2 czerwca w Urzędzie Miejskim spotkali się burmistrzowie Aneta Kowalewska, Grzegorz Nowosielski, sekretarz gminy Anna Gołębiewska, naczelnik wydziału promocji Edyta Wittich, instruktorki "Sylaby" Irena Zdunek i Katarzyna Janus, dyrektor WOK Hutnik Mariusz Kowalski, radni Adam Szczerba, Eugeniusz Zaremba, Dariusz Glinka, Wojciech Rojek oraz przedstawiciele Rady Rodziców i Stowarzyszenia Przyjaciół Rewii Dziecięcej "Sylaba": Patrycja Ogrodzińska, Ewelina Kowalczyk, Mariusz Marszał. Spotkanie zorganizowano w związku z ostatnimi decyzjami dyrekcji WOK "Hutnik" o redukcjach zatrudnienia w Ośrodku. Dotknęły one także instruktorek "Sylaby", którym od września zaproponowano znacząco zmniejszony zakres zatrudnienia i wynagrodzenia. Zdaniem prowadzących zespół i rodziców sylabianek prowadzi to do likwidacji Rewii. Swój sprzeciw wyrazili już na sesji Rady Miejskiej, gdzie padła propozycja swoistego "okrągłego stołu" na temat funkcjonowania "Sylaby". Niestety, jak można było przewidywać, spotkanie 2 czerwca - podobnie jak wiele innych z przeszłości - nie zakończyło się kompromisem, a każda ze stron wyszła z niego, pozostając przy swoich argumentach.
Prawo do "Sylaby"
- Państwo nie rozumieją, czym jest "Sylaba" - mówili rodzice.
- Prawo do "Sylaby" jest głęboko w Pani. Odpowiedźcie sobie na pytanie, czy chcecie się tym prawem z kimś kiedykolwiek podzielić, czy chcecie mieć wyłączne prawo do tego projektu? - odpowiadała założycielce "Sylaby" wiceburmistrz Aneta Kowalewska.
Na tym kluczowym wydaje się zagadnieniu burmistrz oparł propozycję - albo "Sylaba" wychodzi ze struktur WOK "Hutnik" i przechodzi pod skrzydła np. stowarzyszenia, albo pozostaje w "Hutniku", ale na warunkach podyktowanych przez dyrektora Ośrodka, który ma się stać jakby menadżerem zespołu, bo jego dotychczasowe menadżerki miałyby w ramach swoich obowiązków jedynie prowadzić treningi z dziewczętami.
- Wiele będzie zależało od decyzji Pań instruktorek i Państwa - zwrócił się do przedstawicieli "Sylaby" Mariusz Kowalski. - Na te decyzje ja nie mam wpływu. Zaproponowane działania ograniczające działalność Ośrodka miały jak najmniej dotknąć dzieci. Jeśli chodzi o zajęcia taneczne ta liczba zajęć nie zostanie uszczuplona. Resztę obowiązków biorę ja w swój zakres obowiązków i w zakres wyspecjalizowanych działów. Musi się zmienić sposób i wysokość regulowania opłat za zajęcia (obecnie opłata wynosi 70 zł miesięcznie, które rodzice w części - 30 zł - przekazują do kasy WOK "Hutnik" a reszta trafia na konto Rady Rodziców; dyrektor proponuje 100% wpłat na konto Ośrodka - red.). Deklaruję chęć współpracy, ale na ściśle określonych i jasno postawionych warunkach - dodał dyrektor.
- Państwu w formule sekcji działającej w WOK "Hutnik" jest za ciasno. Państwo chcecie decydować o wszystkim, co jest związane z tą Rewią - powiedział burmistrz Grzegorz Nowosielski. - Do tego macie prawo, ale tylko kiedy Rewia będzie poza Ośrodkiem Kultury, np. w trzecim sektorze. Bo jeśli mówimy o tym, kto będzie Rewię nagłaśniał, tłoczył płyty, świadczył usługi, produkował choreografię, to znaczy, że musimy wziąć za to też odpowiedzialność. Nie może być tak, że dyrektor nie będzie decydował o tym wszystkim, ale będzie brał formalną odpowiedzialność. Wtedy są właśnie nieporozumienia, niedopowiedzenia. Są dwie formuły, których się połączyć nie da. Albo "Sylaba" będzie sekcją trzeciego sektora i korzystała z dotacji gminnych, trenowała na tych samych obiektach, albo w ramach Domu Kultury jednak dyrektor po rozpoznaniu cenowym i w przetargu będzie decydował, kto będzie usługi świadczył na rzecz zespołu, a instruktorzy skupią się wyłącznie na treningach.
