Do udziału w dyskusji pt. „Przywróci nam zdolność i lotu, i mocy. O życiu kultury w małym mieście” grupa Obie Strony Miasta zaprosiła twórców i menadżerów kultury. Swoimi doświadczeniami dzielili się z wyszkowianami: Małgorzata Ślesik-Nasiadko - nauczycielka języka polskiego, od 2004 r. dyrektor Biblioteki Miejskiej, Agnieszka Długołęcka - artysta plastyk, prezes Stowarzyszenia FormAT, które prowadzi Galerię Sztuki PeKaP na dworcu kolejowym w Wyszkowie, Piotr Adler - animator kultury, były dyrektor wyszkowskiego kina, w latach 2006-2007 zastępca burmistrza Wyszkowa, twórca Akademii Umiejętności i Stowarzyszenia Pan Hilary oraz Artur Laskowski - w latach 2007-2011 dyrektor WOK „Hutnik” w Wyszkowie a od 2015 roku dyrektor Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Radzymin, twórca Spółdzielni Socjalnej „Szron” i Wyszkowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Debatę prowadził miłośnik kultury, znawca kina, dziennikarz i regionalista Piotr Płochocki. Dyskusję podzielił na trzy bloki tematyczne: przeszkody, szanse, wybrane zagadnienia. A punktem wyjścia do niej uczynił wyniki internetowej ankiety, którą OSM przeprowadziło w ostatnich tygodniach przed debatą: "Jakie są główne czynniki hamujące rozwój wyszkowskiej kultury?".
Wśród nich na czołowych miejscach ankietowani wymienili:
- niepostrzeganie kultury jako czynnika dostatecznie ważnego dla rozwoju miasta,
- zbyt mała ilość adaptacji obiektów gminnych na potrzeby kultury,
- brak strategii Urzędu Miejskiego co do wizji kultury w mieście,
- niedobór miejsc animacji kulturalnej,
- słabe rozeznanie w potrzebach twórców i brak komunikacji z nimi,
- nadmierne utożsamianie kultury z rozrywką.
Czy rzeczywiście brak urzędowej, samorządowej wizji rozwoju kultury w mieście może wyhamować jej rozwój? - zastanawiał się Piotr Płochocki.
- Najważniejsi są ludzie, ich podejście, otwartość i kreatywność - mówił Artur Laskowski. - Samorząd jest jednak dość hierarchiczny, jeśli chodzi o możliwości sprawcze i pole do działania, które uzyskuje dyrektor placówki samorządowej. Mnie się przez pierwsze lata pracowało w Wyszkowie dobrze, a potem coś się zadziało i zanim się zorientowałem, to już przestałem być dyrektorem "Hutnika". Moja wizja spodobała się natomiast w Radzyminie - komisji i burmistrzowi i z burmistrzem pracuje mi się naprawdę dobrze. Ta swoboda działania i zielone światło, które mi dał, daje ten komfort nawiązywania różnych kontaktów z ludźmi, którzy są kreatywni. Rolą instytucji kultury jest otworzyć się na tych ludzi, zaciekawić nimi i dać im działać, aby realizowali swoją pasję. Staram się tego trzymać i nie przeszkadzać. Są w Wyszkowie prawdziwe perły, ludzie fantastyczni - bezcenny Jurek Sitek, Bogdan Osik, Agnieszka Długołęcka, Piotr Płochocki - ludzie bardzo twórczy, kreatywni, czapki z głów, tylko należy stworzyć im warunki do funkcjonowania. Trzeba też wykorzystać referat do pozyskiwania środków, który w Radzyminie znakomicie działa - pozyskując pieniądze nie tylko na projekty "twarde", ale też na te "miękkie" projekty (społeczne).
Czy ten potencjał znajduje swobodę, aby należycie się rozwinąć w Wyszkowie?
- Wszyscy demonizujemy trochę pojęcie i rolę gminy, Urzędu Miejskiego. Podstawą są ludzie, którzy chcą działać - uważa Piotr Adler. - Jesteśmy jako Wyszków ewenementem, mamy wiele wspaniałych grup formalnych, nieformalnych, które działają w zakresie szeroko pojętego zagospodarowania czasu wolnego. W urzędzie upatrywałbym tylko tego, aby była pewna wizja tego, po co nam kultura w tym mieście? Czego ludzie chcą? My to podskórnie czujemy. Dlatego powstają inicjatywy niszowe. Są pomysły, których do tej pory nie było w Wyszkowie. Urzędnicy mają starać się skoordynować, spożytkować, aby wykorzystać ten potencjał, który w społecznikach drzemie. Społecznicy z całą resztą sobie dadzą radę. Natomiast ważne jest, że nie doceniamy roli Rady Miejskiej. Jeżeli uważamy, że coś w naszym mieście funkcjonuje nie tak, coś nam się nie podoba, to do radnych powinniśmy kierować swoje kroki.
