Jak zdrowie?
A: Moje zdrowie jest już w bardzo dobrym stanie.
Co się stało?
A: Miałem zapalenie opon mózgowych. Bolała mnie głowa i już było dobrze, jednak z powrotem zaczął odzywać się ból. Dwa tygodnie straciłem i nad tym ubolewam, bo mogłem zrobić wiele innych rzeczy.
Jak w tym momencie zapowiada się Twoja przerwa w grze?
A: W tej chwili na pewno będę musiał odpocząć około miesiąca. Nawet dzisiaj chodząc opadłem z sił, co zresztą widać. Mimo wszystko mam nadzieję, że wrócę jak najszybciej do prawidłowej dyspozycji. Chciałbym wystąpić w pierwszym meczu ligowym, który będzie 15 sierpnia. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży.
Czym jest dla Ciebie Bug Wyszków?
A:Bug Wyszków jest dla mnie formą życia, od niedawna wiąże mnie z tym bardzo wiele rzeczy. Wcześniej była to tylko gra, a teraz jest to trenowanie maluchów, czyli najmłodszego rocznika w Bugu. To własny plan na życie. Dzięki temu mam uśmiech na twarzy. Idę tam z uśmiechem na twarzy.
W jaki wieku zacząłeś chodzić na treningi? Kim był Twój pierwszy trener?
A: Pierwszy trener to Marian Zalewski. Bardzo pozytywny facet – uwielbiam gościa. Na pierwszy trening poszedłem w wieku 7 lat, była to pierwsza klasa podstawówki.
Nie sądzisz, że nasze pokolenie, które grało w klubie za czasów Makroligi mogło osiągnąć więcej? Byłeś Ty, Parobczyk, a w napadzie Rajczak i Gerek.
A:Jasne, tylko nie było warunków, żeby osiągnąć większy sukces. Brakowało też chęci i osoby, która pociągnęłaby nas dalej. Rajczak…niewątpliwie największy z nas wszystkich talent. Niestety – nie udało się. Później to wszystko się rozsypało, sam przeszedłem do Polonii, w której grałem tylko rok.
Jak wyglądał transfer do Polonii?
To trochę był fart. Jeden Pan był na meczu, jego syn grał w Polonii, ocierał się o pierwszy skład. Był to późniejszy zawodnik Bugu – Krystkiewicz. W spotkaniu, które obserwował jego ojciec, strzeliłem swoją pierwszą bramkę w debiucie. Facet powiedział, że warto, żebym spróbował gdzieś wyżej i w taki sposób pokierował mnie do stołecznego klubu.
Jak tam było?
Fajnie, najlepsze co mi zostało z pobytu to wspomnienia, które nie zawsze dotyczą piłki. Grałem w drużynach juniorskich i było to dla mnie jako dziecka bardzo ciekawe przeżycie, ponieważ na tamte czasy był to duży klub (chociaż do tej pory jest, ale źle mu się wiedzie niestety). Wspominam okres pobytu w Polonii bardzo dobrze. Przede wszystkim zobaczyłem jak funkcjonuje profesjonalny klub z prawdziwego zdarzenia.
Bugowi dużo brakuje do takiego poziomu?
A: Problemem nie są pieniądze, a organizacja i zwyczajna chęć pomocy. Jeżeli chcemy coś osiągnąć, bardzo dużo ludzi musi na to zapracować, czyli: zgrany zarząd, trenerzy, piłkarze i wiele innych osób. Jest nas po prostu za mało. Na trenerach spoczywa duża odpowiedzialność, na prezesie tak samo. Powinniśmy trenować przede wszystkim dzieci, często dzieje się tak, że robimy więcej niż trzeba.
Jaka była Twoja reakcja na wieść, że w nadchodzącym sezonie będziesz grał z Polonią?