Brak komunikacji
Dyskusja w dużej części dotyczyła spraw personalnych, kadrowych, ale także stosunków służbowych i relacji interpersonalnych panujących w WOK "Hutnik". Wszyscy uczestniczący w dyskusji podkreślali widoczny brak komunikacji między dyrektorem a kadrą "Sylaby". Każdy winą obarczał drugą stronę sporu.
- Od grudnia próbujemy porozmawiać z Panem dyrektorem, bez skutku. Przed zwolnieniami instruktorów też nie było rozmowy z rodzicami, instruktorami. Skoro tego nie ma, to mam rozumieć, że "Sylaba" nie jest cennym skarbem dla gminy i dla Pana dyrektora "Hutnika"? - pytała Ewelina Kowalczyk z Rady Rodziców. - Nikt z nami nie rozmawia, od pół roku próbujemy się z dyrektorem spotkać...
- Pracuję w Ośrodku 9 lat i ze mną nikt nigdy nie prowadził rozmowy na temat tego, czy nam czegoś potrzeba, jakie inne rozwiązania można wprowadzić dotyczące jakiekolwiek kwestii - finansowej, organizacyjnej. Za mojej 9-letniej kadencji takich rozmów nie było, a ja nie widzę ku temu przeszkód - dodała Katarzyna Janus. Podkreślała też brak rozmów w ostatnim czasie, gdy Ośrodek ogarnął kryzys związany z epidemią. - Nie rozmawiałam z Panem dyrektorem od listopada. Tu jest problem komunikacji. Gdyby była rozmowa, byłyśmy w stanie zaproponować rozwiązania, które przynosiłyby dochody - dodała Katarzyna Janus.
- Tylko to by było Państwa rozwiązanie, a nie moje. Ja przyjąłem swoje i z tego będę rozliczony - odparł Mariusz Kowalski.
- Komunikacja jest zawsze w dwie strony - zauważył burmistrz Nowosielski. - Dlaczego Pan dyrektor potrafi rozmawiać ze wszystkimi innymi pracownikami tylko z Paniami nie?
- Z 80% załogi są rozmowy, tylko z tymi 20% nie ma? - pytał dyrektor "Hutnika".
- My nie jesteśmy problemem. Tu jest jakiś problem wyimaginowany. My możemy wyjść z Domu Kultury, tylko mnie jest to przykro słyszeć po 36 latach pracy. To są dzieci z Wyszkowa, to jest zespół z Wyszkowa, ja nie widzę powodu, że mamy odejść. Szukam rozwiązaniu, żebyśmy wszyscy na tym dobrze wyszli - podkreślała Irena Zdunek.
- Jest presja Państwa, żeby wchodzić trochę w buty dyrektora... - skomentował radny Dariusz Glinka. - To jest zabawa, wchodzimy w kompetencje dyrektora. No ja bym sobie na to nie pozwolił, żeby mi pracownicy decydowali, kto ma ile etatu zajmować.
Odpowiadała mu Irena Zdunek:
- Współpraca wygląda tak: na początku sezonu artystycznego każdy instruktor składa dyrektorowi roczny plan pracy, który dyrektor nam podpisuje i pracujemy w tych ramach. My nie mam możliwości podpisania umów, np. umowy na wynajem autobusów podpisuje dyrektor. Gdzie Pan widzi naszą samowolę? - pytała Dariusza Glinkę.
- Brniemy w ślepy zaułek. Od tego są powoływani menadżerowie, żeby rozwiązywali problemy. Możemy się spotykać i dyskutować, ale odpowiedzialność podejmie jedna osoba. Moja subiektywna ocena jest taka, że Rewia "Sylaba" to się równa Ośrodek Kultury „Hutnik”. Na tym zespole nam na pewno zależy. Może we wrześniu się coś zmieni? - powiedział radny Wojciech Rojek.
