REKLAMA

REKLAMA

Marysia wraca do domu i do zdrowia!

Autor: Admin Admin

Miasto | Środa, 14 kwi 2021 22:39

Po 3,5 miesiąca spędzonych na intensywnym leczeniu w Nowym Jorku, Marysia Żmuda wraca do domu! Najważniejsza jest jednak informacja o stanie jej zdrowia - lekarze z USA pokonali nowotwór, który zaatakował obydwie gałki oczne małej Marysi.

Miasto

REKLAMA

Pod koniec ubiegłego roku u 8-miesięcznej wówczas Marysi Żmudy zdiagnozowano siatkówczaka, złośliwy nowotwór obydwu gałek ocznych. Nowotwór rozwijał się przerażająco szybko - guz w prawym oczku był już na tyle duży, że zajmował 2/3 gałki ocznej. Lekarze nie mieli pewności, czy uda się uratować w nim wzrok. Na ratunek rodzina Marysi mogła liczyć w USA, w klinice doktora Abramsona. Ale koszt leczenia w Nowym Jorku przerastał możliwości finansowe rodziny. Szybko zorganizowano zbiórkę, na koncie której już po niespełna dwóch tygodniach udało się zgromadzić 1,4 mln zł! Na początku stycznia rodzice wylecieli z Marysią do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczęła się walka o zdrowie i życie dziewczynki. Dziś można już powiedzieć, że zakończona pierwszym sukcesem. 

- Jest dobrze i to na tyle, że możemy wracać do Polski - poinformowała 14 kwietnia mama Marysi, Agnieszka. - Dziś Marysia miała kolejne badania dna oczu. Chemia dotętnicza poskutkowała i nie było już konieczności dalszych chemii. Dla utrwalenia pozytywnego efektu i dobicia raka dr Abramson zrobił Marysi lasery na oba oczka. Jak powiedział, musi doszlifować guzy, żeby zabić je raz na zawsze! Kolejne badania Marysia ma za sześć tygodni, więc liczę, że zrobi najlepszy prezent mamusi na Dzień Matki, czyli w badaniach wyjdzie "czysto". 

Dr Abramson od dawna nie stosuje chemii ogólnej w leczeniu siatkówczaka. Jak twierdzi, chemia ogólna nigdy całkowicie nie wyleczy siatkówczaka, będzie jedynie zmniejszać guzy, natomiast bardzo osłabi tak mały i dopiero rozwijający się organizm - nie mówiąc o skutkach ubocznych oraz możliwym wywołaniu kolejnych nowotworów. Jedyną według niego opcją, aby całkowicie wyleczyć tego raka, jest chemia dotętnicza. Marysia Żmuda otrzymała trzy dawki chemii dotętniczej podawanej w znieczuleniu ogólnym. Ryzyko wznowy w prawym oczku w ciągu roku to 10%. Lewe oczko wciąż "czyste", bez nowych guzów, ale ono wymaga bacznej obserwacji, bo tu ryzyko wznowy jest dużo większe.

Marysia i jej rodzice spędzili w Nowym Jorku trudne 3,5 miesiąca. Godziny na bloku operacyjnym, narkoza, dziesiątki badań i ciągły strach... W tej atmosferze upłynęły jej pierwsze urodzinki oraz Święta Wielkanocne. 

- Niestety, Marysia zaczyna już odczuwać dużą ilość znieczuleń i uśpień. Na szczęście Marysi choroba nie boli ją, ale wykonywane zabiegi nie są zbyt przyjemne. W tym tygodniu Marysia miała wbite tyle wenflonów, że ma obkłute obie dłonie, nadgarstki, łokcie i stopy. Niestety jej żyłki nie należą do łatwych do wbicia - relacjonowała mama Marysi stan córki po trzecim podaniu chemii.

Marysia niezwykle dzielnie znosiła wszystkie badania i zabiegi. Na szczęście ostatnia diagnoza wynagrodziła cały ból i strach.

- Kochani, dziękujemy WAM WSZYSTKIM, którzy nas tak wspierają, są z nami, troszczą się o Marysię i nasz los, pomagają w nawet najdrobniejszych rzeczach, dzwonią czy piszą całkiem bezinteresownie, za nieustającą modlitwę za Marysię. Z całego serca dziękujemy Polonii Amerykańskiej, w tym Fundacji We See You Kids oraz Fundacji Dar Serca, jak również wielu nowo poznanym osobom w Nowym Jorku, które poruszyła historia choroby Marysi. Dziękujemy Wam za całą pomoc, jaką nam okazaliście, za zorganizowanie pobytu na miejscu na tak długi czas, za wsparcie, za zaproszenia na kawkę czy herbatkę w odwiedziny, za pomoc w wyprawieniu pierwszych urodzin Marysi, za podwiezienie do szpitala czy też odebranie i zawiezienie na lotnisko i za wiele wiele innych rzeczy, które długo byłoby przytaczać. Pamiętajcie, że mamy dług wdzięczności i w każdej chwili jesteśmy gotowi i Wam pomóc. Bez WAS WSZYSTKICH nie byłoby szans leczyć Marysi u najlepszego lekarza na świecie. Tylko dzięki niemu Marysia ma szansę żyć i widzieć ten piękny świat. Trzymajcie dalej kciuki za Marysię. Dziękujemy - piszą Agnieszka i Jarek, rodzice Marysi.

REKLAMA


Komentarze (0).

REKLAMA

Brak komentarzy

Zostaw komentarz.

REKLAMA

Polecane firmy.

REKLAMA

Najnowsze komentarze.

Nadchodzące wydarzenia.

REKLAMA

Okazje.

REKLAMA