A: Dowiedziałem się w środę gdy byłem w szpitalu i jak o tym myślę, uważam że jest to fajna sprawa, która posiada swoje minusy. Fajna, bo pojedziemy na Konwiktorską. Grałem kilka razy na głównej płycie przy dużej ilości kibiców. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w IV lidze, aczkolwiek rozmawiałem z kolegą, który powiedział, że na pierwszy trening stołecznej drużyny przyszło ponad 4 tysiące kibiców. Z drugiej strony obawiam się odbioru kibiców. Na wyższych szczeblach te mecze są lepiej zabezpieczone przez służby porządkowe, a u nas wiadomo jak jest. Boję się, że Polonia wywoła za duże zamieszanie wśród kibiców.
Pytałem się Ciebie ostatnio czy zostajesz w klubie. Powiedziałeś, że tak. Dlaczego?
A: Dlatego, że Bug to jest moje miejsce.
Przypuśćmy, że Polonia w dwa lata robi dwa awanse. Otrzymujesz od nich propozycję. Co Ty na to?
A: Musiałbym się skusić, nie odmawia się przy takich propozycjach. Warto jest się rozwijać, ale gdybym miał teraz odejść do Wołomina, do trzeciej ligi – nie zdecydowałbym się. Zostałbym tu, gdzie jest moje miejsce.
Aktualnie trenujesz dzieciaki, a pamiętasz czasy, w których sam trenowałeś jako dziecko. Widzisz różnice w warunkach i metodyce treningów?
A: Mamy do dyspozycji boiska trawiaste ze sztuczną nawierzchnią. To plus, jednak ma również wady. Treningi na takim boisku bardziej obciążają dzieci i to widać. Zresztą – my seniorzy czujemy różnicę, że można o wiele bardziej zmęczyć się, niż podczas treningu na naturalnej murawie. Druga kwestia – zmieniło się szkolenie. Kiedyś dzieci szkoliło się tak jak seniorów. Owszem – była radość z gry, ale mimo wszystko było nerwowo, były krzyki, a to wszystko jest niepotrzebne dzieciom. One mają się nauczyć gry w piłkę, to jeszcze nie jest czas aby koniecznie wygrywać. Najważniejsza jest nauka, czyli przyjęcie i zagranie piłki, przesuwanie się po boisku i strzały. Kiedyś wszystkie zespoły były nastawione na wygrywanie. Wyglądało to tak: bramkarz, długa piłka, dwóch koni z przodu. To nie była gra zespołowa. Zdarzały się mecze, że dziecko mogło dotknąć dwa, trzy razy piłkę w całym meczu.
Jesteś w stanie zauważyć potencjał w dzieciakach, które trenujesz?
Widzę. Jest to zbliżony rocznik, w którym ja grałem. Trenują niecały rok. Na początku trenowali wszyscy, w listopadzie dokonałem selekcji. Zostało 26 chłopaków w pierwszej drużynie, reszta jest w zapleczu. Widać w nich potencjał. Począwszy od bramkarza, który nie ma warunków, jednak gibkość i koordynacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Tak samo kilku innych chlopaków.
Kiedy robisz zamach na trenera seniorskiego?
W tej chwili posiadam tytuł instruktora piłki nożnej. Wybieram się na studia magisterskie i wtedy zacznie się poważna sprawa z trenerką. W przyszłości planuję wyjechać do Londynu i tam zrobić licencję UEFA. Mam nadzieję, że osiągnę ten cel.
Tego Ci życzymy. Jakim trenerem jest Krzysiek Ogrodziński? Jedziemy po całości.
Zna mnie od małego, uczył mnie w gimnazjum. Dzięki niemu zawdzięczam rolę kapitana. To on wybrał mnie do tej funckji. Na pewno jest trenerem z dobrym rozumem. Nie wychodzi na trening bez planu. Bardzo często zmieniane są cwiczenia. Przychodzisz na trening, tłumaczy co będzie i można się pozytywnie zaskoczyć. Posiada pojęcie o grze i o treningu, a co najważniejsze - przykłada się do tego. Porównałbym go do trenera Podolińskiego. Jest jednym z nas. Jak drużyna wygrywa to wygramy, a jak przegrywamy, to już przegrywa tylko drużyna. Kiedyś właśnie tak było. Ciężko było dogadać się z pewnymi trenerami.
Jakich miałeś trenerów seniorskiej piłce?