Grzegorz Nowosielski zacytował swoją wypowiedź do mediów z 2004 roku, gdy w podobnym jak dziś tonie zapewniał rodziców, że nikt nie zamierza likwidować Rewii "Sylaba".
- Jak widzicie Państwo od 2004 roku trwa "likwidacja" "Sylaby". Zmieniło się trzech dyrektorów Ośrodka, z którym na początku trwał miesiąc miodowy a potem zaczynały się kłopoty. Zapewniam, że tak samo będzie z czwartym i piątym. Zmieniają się rodzice, ale zawsze tak samo przychodzą i mówią, że "Sylaba" jest niedoceniana, niedofinansowana. Nie chcemy Państwa wypchnąć, ale sami się stawiacie ponad wszystkim, nikt nie jest w stanie spełnić Państwa oczekiwania. Dyrekorzy Sawicki, Laskowski odchodzili w konfliktach z „Sylabą” - przypominał burmistrz.
Żeby dalej trwała...
- "Sylaba" nie ma umocowania prawnego, żeby zwalniać dyrektorów. To świadczy o tym, że to jest personalne zwolnienie, niezwiązane z pandemią i kryzysem - odpowiedziała Patrycja Ogrodzińska. - My nie chcemy za nikogo decydować, ale chcemy mieć wpływ na to, kto naszymi dziećmi się opiekuje, bo to nie jest tylko taniec. Teraz wynika, że to ma być tylko taniec, ale "Sylaba" to jest historia, którą rozpoczęła pani Irena i tak chcielibyśmy, żeby dalej trwała.
- Prawem dyrektora jest być może nawet zmienić coś, pójść inną drogą, a Państwo stawiacie to tak, że Pan dyrektor ma powiedzieć, kogo zatrudni, a Państwo chcecie go zaakceptować. Wpływ to nie jest decyzja - powiedziała Aneta Kowalewska i zwróciła się do Ireny Zdunek: - Stworzyła Pani autorski, piękny projekt, który jest Pani projektem. I jest problem każdego dyrektora w tym, jakie i czy w ogóle on ma prawo do "Sylaby", bo to prawo jest głęboko w Pani. Odpowiedźcie sobie na pytanie, czy chcecie się tym prawem z kimś kiedykolwiek podzielić, czy chcecie mieć wyłączne prawo do tego projektu?
Głos zabrała Irena Zdunek:
- Gmina przed laty mi dała taki sygnał, żeby utworzyć zespół i ja się wywiązuję ze swojego zadania. Jeśli pan dyrektor ma pomysł na inną sekcję - wokalną, taneczną - proszę bardzo, ale nie widzę powodu, żeby to było kosztem mojego autorskiego projektu. Przecież zespołów może być w domu kultury dziesięć. Jeśli Pani mówi, że Pan dyrektor ma do mojego autorskiego projektu ma prawo zatrudniać ludzi, to pytam jakim prawem? Dyrektor może zatrudnić, ale nie do mojego zespołu, do mojej artystycznej wizji, którą ja gdzieś w głowie mam. Czy Pan dyrektor jest muzykiem, choreografem?
- Tak to właśnie jest - jeżeli osoba jest przez Panią akceptowalna, to dyrektor jest ładny i dobry, a w przeciwnym razie to nie - odparł burmistrz Nowosielski.
- Czy jak Państwo posyłacie dzieci na zajęcia sportowe, to wybieracie im trenera, technikę i strategię gry, dni treningów? Chyba trener, prezes klubu ma na to wpływ. Trudno sobie wyobrazić, że rodzic wchodzi na boisko i decyduje o ustawieniu na nim zawodników - zauważyła Aneta Kowalewska.
- Ale są sytuacje, gdy rodzice mają wpływ na zmianę trenera, nauczyciela - odparła Patrycja Ogrodzińska.
- Państwo mieliście przeogromny wpływ na funkcjonowanie Rewii - podsumował burmistrz.
Równi czy.. równiejsi?
- Ta sekcja jest marką światową, o tym nie będziemy dyskutować. Żadna inna sekcja nie wnosi tyle do życia miasta jak ta Rewia - wyraził swoją opinię Mariusz Marszał z Rady Rodziców "Sylaby".
