zdaniem w tej sprawie ważną są dwie kwestie. 1. Skoro sprawa nie dotyczyła pełnionych przez nich funkcji, dlaczego zaangażowano w to prawnika UM, za którego my wszyscy płacimy? Skoro to sprawa prywatna to prawnik też powinien być opłacony z prywatnych środków. / 2. Wiemy już, że chodzi o Adriana K. i o jego komentarz, że burmistrz i vice są jednym ciałem. To jest własnie ten wielki hejt. Naprawdę trzeba 2 wybitnych głów do takiej interpretacji, bo chyba nikt nie odebrał tego dosłownie. Z resztą, widać, że ten komentarz w ogóle nie został podłapany przez innych internautów, ale widocznie "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Komentarze Adriana K. nie są wulgarne, obraźliwe ani chamskie. To jest osoba bardzo zaangażowana w życie gminy, pisząca merytoryczne komentarze. Widocznie patrzenie władzy na ręce najłatwiej podciągnąć pod hejt i robić z siebie ofiarę. To jest po prostu próba zastraszenia, bo nie zawsze te komentarze wychwalają władze, a Płochocki i Staszkiewicz mają ogromny problem z dialogiem i merytoryczną krytyką. Przykładem tego jest też zablokowanie pana Adama Kępki. On też jest niewygodny, bo na czelność zadawać pytania i myśleć samodzielnie. Ciekawe, co oni by zrobili, gdyby ktoś teraz założył im takie "Z kroniki wyszkowskiego dziadostwa". Podsumowując, oby jak najwięcej tak zaangażowanych obywateli naszej gminy jak Adrian! Bardzo źle się dzieje w naszej gminie... to chyba pierwsza i ostatnia kadencja tej 2.

REKLAMA

Nadchodzące wydarzenia.

REKLAMA

Okazje.

REKLAMA