A: Zaczynamy od Stefana Liszewskiego. Następnym trenerem był Robert Podoliński, później Krzywicki, Prawda i Ogrodziński.
Prawda był najbardziej doświadczonym trenerem?
A: Za trenerem Prawdą przemawia ogrom papierków, jakimi są stopnie trenerskie. Widać było, że posiada pojęcie o grze, natomiast wśród tej piątki moim faworytem jest Robert Podoliński, który odnosi bardzo duże sukcesy.
Nie chciał pociągnąć Cię za sobą?
A: (lekki śmiech) Nie, nie…aż tak dobry nie jestem, żeby iść gdzieś wyżej.
Zauważyłem w rozmowach z Wami, że nie macie takiej wiary w siebie, w swoje umiejętności, jaką powinniście mieć. Trochę minimalizujecie swoje umiejętności.
A: Osiągamy sukcesy jakie osiągamy. Każdy wie na co go stać. W zeszłym sezonie momentami nie odstawaliśmy od zespołów z trzeciej, a nawet drugiej ligi. W trzeciej lidze poradzilibyśmy sobie, tak jak robimy to w czwartej. Niestety, mamy tego pecha. Nie potrafimy, nie możemy awansować, coś nam stoi na przeszkodzie. Przez trzy sezony zajmowaliśmy drugie miejsce. Po tym sezonie Przasnysz, który zajął drugie miejsce grał o baraż. A gdzie ten baraż był dwa lata temu? Nikogo nie posądzam, wiem tylko, że ktoś w Przasnyszu ma silną dłoń, która czyni cuda. Od razu powiem, że to nie jest tak, że narzekam na Przasnysz, absolutnie. Szacunek dla nich za to, że zajęli drugie miejsce. Jest to dobry, solidny zespół. Boli to, że my zajmowaliśmy to samo miejsce przez trzy sezony, a im raz się udało i mogli mieć trzecią ligę (MKS Przasnysz został w IV lidze. W dwumeczu przegrał z Żyrardowianką Żyrardów – przyp.red.)
Wyszków jest miastem, które trzyma z Legią. Ty w jakimś stopniu byłeś związany z Polonią. Komu kibicujesz w takim razie?
A: Na meczu Polonii byłem raz w życiu i na Łazienkowskiej też byłem tylko jeden raz, akurat Legia właśnie grała wtedy z Polonią. Cieszyłem się, gdy Polonia odnosiła sukcesy. Grałem w tym klubie, ale nie czuję żadnej urazy do Legii. Podoba mi się ten klub – jest super zorganizowany i rozwija się. Posiadają dobre szkolenie dzieci. Widać, że u nich wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Kibicuję i liczę na to, że Legia jako mistrz Polski zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów.
Wtedy będziesz już na drugim meczu Legii.
A: Jeżeli się uda, to na pewno pojadę. Byłoby to ciekawe przeżycie. Obojętnie jaka drużyna występowałaby w europejskich pucharach to pojechałbym na taki mecz. Jest to polska drużyna, więc do sprawy podszedłbym patriotycznie i zdarł gardło na trybunie.
Jak wygląda sprawa rasizmu? W zespole gra czarnoskóry piłkarz.
A: Do niedawna miałem zdjęcie na facebooku z moim przyjacielem z obrony Tonym. Facet jest traktowany bardzo dobrze, każdy go lubi. Nawet kiedyś, jak przybijaliśmy piątki z kibicami, można było zaobserwować, że ludzie go lubią. Przede wszystkim to człowiek bardzo sympatyczny, do którego nie można czuć negatywnych emocji, nawet jeśli coś się stanie. Łapie się z nim wielokrotnie na meczach, nawet ostatnio było to widać, ktoś mówił, że Alan pokłócił się z Tomkiem (Anthony – przyp.red.), ale zawsze po takich sytuacjach przybijamy sobie piątkę i jest w porządku. Rozumiemy się, chociaż mój angielski nie jest na wysokim poziomie, a poziom polskiego u Tony’ego dorównuje temu poziomowi. Na innym stadionie raz, za czasów Maxwella Elloty zdarzyło się, że na murawę rzucano banany. Dokładnie to było w Łomiankach.