- Z naszego punktu widzenia wszystkie sekcje są równie cenne, równie wartościowe i nie używajmy takiego kategoryzowania, bo to może innych urazić - sprzeciwiła się Aneta Kowalewska. - Jesteśmy zobowiązani do reprezentowania wszystkich mieszkańców, zrzeszonych w innych sekcjach. Każdy ma swoje sukcesy, mniejsze, większe, ja nie ośmielam się ich oceniać, ale dla każdego ten sukces jest ważny.
Komentarza nie odmówił sobie burmistrz Nowosielski:
- Mam pytanie, jak się nazywa zespół z Kielc, który dwa razy był Mistrzem Świata? - zapytał przedstawiciela Rady Rodziców.
- Ja tu nie przyszedłem po to, żeby Pan mnie odpytywał - odparł Mariusz Marszał.
- Ja chcę udowodnić, że są różne organizacje, konkursy a najważniejsze jest wychowanie dzieci, wpajanie im skromności. Wpajanie poczucia wyższości to trochę nie tak... - stwierdził Grzegorz Nowosielski.
- Jeśli jest sposób, żeby zdopingować dzieci do pracy, do sukcesu, to każda droga jest dobra, taka, która pozwala dziecku na prawidłowy rozwój - polemizował rodzic sylabianki.
- Nie każda, nie zgadzamy się z tym - włączył się dyrektor Kowalski.
- Sekcja "Sylaba" jest specyficzną grupą - zakończył M. Marszał. Poparła go Ewelina Kowalczyk:
- Państwo nie rozumieją, czym jest "Sylaba", mówiąc epitety pod adresem naszych dzieci, że się wywyższają, że my je wywyższamy. Cały czas "Sylaba" jest deprecjonowana.
Co dyrektor zrobił?
Ewelina Kowalczyk naciskała, aby dyrektor WOK "Hutnik" odpowiedział, co zrobił, aby ocalić pracowników.
- Jak to jest możliwe, że nie walczy się o swoich pracowników? Najpierw zwalnia się ludzi a potem myśli się, co dalej? Jak to jest możliwe, że zwalnia się instruktorów, a dalej chce się prowadzić zajęcia w niezmienionym zakresie? Dla mnie niepojęte jest, że dyrektor chce przejąć prowadzenie Rewii. Nie rozumiem całości sytuacji, w której się tutaj znaleźliśmy. Dalej się czujemy przez Państwa oszukiwani. Czy Pan wykorzystał wszystkie możliwości, żeby nie zwalniać pracowników a ich utrzymać (z Tarczy Antykryzysowej, dotacji dla ośrodków kultury)? To, co się dzieje, nie mieści się w mojej głowie - mówiła.
Dalej trwał spór o to, czy dyrektor zezwolił w czasie pandemii na prowadzenie zajęć online lub zdalnych - co dla Mariusza Kowalskiego jest zupełnie dwiema różnymi sprawami. Instruktorzy i radni pytali, czy cięcia dotknęły w równym stopniu wszystkich, włącznie z kadrą zarządzającą?
- W pierwszym tygodniu pracy Pana dyrektora zapytałam, jakie są jego oczekiwania? Chodziło mu o to, żeby robota szła, "róbcie swoje" - wspominała Irena Zdunek. - Gdyby spotkał się Pan z nami i powiedział: „jest trudna sytuacja, może macie jakiś pomysł, żeby z tego wyjść, to my byśmy rozmawiały”. A ja widzę, że tu nie jest problemem pandemia i sytuacja finansowa. Dlaczego nie mamy informacji o pozostałych pracownikach Ośrodka Kultury? Po 36 latach pracy Pana nie interesuje, jak ja będę żyć za 500 zł.
- Powinniśmy podejść na równi do wszystkich podmiotów, sekcji. Trzeba wypracowania pewnych rozwiązań. Kto nie został ruszony? Bo 5,5 etatu jest nieruszone - zauważył radny Adam Szczerba.