Zdaniem Piotra Adlera. w Wyszkowie obowiązuje zły podział kompetencji między urzędnikami a pracownikami instytucji samorządowych.
- Wszędzie czytamy, że gmina Wyszków zrobiła to i to. Dlaczego nie jest napisane, że zrobił to WOSiR czy WOK? To wpływa na złą ocenę tych placówek przez mieszkańców, bo rodzi się pytanie: „to od czego ten WOSiR jest"”.
Agnieszka Długołęcka wspomniała, że jej stowarzyszenie wspomagało się pomocą gminy - uzyskało od niej zgodę na użytkowanie lokalu w budynku dworca PKP. Ale na tym koniec. Wszelkie inicjatywy Stowarzyszenie FormaT realizuje za własne lub pozyskane z projektów pieniądze.
- Samorządowcy są w komfortowej sytuacji, bo jedyne co mają robić, to stwarzać przestrzeń ludziom, którzy chcą tworzyć kulturę - zauważył Piotr Płochocki.
Inaczej widzi rzecz Małgorzata Ślesik-Nasiadko, która kulturą zajmuje się w sposób zinstytucjonalizowany, zarządzając Biblioteką Miejską.
- Są instytucje kultury, dotowane, utrzymywane z podatków. Każda ma swoją misję, każdy dyrektor tę wizję i misję realizuje. Wydaje mi się, że patrząc na realia naszego miasta, mamy bardzo dużo wydarzeń. Jest wydział promocji, kultury i sportu i ta strategia jest pod kontrolą tego wydziału. Jest układany gminny kalendarz imprez, można zgłaszać propozycje imprez. Chciałabym mówić o szklance wody do połowy pełnej a nie pustej. Człowiek zawsze czuje niedosyt, ale z mojej ankiety wśród osób, które znam i które interesują się kulturą, dostałam „czwórkę” jeśli chodzi o kulturę w Wyszkowie. Bardzo dużo inicjatyw organizujemy i poprzez wydział promocji i poprzez społeczników. Mamy wspaniałych ludzi, ale byłoby znacznie lepiej, gdybyśmy bardziej współpracowali. Naszą bolączką, taką ludzką, jest to, że gdy obejmuje się stanowisko, jest presja na sukces i brakuje trochę współpracy. My mamy taką tendencję, że jak robimy coś to zachęcamy: chodźcie, tu tu jest fajnie, ale jak ktoś inny robi coś fajnego, to już nie. Ja usłyszałam od jednego z dyrektorów pytanie: po co wyważasz otwarte drzwi? Po co organizujesz wystawy u siebie? Przecież ja mam u siebie galerię! Musimy się uczyć komunikacji, bo jest szum informacyjny. Mój wniosek jest taki, że musimy nie rywalizować tylko współpracować, wspierać się, być otwartymi na siebie nawzajem - mówiła dyrektor Ślesik-Nasiadko.
Strategia dla Wyszkowa: "dla każdego coś miłego"
- Mnie się wydaje od ładnych paru lat, że Wyszków posiada strategię. A brzmi ona: „dla każdego coś miłego”, czyli równo rozdzielić racje, aktywności - wszystkim grupom odbiorcom, aby urząd mógł powiedzieć, że dla każdego coś zorganizował. Istnieje terror dużej frekwencji. Urzędnik ma poczucie, że coś mu wyszło i to jest wartościowe, gdy na zdjęciach ma kilkaset osób. Właśnie tego typu myślenie zaprowadziło wyszkowską inicjatywę urzędniczą do takich imprez jak gale disco. To jest ślepy zaułek. Gdyby myślano o kulturze w sposób taki, że pewne rzeczy i tak ludzie dostają, bo uzupełniają je podmioty prywatne (np. kluby taneczne), natomiast jest szereg inicjatyw kulturalnych, które nigdy nie będą się opłacały. Niszowe aktywności traktowane są po macoszemu i trudno przekonać urzędników, że to się opłaci - po prostu trzeba to czuć - mówił Piotr Płochocki.