Z kim najlepiej wypada współpraca na boisku?
Myślę, że najlepiej z całym blokiem defensywnym. Potrafię się bardzo dobrze dogadać z Tonym, mimo że jest obcokrajowcem. Jest jedną z nielicznych osób, która w pełni akceptuje Twoje zdanie. Jeżeli poprosisz, żeby coś zrobił w ten sposób, on nie zrobi tego inaczej. Nieważne, czy to dobry pomysł, czy zły. Później zastanawiamy się, czy ta myśl była dobra. Niewątpliwie najlepszym moim kumplem, z którym najlepiej mi się współpracuje na boisku, w szatni i poza nią, jest Łukasz Kowalczyk. Wpływa na mnie bardzo pozytywnie, jest bardzo dobrym kumplem, a nawet przyjacielem.
Jaką macie atmosferę w szatni?
A: Nie wiem czy inni mają takie zdanie, ale ze swojej perspektywy powiem, że aktualna atmosfera w drużynie jest najlepsza odkąd pamiętam. Na atmosferę wpływa fakt, że w większości jesteśmy ludźmi z Wyszkowa. Mimo tego – absolutny szacunek dla Łukasza Derejki, ponieważ wybronił nam super mecze. Nie mówię o tym, żeby grali wszyscy z Wyszkowa – coś takiego też nie jest dobrym wyjściem. Najlepiej jest, jak występuje przewaga lokalnych zawodników. Pamiętam jak graliśmy za trenera Krzywickiego. Pewnego razu podczas rozgrzewki, zdałem sobie sprawę, że jestem jedyny z Wyszkowa. Takich meczy było kilka, a sam grałem dlatego, że byłem młodzieżowcem.
Jest ktoś niedoceniany w Waszym składzie?
A: Trener na pewno docenia wszystkich i to widać. Zresztą, jest to jeden z trenerów, który jest całym sobą za drużyną. Wszyscy traktowani są równo. Chociaż wiadomo, jeden gra, drugi siedzi na ławce, ale taka jest kolej rzeczy. Moim zdaniem nie ma osoby niedocenianej w drużynie.
Planujesz utrzymywać się z piłki jako trener?
Pomysł na trenerkę zrodził się dwa lata temu, gdy powstał rocznik 2001, prowadzony przez Mariusza Szajczyka. Chciałem mu pomagać i to robiłem. Umożliwił mi to, za co bardzo mu dziękuję. Dzięki temu przekonałem się, że chce coś takiego robić. Wystartowałem na AWF, mam doświadczenie i wiedzę. Wiem, że chcę trenować dzieciaki. Co wyjdzie dalej? Czas pokaże, ale tak jak kiedyś chciałem być piłkarzem, tak aktualnie znajduje się w etapie, że chce zostać trenerem.
Idziesz ścieżką trenera Ogrodzińskiego. Futbol jako zawodnik Bugu, trener dzieci, a na końcu szkoleniowiec drużyny seniorskiej. Taki scenariusz może być?
Tak, tylko trener Krzysiek mógłby iść dalej. Może chciał akurat być, tam gdzie jest. Widać, że to właśnie on musi być trenerem Bugu. Będę walczył o to samo. Wedrę się tam i wywalczę w pozytywny sposób, bez podkładania świń. Tylko to będzie etap w dalszej drodze. Idealny przykład kariery to Robert Podoliński. Typ, który sam sobie wyznacza cele, a następnie osiąga upragniony poziom.
W jaki sposób trafiłeś na pierwszy trening piłarski?
Na pierwszy trening "wypchnął" mnie z domu tata. Nie chodzi o to, że nie lubiłem grać w piłkę. (Dzisiaj nawet, będąc u cioci w Ostrołęce dowiedziałem się, że to właśnie u niej pierwszy raz kopnąłem futbolówkę.) Chodziło o to, że w jakiś sposób bałem się innych, starszych chłopaków.
Jak oceniasz aktualny skład Bugu?
