Mateusz Tryc powrócił do ringu po kilkumiesięcznej przerwie. W hotelu "Warszawianka" naprzeciw niego stanął mieszkający w Hiszpanii Kubańczyk - Jose Luis Garbey. Między linami stanęli niepokonani pięściarze. Wyszkowianin musiał zweryfikować formę po dłuższej nieobecności. Wychodzący do ringu do hitu "Can't stop" grupy Red Hot Chili Peppers Tryc, znów okazał się nie do zatrzymania.
W pierwszym starciu mieliśmy bardzo ciekawy pojedynek. Większą aktywność przejawiał Garbey. Jednak w drugiej części pierwszej rundy Tryc narzucił rywalowi swój styl walki. Mateusz wyprowadzał komibnacj3, które lądowały na głowie i korpusie rywala. Po chwili przerwy Tryc dalej realizował swój plan, nie robiąc sobie nic z lepszych warunków fizycznych rywala. Tryc rozbijał go, a ten był coraz bardziej zmęczony. Trzecie starcie ponownie toczyło się pod dyktando podopiecznego Huberta Migaczewa, choć Kubańczyk szczelnie chował się za gardą. Wyraźnie zbierał siły na kolejną rundę. A w niej Tryc początkowo miał nieco kłopotów, kilka razy przyjął mocne ciosy rywala. Jednak po chwili słabości ponownie mogliśmy oglądać Tryca, który zasypywał Garbeya gradem ciosów.
Wyszkowianin skupiał się na ciosach bitych w korpus. Po jednym z nich Garbey był liczony. W szóstej rundzie Mateusz ponownie posłał rywala na deski. Po prawym prostym wyprowadzonym przez zawodnika Knockout Promotion Kubańczyk znów był liczony. W starciu numer siedem Tryc z konsekwencją i uporem realizował swój plan. A sędzia ponownie liczył Garbeya, już trzeci raz w tej walce. Ostatnia runda to rozpaczliwy atak Jose Luisa Garbeya, który kilka razy trafił wyszkowianina. Tę rundę można zapisać na jego konto, ale w całej walce to spokojnie, jednogłośnie na punkty triumfował Mateusz Tryc.
Trenujący w Fenix Fight Club Tryc zanotował na swoim koncie jedenaste zwycięstwo w zawodowym ringu. Po walce wyszkowianin nie ukrywał, że nie do końca jest zadowolony:
- Była konsekwencja, ale zabrakło wykończenia. No ale jest zwycięstwo - powiedział po swoim występie Tryc, co pokazauje jak ambitny to pięściarz.
Doświadczenie, które zdobył boksując z Garbeyem, napewno zaprocenutje w kolejnych pojedynkach. Podopieczny Huberta Migaczewa był znakomicie przygotowany pod względem kondycyjnym. Mimo słabszych warunków fizycznych, umiał narzucić rywalomi swój styl walki. Często skracał dystans i dzięki temu pokazał się z bardzo dobrej strony. Jak zapowiadali komentatorzy, kolejna walka dla Tryca powinna być już większym wyzwaniem. Czekamy zatem na ogłoszenie kolejnego starcia i gratulujemy zwycięstwa.
Fot. Mateusz Tryc PRO Boxer/ Tuba Wyszkowa