- Ale do czego Ty chcesz przekonywać urzędników? Radnych? Naszym zadaniem jako animatorów kultury jest przekonać ludzi - polemizowął Piotr Adler. - Nie ma się co dziwić urzędnikom, że chcą, by na ich imprezy przychodzili ludzie, bo każdy, kto coś organizuje, chce mieć komplet widzów. Tymczasem władze nie przychodzą na imprezy. Zapraszam za każdym na inaugurację Młodzieżowej Akademii Teatralnej radnych i przychodzi dwoje, a reszta?
- Ale dlaczego nie ma odbiorców? - zastanawiała się Małgorzata Ślesik-Nasiadko. - Rzecz zaczyna dziać się w domu rodzinnym, przedszkolu, szkole. W ostatnich latach kultura zaczyna być dostrzegana. Powstają wspaniałe instytucje i nie ma problemu z zapełnieniem Teatru Wielkiego, Opery Narodowej. Dzieje się lepiej w kulturze, ale nigdy kultura nie była priorytetowa. Jeżeli nie przekonamy społeczeństwa, że kultura jest dla nas bardzo ważna, człowiek potrzebuje kultury - nie będzie więcej odbiorców na kulturę wysoką. Musimy wychowywać do niej nasze dzieci.
Miejsce kultury
Sporo miejsca w dyskusji poświęcono infrastrukturze kulturalnej w Wyszkowie. Czy potrzeba nowych obiektów, czy może ożywienia tych istniejących? A może należałoby wydobyć potencjał z miejsc dotychczas nieodkrytych, jak zabytkowa stajnia i teren na skarpie po ośrodku MONAR przy pałacu Skarżyńskich albo stara elektrownia czy plaża i Plac Gwiaździsty w Rybienku Leśnym? Jak te miejsca zamienić w enklawy kultury radził Artur Laskowski, posługując się przykładem Radzymina.
- Marzeniem kilku pokoleń radzymińskich było to, by uratować pozostałość po dworku księżnej Eleonory Czartoryskiej i tak powstał Domek Ogrodnika. To element szerszej rewitalizacji całego parku po dawnych ogrodach dworskich i ogólnie kompleksu parków radzymińskich. W Domku Ogrodnika działa kawiarnia, galeria w piwnicach. Oczywiście to efekt współpracy wielu osób, pewnej burzy mózgów. Wypracowaliśmy koncepcję, potem trzeba było napisać projekt. Sporo się nad tym napracowaliśmy - także nad formułą funkcjonowania tego obiektu. Trzeba było człowieka z boku, z otwartą głową, a nie urzędnika. Wyłoniliśmy w konkursie ajenta - rzeźbiarkę. Konkurencja była spora, ale to był strzał w dziesiątkę. To nie koniec rewitalizacji. Centralnym jej punktem będzie skwer zielony przed urzędem w Radzyminie. W Radzyminie powstaje zresztą więcej ciekawych obiektów: Fabryczka, Cegielnia. Gmina stała się też właścicielem starego młyna i ten budynek czeka tak świetlana przyszłość jak z Domkiem Ogrodnika. Młyn nie był gminny, ale gmina chciała go pozyskać. Budynek stał się własnością miasta i będzie powstawało tam Muzeum Bitwy 1920 roku, które będzie filią Muzeum Niepodległości - mówił Artur Laskowski.
Tymczasem rzeczywistość Wyszkowa najlepiej opisał Piotr Adler:
- W '74 roku oddano do użytku „Hutnik”. Wtedy w Wyszkowie mieliśmy Kino Wschód z widownią na 200 miejsce i "Hutnik" na 250 miejsc. Wyszków liczył wtedy 17 tysięcy ludzi. Dziś mamy 28 tysięcy mieszkańców, gmina 35 tysięcy, a mamy ten sam "Hutnik", nie mamy Kina Wschód i co gorsza, przez ostatnie lata nie ma inwestycji infrastrukturalnych w Wyszkowie. Pięknie rozwija się strefa sportowa - Orliki, hale szkolne, a w żadnej szkole nie wybudowano sali wielofunkcyjnej, gdzie mogłyby się odbywać np. spektakle. To wszystko odbywa się na halach sportowych. Ale hale są do tego, żeby uprawiać tam sport. Kultura jest o tyle bardziej zróżnicowana, że na hali nie zrobimy koncertu, wernisażu. Pod tym względem mamy olbrzymie zaniedbania na terenie naszej gminy. Dom kultury jest obłożony przeróżnymi szkolnymi akademiami. Przy szkołach działają koła teatralne, zespoły tańca, ale nie mają tego gdzie pokazać. Zaniedbania infrastrukturalne są bardzo, bardzo duże. Naszą rolą jest wynajdywanie takich miejsc. Mówimy wiele o placu Miejskim - byłem tam na kilku imprezach i z żadnej nie wyszedłem zadowolony. Ułożenie krzesełek jest niepraktyczne, nie ma kontaktu z artystą - mówił.