Skład jest bardzo fajny. Na to składa się, to co mówiłem wcześniej - jest przewaga lokalnych chłopaków. Brakuje nam trochę doświadczenia, chociaż ja sam gram w klubie już pięć lat. Jest Kowalczyk, Łukasz Derejko, Szala, Tony, to jednak tego doświadczenia w dalszym ciągu brakuje. Widać to w przednich formacjach, gdzie Łukasz Kowalczyk albo Szala są często osamotnieni. Takie wady nadrabiamy dynamiką skrzydeł. Słowa uznania należą się Damianowi Gałązce, który potrafi pociągnąć z piłką po skrzydle, dośrodkować i uderzyć na bramkę. Posiada potencjał i życzę mu jak najlepiej. Trzymam kciuki, żeby poszedł gdzieś wyżej.
Derejko umiejętnościami przewyższa czwartą ligę?
(uśmiech). Jest, uśmiecham się, ponieważ często się z niego śmieję. Posiada umiejętności, ale jest leniuchem. Jakby czasami wziął się bardziej do roboty i nie dąsał się przede wszystkim, to dałby radę, tak jak mówisz - wyżej. Pozdrawiam Łukasza Derejkę! Podpisano Alan Wróbel, kolega z drużyny!
Cel drużyny na najbliższy sezon?
Celem naszej drużyny jest zajęcie jak najlepszego miejsca. Chcielibyśmy awansować wreszczie, jednak jest to trudne gdy nie mamy pomocy, jestesmy pozostawieni sami sobie. Nie mówię, że miasto nam nie pomaga, bo pomaga i my to odczuwamy. Mimo wszystko - jest to mało. Kiedyś Bug był w drugiej lidze i powinniśmy dążyć, żeby Bug szedł wyżej. Nie mówię o pierwszej lidze, ale druga liga należy się temu miastu. Od tego sezonu chcemy piąć się w górę.
Czy jako dziecko myślałeś, że będziesz piłkarzem?
Zorientowałem się, że nie będę piłkarzem mając 14-15 lat. Wtedy akurat byłem w Polonii. Brakuje mi predyspozycji. Owszem, na czwartą ligę , trzecią, a może nawet w drugiej bym poradził sobie, gdybym popracował nad sobą. Z wyższym poziomem nie wiązałem planów. Gdy miałem 7-8 lat to na prawdę chciałem zostać piłkarzem. Mój tata bardzo tego chciał. Robiliśmy wszystko, żeby to osiągnąć, ale niestety - w wieku 14 lat dojrzałem do decyzji, że jednak się nie uda. Mimo wszystko dzięki piłce wiele osiągnąłem. To, że nawet siedze tutaj i mówię w imieniu Bugu Wyszków to jest dla mnie coś. Trenuje dzieciaki, kończę Akademię Wychowania Fizycznego - to wszystko nadało mojemu życiu sens. Dzięki temu, jestem kim jestem. Nie mam pojęcia co bym robił, gdyby nie piłka nożna.
Dlaczego nie uważasz siebie za piłkarza?
Jestem zawodnikiem grającym w piłkę nożną, trenującym sport, który jest półamatorski. Właściwie piłka nożna jest sportem profesjonalnym, tylko ja jestem półamatorem, który dostaje pieniądze za to co robi. Jakie dostaje, takie dostaje, ale ja się cieszę z tych pieniędzy. Każda złotówka, a nawet złotówka za mecz to byłoby coś - docenienie mnie. Przesadzam z tą złotówką, ale na pewno fajnie jest otrzymać parę groszy zapłaty za swój wysiłek i umiejętności.
Wzór piłkarza?
A: Człowiek ambitny, który dąży do celu i do doskonałości. Przy tym robi wszystko, żeby nie spieprzyć tego co osiągnał. Mam na myśli odpowiedni tryb życia i dobrą dietę.
Przykład osoby?
