Od chwili usłyszenia diagnozy, życie pani Pauliny zostało przewartościowane i przeorganizowane.
- Wyjazdy do szpitali w miesiącach wrzesień 2017 - luty 2018 były z cotygodniową częstotliwością. Reorganizacja dotyknęła wszystkich moich bliskich, ktoś delegowany był do wyjazdów szpitalnych ze mną, inni zostawali z córką, mąż pracował, dlatego pomagali wszyscy: rodzeństwo, teściowie, znajomi. Życie zostało dostosowane do życia w szpitalu. Koszty dojazdów, leków angażowały w pomoc wszystkich bliskich - mówi pani Paulina.
Po skończonej chemioterapii (taxany+AC), w kwietniu 2018 roku, przeszła operację - mastektomię radykalną z usunięciem węzłów chłonnych. Rehabilitacja trwała dłużej niż zwykle. Jej stan psychiczny nie pomagał wrócić do normalności. W sierpniu tego samego roku wdrożono radioterapię.
- Swoim zdrowiem cieszyłam się niecałe trzy miesiące. W listopadzie 2018 roku usłyszałam kolejną druzgocącą wiadomość: nowotwór wtórny kości, odległe przerzuty m.in. do odcinka kręgosłupa L 2. Kolejna diagnoza spowodowała zmianę szpitala. Od 2019 roku jestem pacjentką ECZ w Otwocku, co umożliwiło mi korzystanie z terapii nierefundowanej substancją o nazwie RYBOCYLIB. Terapia hormonalna również została zmieniona na silniejsze substancje - mówi pani Paulina.
Pomimo swojego dramatu, podjęła zatrudnienie. Jest objęta leczeniem paliatywnym (łagodzącym skutki choroby), ale nie poddaje się. W 2019 została zakwalifikowana na leczenie innowacyjnym urządzeniem CyberKnife oraz przeszła kolejną operację, mającą na celu zatrzymanie choroby. Stan stabilny utrzymywał się do 1 lutego 2021 roku, kiedy to wynik scyntygrafìi kości pokazał przerzuty do mostka oraz kości potylicznej w głowie, co oznacza, że kolejny raz wracam na leczenie (ponownie radioterapia i CyberKnife). Po leczeniu konieczna będzie rehabilitacja.
- Przez 4-letni okres choroby nigdy nie zwracałam się do nikogo o pomoc. Z rodziną chodziłam od gabinetu lekarskiego do gabinetu, pisząc maile, podejmując się cały czas szukania nowych rozwiązań. Teraz jednak zmuszona jestem zwrócić się o pomoc na zewnątrz... - mówi pani Paulina.
Rodzina i przyjaciele potwierdzają:
- Paulina cały czas próbowała sama uporać się z chorobą. Mimo osłabienia, problemów finansowych, wychowywania maleńkiej córeczki, nie chciała obarczać stresem swoich bliskich, nie prosiła ludzi o pomoc finansową. Sama płakała w ukryciu tak, by dziecko nie widziało. Sama przechodziła gehennę, czasem tracąc już nadzieję. A gdy ta przychodziła, pojawiały się przerzuty. Później covid. Itd. Przede wszystkim po raz kolejny kogoś zawiodło państwo, które zamiast leczyć na maxa, znów nie refunduje alternatywnych sposobów zabicia paskudnej choroby, która wykańcza miliony! Ambitna, kochająca, ciepła, zawsze dbająca o innych osoba teraz potrzebuje nas. Zróbmy wszystko, by rak nam jej nie zabrał. Umrę w środku, jeśli stracę swoją ukochaną siostrę przez to paskudztwo! Zróbmy to - pokonajmy przeciwności.. jak nie my, to kto?! - apeluje siostra pani Pauliny.
Przyjaciele założyli na FB grupę licytacyjną, na której wystawiane są różne przedmioty i usługi. Cały dochód trafia na leczenie pani Pauliny. Trwa również internetowa zrzutka.
ZRZUTKA --> NA LECZENIE, REHABILITACJE I DOJAZDY
LICYTACJE --> LICYTACJE DLA PAULINY