- Wydaje się, że w ostatnich latach wszystkie siły miasta rzucone są właśnie na plac Miejski, żeby pokazać, że to miejsce inicjowania kultury. On ma żyć, jakkolwiek trudne byłoby to do zrobienia. Inne miejsca nie mogą być atrakcyjne - zauważył Piotr Płochocki. Ale co z innymi miejscami, o które w Wyszkowie nie zadbano? - Nasza debata jest upomnieniem się chociażby o ten obiekt, w którym jesteśmy - dodał Piotr Płochocki.
- Park kolejowy i budynek dworca - to powinno być zagospodarowane jako całość. Ale nie można pozwolić, żeby ktoś za nas myślał, czy decydował. Potrzebna jest inicjatywa ludzi - mówiła Agnieszka Długołęcka.
- Mieszkałem w tym parku przez wiele lat. Wiem, jak to wyglądało. Może należałoby wykupić istniejącą przychodnię i zrobić tam muzeum kolejnictwa> Trzeba zawalczyć o to i nie pozwolić, żeby postawić takie karykatury jak są (pawilony handlowe przy stacji - red.) - włączył się w dyskusję Andrzej Krawczyk.
Krytycznie uczestnicy debaty odnosili się do ostatnich inwestycji w utwardzanie wyszkowskich placów i skwerów bez wypracowania pewnej wizji i funkcji, jaką miałyby one pełnić. Skwer Jana Pawła II przy Sanktuaruim św. Idziego, pl. Miejski, pl. Wyzwolenia.
- Plac Wyzwolenia - to miejsce nie żyje nawet jako miejsce spacerowe. Nie mówiąc o imprezach - mówił Artur Laskowski. - To jest pytanie, czy był jakiś pomysł kompleksowy na przekształcenie tego miejsca i wszystkich innych zieleńców w mieście. Nie można robić czegoś fragmentarycznie, nie jest to spójne z pozostałymi elementami. Warto pomyśleć o czymś kompleksowo i zadbać np. o jakąś gastronomię. Takim obiektem był niegdyś LOK, gdzie stosunkowo za nieduże koszty można by udostępnić obiekt i infrastrukturę blisko rzeki mieszkańcom, ale niestety nie ma już LOK - został sprzedany w prywatne ręce.
Przy okazji uczestnicy debaty zwrócili uwagę na brak konsultacji z mieszkańcami decyzji o zagospodarowaniu wyżej wymienionych miejsc.
- A na czym polega negatywny fenomen wyszkowskiej plaży miejskiej? - pytał Piotr Płochocki.
- Jestem pełen podziwu dla Stowarzyszenia Miłośników Rybienka Leśnego i Okolic, które ten temat wywołało. W Wyszkowie powinniśmy wykorzystywać każde miejsce, które będzie nadawało się do wypoczynku, rekreacji, kultury, ale trzeba stworzyć ku temu infrastrukturę. Plaża jest do tego bardzo dobrym miejscem, aczkolwiek bliskość mostu nie sprzyja wypoczynkowi i imprezom kulturalnym. To samo jest z placem Wyzwolenia i placem Miejskim - zauważył Piotr Adler.