A: Ciężki wybór. Nie pamiętam czasów Deyny, Bońka i innych z tej generacji. Trudno, żebym pamiętał, bo mnie jeszcze nie było na świecie. Nie pamiętam również lat 96, a nawet 97. Za moich czasów największe wrażenie na mnie robił Tomek Wałdoch i Piotrek Świerczewski. Ten drugi jest typem boiskowego cwaniaka i walczaka. Przy okazji jest piłkarzem, który w karierze coś osiągnał. Miał umiejętności, a przede wszystkim myślał na boisku. Jak na polskie warunki - potrafił grać w piłkę. Oczywiście - jest Błaszczykowski, Piszczek i Lewandowski, ale oni są nową generacją piłkarzy. W ich przypadku zauważalne są efekty szkolenia zagranicznego szkolenia. Talent każdy z nich ma. Przykładem jest Lewandowski, który strzelił w półfinale Ligi Mistrzów cztery bramki Realowi. (Alan opowiada o przegranym kuponie bukmacherskim z racji wbitych goli przez Lewandowskiego. Kończy stwierdzeniem - "Nie wierzysz w Polaka, to Polak Ci pokaże").
Wzorowałeś się na kimś z zagranicy?
Ciężko było się wzorować, dlatego, że dla mnie był i jest to gość, którego nie sposób doścignąć umiejętnościami. Jest to Zinedine Zidane, co prawda nie grał na mojej pozycji. Odkąd założyłem koszulke i korkotrampki to Zidane był, będzie, jest.Na zawsze.
Trener?
Raczej nie, na pewno nie Mourinho, Guardiola i tak dalej. Za czasów dzieciństwa Luis Felipe Scolari. Pamiętam 2002 rok i mistrzostwo świata. Teraz nawet patrzę na niego oczami dziecka, przypominając sobie jego sukces i to, że był wtedy najlepszy.
Jakie to uczucie być kapitanem Bugu?
To fajna funkcja. Wychodzisz, wyprowadzasz dziesięciu pozostałych chłopaków na mecz. Od razu mówię, że nimi nie dyryguję, nie potrafię tego robić, chociaż w jednym meczu mnie doceniono, że zachowałem się jak prawdziwy kapitan. Pochwalił mnie za to trener. Jeśli mam być szczery nie pamiętam tego meczu, po prostu skupiłem się, żeby grać jak najlepiej, żeby wspierać chłopaków. Pamiętam! To był mecz z Przasnyszem, zremisowany 1:1. Może zagrałem w ten sposób, dlatego że zbierała się we mnie ambicja i chęć rewanżu za dość dotkliwą porażkę, którą odnieśliśmy parę miesięcy wcześniej. Chciałem zagrać jak najlepszy mecz, a przy okazji objawiły się funkcje kapitana.
Jak będziesz wspominał okres w klubie?
Na pewno z sentymentem. Gdy byłem w szpitalu i lekarz powiedział, że na pewno będę musiał odpocząć od piłki. Powiem szczerze , nie rozpłakałem się jak mały dzieciak, ale łza poleciała. W tym momencie dziwnie mi mówić o tym. Nie potrafię sobie wyobrazić jak to będzie wyglądał koniec, ale na pewno będę wspominał ten okres jako najlepszy sposób na wykorzystanie czasu. Nie żałuję niczego - Polonii ani powrotu do Bugu. Ludzie, którzy mnie otaczają sa fajni i znaczą dla mnie wiele.
Podoba mi się Twoje przywiązanie nie tylko do klubu, ale do miasta. Skąd to wynika?
Nie jestem typem, który lubi wielkomiejski szum. Dla przykładu - męczę się w Warszawie jak tam jestem, chociaż to fajne miasto. Lubię spokój. Lubię takie wieczory tak jak teraz, gdy robi się cicho, wszystko przygasa. W dzień owszem - niech latają, ganiają się, szum samochodów i wszystkie możliwe brzmienia aż do wieczora takiego jak dzisiejszy. W Warszawie nie jest to możliwe, stolica nie śpi. Do niedawna mieszkałem przy Toruńskiej, czyli ciągły ruch pojazdów. Samo przywiązanie do miasta? Nie mam pojęcia skąd się bierze. Może dlatego, że grałem w piłkę w Bugu, jest to część mojego życia. Ludzie, których spotkałem. Zdarzali się tacy, którzy sprawiali mi przykrość, jednak pojawiali się inni. Mam kolegów, kilku przyjaciół i mnóstwo znajomych. Kiedy nie wyjdziesz, zawsze kogoś spotkasz, z kimś pogadasz. Czujesz fajne społeczeństwo. Jestem Wyszkowiakiem, po prostu taki typ.