- Zredukowałem wszystkie umowy pełnoetatowe. Podkreślam, że w nowych warunkach tylko Rewia "Sylaba" ma do dyspozycji instruktorów na etacie. Reszta aktywności jest obsługiwana na podstawie umów cywilnoprawnych - odpowiadał dyrektor Kowalski. - Koło plastyczne obsługiwała jedna osoba na umowę cywilno-prawną i pół etatu instruktora, które zostało zredukowane a umowa cywilno-prawna została zawieszona. W Ognisku Muzycznym zawieszono 5 umów cywilno-prawnych. Te pięć etatów to jest: mój etat menadżerski, etat osoby, która jest w okresie chronionym (pracownik obsługi), to jest etat instruktorki "Sylaby", która obecnie nie pracuje. Pozostałe dwa etaty to są wszyscy pracownicy, którzy nie pracują w pełnym wymiarze (trzech pracowników po 0,5 etatu i jedna księgowa na 0,75).
Odnośnie oszczędności głos zabrał również burmistrz:
- Nie widziałem takiej organizacji, gdzie wszystkim tniemy równo. Świadomie nie obniżam pensji dyrektorom, menadżerom, bo kiedy jest trudno funkcjonować? Dużo trudniej jest funkcjonować w takich czasach, jakie mamy obecnie. Nie jest dobrym ruchem pod względem menadżerskim obniżanie i demotywowanie szefów przed trudnymi decyzjami. Ja daję kredyt zaufania dyrektorowi Kowalskiemu. Jeśli zapewnia, że nie będzie obniżenia ilości godzin zajęć, to ja mu wierzę i zobaczymy od września. Radni to ocenią - powiedział Grzegorz Nowosielski.
- Dyrektorem jest się i na ciężkie czasy - skomentował Mariusz Marszał.
- Zamieniamy się w quasi sąd pracy, bo myślałem, że będziemy rozmawiali o funkcjonowaniu Rewii, ile godzin będzie zajęć itd. To dyrektor jest od kształtowania stosunków pracy z pracownikiem. Mieliśmy rozmawiać o dzieciach a skupiamy się o wymiarze pracy instruktorów - mówił Grzegorz Nowosielski.
Jaka przyszłość?
Pytali rodzice, którzy nie mają informacji o czasie, formie i wymiarze wznowienia zajęć. Dyrektor Mariusz Kowalski nie był w stanie odpowiedzieć na ich i nasze pytania. Czeka na szczegółowe wytyczne dotyczące "odmrażania" pracy ośrodków kultury i wdraża nowe reżimy sanitrane. Tuż przed spotkaniem rozdał jednak uczestnikom materiały, z których wynika, że od września zajęcia taneczne Rewii mają się odbywać w niezmienionym wymiarze czasu.
- Dzieci uczęszczające na zajęcia RD "Sylaba" NIC nie tracą! - czytamy w nich. - Nadal będą mogły trenować ze swoimi instruktorkami w takim samym jak dotychczas wymiarze czasowym. Po zmniejszeniu wymiarów etatów, Paniom instruktorkom zostaje 25 godzin tygodniowo (20 godz./ tyg. Pani Katarzynie oraz 5 godz./ tyg. Pani Irenie + 5 godzin na Studio Piosenki. Po powrocie z długotrwałej niobecności Pani Niny, na "Sylabę" w sumie może być przeznaczone 75 godzin tygodniowo. Paniom instruktorkom z zakresu obowiązków zostają zdjęte wszelkie sprawy organizacyjne. Kwestie organizacyjne Rewii będą należeć do obowiązków dyrektora Ośrodka. Panie będą prowadzić tylko treningi - napisał dyrektor Kowalski.
- Czy Pan rozważył taką sytuację jako menadżer, że każda akcja ma swoją reakcję i instruktorki mogą nie przyjąć tych warunków? Kto dalej poprowadzi Rewię Dziecięcą „Sylaba”? - zapytał Mariusz Marszał.
- Ja nie zastanawiałem się nad tym, że Panie nie przyjmą tych warunków. Ja kieruję całym Ośrodkiem, w którym wszystkie trybiki muszą zadziałać. Widzę i powinienem zajmować się inną materią, nie umniejszając "Sylabie", a w ostatnich dniach zajmuję się tylko tym. W końcu powinien skupić się na pracy Ośrodka, żeby go reaktywować. W ostatniej kolejności brałem pod uwagę, że Panie tych warunków nie przyjmą - przyznał Mariusz Kowalski. - Na dziś moim autorskim projektem jest to, żeby ten Ośrodek przeprowadzić sprawnie przez kryzys. Siedzę dniami i nocami, konsultuję różne dziwne rzeczy, bo to nie jest prosta sprawa - dodał dyrektor.