"Przestańmy czekać aż ktoś za nas coś zrobi"
Miejsce miejscem ale - jak już wspomnieli rozmówcy - najważniejsi są ludzie i ich pomysły oraz potencjał. Pierwsze miejsce w ankiecie dla wniosku, że w Wyszkowie nie postrzega się kultury jako czynnika dostatecznie ważnego dla rozwoju miasta, nie napawa jednak optymizmem, bo każdego może zniechęcić do działania, Aby tak się nie stało, namawiał i apelował Artur Laskowski:
- Marek Kotański mawiał: "przestańmy czekać aż ktoś za nas coś zrobi". I to jest kluczem i sposobem na to, żeby pójść dalej. Nie powinno się kończyć na tej debacie. Ona powinna być bramą, przez którą powinniśmy pójść szerzej. Grajmy w jednej drużynie, słuchajmy się nawzajem. Oczywiście powinny być organizowane takie cykliczne spotkania, spisywane wnioski, a potem lobbujmy, żeby urzędnicy przekłuli to na konkrety. Trzeba stworzyć dynamiczną grupę nacisku, której miasto powinno pomóc, bo to jest działanie dla miasta - przekonywał. - Albo władza słucha, implementuje, zmienia się, albo w pewnym momencie nie będzie szóstej czy siódmej kadencji. Tak było w Radzyminie.
- W Wyszkowie brakuje wizji - skomentowała jednak oglądająca debatę online Alicja.
Uczestnicy debaty porzekonywali, że każdy po trosze może mieć wpływ na jej powstanie. Potrzebna jest jednak współpraca i koordynacja. Imprez jest wiele, ale często odbywają się w tym samym czasie albo są niewłaściwie wypromowane.
- A jaki model współpracy w tej układance z urzędem Państwo widzicie? - pytał dyskutantów kompozytor Piotr Lewandowski. - Czy ma być tak, że niech rynek zweryfikuje i ludzie, którzy płacą za bilety? Czy jednak trzeba dotować pewne formy kultury?
- Jedno drugiego nie wyklucza - uważa Artur Laskowski. - Trzeba organizować wydarzenia, które są opłacalne finansowo i takie, do których należy dołożyć, na które przyjdzie pięć osób, ale dla tych osób też warto je robić.
Dyskusji przysłuchiwali się radni miejscy Adam Szczerba i Bogdan Osik.
- Chciałem posłuchać, jakie przedstawiciele kultury widzą przeszkody dla jej rozwoju. Początkowe przesłanie było takie, że generalnie z kulturą w Wyszkowie jest fajnie. Byleby nie przeszkadzać. A jak można przeszkodzić? Np. nie dać miejsca. I mimo wszystko problemem w naszej gminie jest ta baza lokalowa. Od paru lat na żadnej sesji nie mieliśmy kiedykolwiek dyskusji o kulturze. Obiektów nie przybywa, budżet np. biblioteki nie wzrósł od 10 lat, a zabraliśmy jeszcze jedną salę, która była wykorzystywana na działalność kulturalną (urządzono tam salę slubów - red.). Przeszkody, które pokazała internetowa ankieta, wydają mi się jednak istniejące - podsumował Adam Szczerba.
Marzenia o kulturze
Uczestników debaty zapytano o pomysł na wydarzenie, które miałoby szansę stać się marką Wyszkowa.
- Niewykorzystany Pałac Skarżyńskich - wokół niego można by skupić wiele inicjatyw. Może zacząć od wycieczek po pałacu? To jest pomysł na takie działanie. Druga rzecz to próba uaktywniania tych samych sektorów w tym samym czasie: plaża miejska, park miejski, plac Miejski - łączy je nawet nazwa. Można tak inicjować wydarzenia, aby działy się jednocześnie. Miasto wtedy żyje - mówił Piotr Płochocki.
- Moją wizją, marzeniem jest szkoła muzyczna - nie mówię o imprezie, ale o czymś trwalszym. Jest tak dużo uzdolnionych dzieci, rozproszonych ognisk muzycznych. Dla dobra kultury, żebyśmy kształcili od podszewki, tej wrażliwości - tego bym sobie bardzo życzyła - mówiła Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
- Chciałbym, żeby to była impreza, która ma jakąś tożsamość. Żeby była wyjątkowa, której w innych miastach nie ma. Nie jestem zwolennikiem festiwalu food trucków, nie chcę żebyśmy szli na fali tego, co jest popularne wszędzie - mówił Piotr Adler.
Ciekawy pomysł wskazał także Piotr Płochocki.
- W tym roku jest 91. rocznica premiery filmu "Janko Muzykant", do którego bardzo duża część zdjęć była kręcona w Rybienku Leśnym i w Pałacu Skarżyńskich. Można by zorganizować pokaz tego filmu z prezentacją fotosów. Dałoby to duży zastrzyk popularności temu miejscu - powiedział.