Co byłoby dla Ciebie większym sukcesem? Praca trenera w ekstraklasie, czy fakt, że spod Twojej "ręki" wyszedł piłkarz, który osiąga sukcesy w europejskiej piłce?
Zdecydowanie to drugie. Nie pamiętam kto był trenerem Gołębiewskiego, ale podejrzewam, że dla niego taki Daniel, jest jego osobistym sukcesem. I gdyby moi zawodnicy np: Sztacheta, Kacper Archacki, Przemek Pogorzelski osiągnęli coś wyżej to byłby mój największy sukces w życiu.
Rodzina Cię wspiera?
Oczywiście. Jestem jedynakiem, ale moi rodzice są moimi przyjaciółmi. Pomagają mi we wszystkim, co robię. Mam 22 lata, chciałbym iść do normalnej pracy i zarabiać dobre pieniądze, ale z drugiej strony jest piłka. Wiedzą, że ona dla mnie bardzo dużo znaczy, że chce jeszcze pograć. Jestem pewien, że zaakceptują każdą moją decyzję i będą mnie wspierać. Dzięki nim wszystko się ułoży. Czarno to widzę, gdyby ich pomocy zabrakło.
Twoje marzenia względem piłki i życia prywatnego to?
Nie mam określonego względem piłki. Chciałbym być trenerem, ale to nie jest w życiu najważniejsze. Chciałbym w dalszym ciągu pracować z dziećmi. Stworzyć ciepły dom ze swoją żoną. Mieć spokojne życie, a nie jakiegoś wariata. I tutaj w Wyszkowie przede wszystkim. Chce zostać tu do końca. Chyba, że kariera trenera za granicą albo chociaż Wisła Kraków. Jeżeli takie marzenie spełniłoby się, to nie będę nad tym ubolewał, że zostawiam Wyszków, bo będę tutaj średnio raz na dwa tygodnie.
Nie denerwuje Cie wyszkowski stadion?
Denerwuje. Były plany przenosin, jednak to jest paranoja. Stadion powinien być tam gdzie jest, jednak musi być nieco zmieniony. Rozbudowany, dobudowany, przebudowany, czyli remont generalny. Są brzydsze stadiony, jednak są też lepsze obiekty w miejszych miastach, a nawet na wsiach. Władze muszą pomyśleć o tym. Nie dla mnie, nie dla naszej drużyny, tylko dla maluchów. Pełnowymiarowe boisko, przeremontować dużą trybunę. Najlepszym sposobem wychowania człowieka jest sport. I powinniśmy korzystać z tego jak najczęściej.
Nie przeszkadza Ci za małe wsparcie mieszkańców miasta wobec klubu?
Niejednokrotnie rodziła mi się taka myśl w głowie, żeby zrobić jakąś petycję, a nawet chodzić po klatkach i zbierać po 50 groszy. Mogę to zrobić - chodzić po każdej klatce. Tylko, żeby ktoś dał te 50 groszy - to już byłoby coś. Teraz zaczęło się to pozytywnie nakręcać. Bug przejął grupy młodzieżowe, rodzice przychodzą na mecze, jednak to jest ciągle mało. Może za pięć, sześć, dziesięć, a może dopiero za piętnaście lat będą widoczne efekty. Budujemy podstawy. Ja, prezes, czy każda osoba w klubie robi wszystko co może. Niewątpliwie, każdy mieszkaniec miasta powinien bardziej motywować się do wsparcie. Nie mówie tylko o Bugu, ale również o Camperze. To też wyszkowski klub, wyszkowski właściciel.
Coś na koniec?
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Wyszkowa. Życzę wszystkim udanych wakacji! Swoim kolegom i przyjaciołom życzę jak najlepiej! A takim przyjaciołom jak Łukasz Kowalczyk wysyłam zaproszenie do Wyszkowa, bo stęskniłem się trochę!