- Mamy prawo wiedzieć, jak to będzie wyglądało. Pan naraził Ośrodek na straty finansowe swoją działalnością. Czy Pan ma jakiś biznesplan? Nie uzyskałem odpowiedzi. To od Pana będzie zależało, bo to Pan jako menadżer powinien użyć wszystkich argumentów, żeby ten poziom utrzymać. Wybrał Pan takie rozwiązanie, musi się Pan liczyć z konsekwencjami. Nie jestem sędzią, ale jako rodzice uczestniczymy w życiu społecznym i naszym przywilejem jest ocenianie - dodał przedstawiciel Rady Rodziców.
- Pięć godzin na zajęcia wokalne, a mamy 41 wokalistów? Soliści płacą 100 zł, duet i zespół - 70 zł. Przy pięciu godzinach będzie Pan miał zysku 500 zł, a gdyby Pan zostawił tych 40 osób, to Pan by miał 4 tys. zł. Rozwiązał Pan umowę z Panią Aleksandrą, która jest w zastępstwie. Kto te 80 dzieci za nią ma wziąć? - pytała Irena Zdunek.
Także radny Adam Szczerba próbował uzyskać informację, jak ma wyglądać organizacja pracy wszystkich form działalności Ośrodka przy zastosowanych ograniczeniach i redukcjach kadrowych.
- Jaki jest finalnie na ten moment stan?Myślałem, że wypracujemy model funkcjonowania całego „Hutnika” - pytał. - Zespół ma nie przygotowywać się do wyjazdów, nie robić choreografii, nie przygotowywać się do premier, nie szyć strojów, nie robić nagrań? - wrócił jeszcze do tematu "Sylaby".
- Robimy dwa kroki do tyłu, żeby nie zderzyć się z tą lokomotywą. Dajemy sobie czas. Nie chcemy likwidować, tylko ograniczyć. W jakiej perspektywie czasowej? Nie wiem. Przez wakacje i tak wyhamowujemy, nie mamy zajęć. W żadnym momencie nie rozważałem likwidacji jakiejkolwiek stałej formy działalności Ośrodka. Zakładałem ograniczenie ich aktywności. Jakie to będą ograniczenia? Pokaże czas - będą wpływać na to czynniki ekonomiczne i epidemiczne. Jeśli sytuacja się poprawi, zawsze możemy zatrudniać. Wybrałem "postojowe", bo to realnie dawało mi od razu pieniążki (około 7 tys. zł oszczędności miesięcznie - red.) - odparł Mariusz Kowalski.
Oferta zamknięta
- Czy gdyby nie pandemia, czy ta sama rozmowa o rozdzielności "Sylaby" miałaby miejsce? - zadała pytanie Ewelina Kowalczyk.
- Już w IV kwartale wystosowałem pismo do dyrektorów wszystkich jednostek, bo przygotowując budżet widzieliśmy, że potrzebne są nam mocne ograniczenia, cięcie kosztów stałych. To, co się stało z pandemią, tylko pogłębiło konieczność cięć i przygotowanych reform w każdym wymiarze naszej pracy- odpowiedział Grzegorz Nowosielski. - Natomiast padło tyle argumentów, że my zobaczyliśmy, że Państwo mentalnie czujecie się sekcją niezależną od "Hutnika" - dodał.
- Około roku temu było podobne spotkanie i pewnie byśmy się nie spotykali ponownie, gdyby komunikacja działała. Jeśli Państwo chcecie nam powiedzieć, poprzez to zwolnienia instruktorów, założycieli, że "Sylaba" ma odejść z "Hutnika", to proszę bez owijania w bawełnę - odpowiedziała przedstawicielka Rady Rodziców.
