We wtorkowym wydaniu programu "Raport" Polsat News reporter Leszek Dawidowicz przyjrzał się praktykom pseudouzdrowicieli, którzy w dobie pandemii wykorzystują strach przed chorobą. Podając się za pacjenta, dziennikarz przekonał się, jak wyglądają ich "metody leczenia". Jedną z "uzdrowicielek" jest pani Magdalena, której "Gabinet Medycyny Alternatywnej" mieści się w Wyszkowie.
- Moi pacjenci, którzy są ze mną od tylu miesięcy, jak już zaczęła się ta sytuacja, dostają jakiś objawów i mówią „Pani Magdo, to ja wpadam na koronkę”. Bo już oni wiedzą, że mają koronawirusa i co jakiś czas trzeba przyjść i go sobie usunąć - mówiła do dziennikarza, który całą wizytę nagrywał ukrytą kamerą.
Kobieta najpierw "zbadała" reportera a potem jego żonę - na odległość, przez telefon, bo kobiety nie było w gabinecie. Aby stwierdzić, czy ma koronawirusa, "uzdrowicielka" użyła włosa małżonki autora prowokacji.
- Nie ma "korony" - orzekła po kilku sekundach wymachiwania wahadełkiem. - U pana też nie widzę nic...
- Czyli uważa pani, że nie musimy się badać na koronawirusa? - zapytał reporter.
- Nie ma sensu - usłyszał.
Kobieta chętnie opowiadała o innych "uzdrowionych" przez nią pacjentach:
- Miałam "covidowca", który miał problemy z oddychaniem, chodzeniem i ja go "robiłam" właśnie zdalnie, ale już po drugiej terapii była znaczna poprawa - relacjonowała p. Magdalena.
Przyznała, że ma wielu pacjentów, którym co jakiś czas "usuwa koronawirusa". Opowiada także o prywatnym życiu - mówiła, że pracowała w wojsku jako kryptograf, topograf, robiła biały wywiad. Za wizytę zainkasowała 160 zł. Gdy następnym razem dziennikarz pojawił się w jej gabinecie już nie incognito, nie była taka rozmowna i wszystkiemu zaprzeczała.
- To lekarz stawia diagnozę, ja nie jestem lekarzem. To była moja opinia. Oficjalnie ja nie leczę koronawirusa - stwierdziła.
- A nieoficjalnie pani leczy? - dociekał dziennikarz.
Jak zaznacza reporter, pseudouzdrowicielka przyjmowała klientów w lokalu sąsiadującym z Sanepidem. Dyrektor Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wyszkowie zapewnia, że jej inspekcja - zgodnie z przepisami - w żaden sposób nie nadzoruje tego typu działalności.
- Gabinety medycyny alternatywnej czy tego typu miejsca nie są przez nas nadzorowane. Nawet lokalu pod tego typu działalność nie "odbierał" Sanepid - mówi Beata Kiliańczyk-Szawłowska. Jest zszokowana i nie kryje: - Ubolewam, że są osoby, które żerują na ludzkim nieszczęściu.
TUTAJ można obejrzeć cały reportaż Polsat News.