- Zauważam, że reprezentanci "Sylaby" chcą gwałtownego, mocnego rozwoju i utrzymania poziomu, podczas gdy warunki, które możemy stworzyć jako miasto są ograniczone. Propozycja ad hoc: zastanówcie się nad odcięciem tej pępowiny i założenie własnej fundacji i rozpoczęciem współpracy z Domem Kultury. Może marszałek województwa weźmie was pod swoje skrzydła, skoro wyrastacie poziomem ponad powiat wyszkowski? - zastanawiał się radny Glinka.
Radny Adam Szczerba wskazywał konkretne rozwiązania, przynoszące realne przychody.
- 150 dzieci po 30 zł to jest 4,5 tys. zł, a Pan na "postojowym" dla wszystkich pracowników mówi o oszczędności 7 tys. zł. To jest do rozważenia, czy nie bardziej się opłacało wprowadzić zajęcia online?
Radny wskazał, w jaki sposób - przywracając zajęcia - Ośrodek może pozyskać 10 tys. zł miesięcznie. Kwota mogłaby pochodzić z przywrócenia zajęć (choćby online) w "Sylabie" - 4,5 tys. zł, organziacji zajęć studia wokalnego w lipcu i sierpniu - 4 tys. zł, a także zwiększenia o 10 zł wpływów ze składki za "Sylabę" do kasy WOK "hutnik" - 1,5 tys. zł. Pojawiło się jednak pytanie dyrektora WOK "Hutnik" - co z innymi formami zajęć, bo jego zdaniem nie można ze składek za inne zajęcia finansować "Sylaby".
- Te wypowiedzi (Adama Szczerby - red.) pokazują, kto daje rozwiązania, sypie propozycjami, próbuje się dogadać, ale z drugiej strony dostaliśmy informację, że nie ma sensu spotykać się, bo nic się nie zmieni. Albo instruktorki przyjmą te warunki albo od września zajęć nie będzie - podsumowała Ewelina Kowalczyk.
Przedstawicielki Rewii miały też swoje propozycje.
- Jedyne o co prosimy: zostawcie nasze pensje, my sobie z resztą poradzimy - apelowała Irena Zdunek. - Ja na ¼ etatu nie jestem w stanie wykonywać takiej pracy, jak do tej pory. Zapytałam dyrektora, czy jeśli pójdę na emeryturę, to mnie na ¼ etatu zatrudni? Nie usłyszałam odpowiedzi.
- Ja nie będę się wycofywał z tego, co zaproponowałem. Czy Pani pójdzie na emeryturę, czy nie, to moja propozycja jest aktualna - zapewnił Mariusz Kowalski.
- Czy wyraziłby Pan zgodę, że na ten rok składkę za "Sylabę", którą Pan podniesie, będziemy wpłacać Panu do "Hutnika" w całości, ale czy Pan mógłby ten jeden rok jeszcze, bo my wiemy, że Pani Nina nie wróci, zostawić ten jej etat "Sylabie" i dać głównemu choreografowi cały etat? Ja zostanę na tym pół etatu i żeby te drugie pół etatu dostała pani Aleksandra, bo nie poradzimy sobie z uszyciem 600 strojów? Mogę zawiesić na rok zajęcia wokalne, ale żebym te dziesięć godzin ja dostała w "Sylabie"?
- Kto nam da gwarancję, że po roku będzie lepiej, albo gorzej? - odparł dyrektor Kowalski. - Rodzice wpłacają 70 zł na Radę Rodziców, z tego 30 zł wpływa do kasy WOK. To jest wypracowany jakiś czas temu kompromis.
- Ale to nie jest kompromis: albo przyjmujecie te warunki albo pójdziecie "na swoje" - stwierdził radny Szczerba.
Odpowiedzi za dyrektora udzielił burmistrz:
- Na warunki pandemii oferta dyrektora jest zamknięta. Po pandemii dyskutujmy. O czasach po pandemii możemy spotkać się i rozmawiać. Ale dyrektor jest na miejscu i decyduje, jak wszystkie kwestie ma organizować - powiedział Grzegorz Nowosielski.
Na tym kilkugodzinne spotkanie zakończyło się. Stan prawny jest taki, że jeśli instruktorki nie przyjmą warunków zaproponowanych przez dyrektora WOK, ich umowy o pracę z mocy prawa wygasną.