- Bardzo cieszę się, że jesteś tu znowu. Ze swoją, naszą rzeką. Ze swoją sztuką. Ze swoim malarskim misterium, które pokazuje nam kruchość i ulotność życia, przemijanie, ale także trwanie. Niepewność, ale jednak trwanie. Mówię znowu, bo Twoja rzeka Bug była już prezentowana w tej sali. Wtedy były jeszcze prezentowane portrety matki - rozpoczęła spotkanie wzruszona Małgorzata Ślesik-Nasiadko. - Od tamtej pory wiele wody upłynęło i wiele zmian w naszym życiu nastąpiło. Dzisiaj znowu prezentuję Twoją rzekę. Wiemy już o tym wszyscy, że tak wiernie i uporczywie drążysz ten temat i zgłębiasz istotę wody, a także istotę życia. Naszego ludzkiego losu - kontynuowała. - Czy my jeszcze na tych obrazach rozpoznajemy naszą rzekę Bug? Chyba jest nam coraz trudniej. 10 lat temu było nam trochę łatwiej. Jest nam coraz trudniej, bo - jak powiedział Wiesław Myśliwski: „Twoja rzeka to już nie rzeka. To już jest synteza rzeki”. To jest symbol rzeki, można powiedzieć, że symbol naszego życia. Jakkolwiek górnolotnie by to nie zabrzmiało. Dzisiaj jest taki szczególny czas zadumy, Środa Popielcowa. Wkraczamy w szczególny okres i jest to piękne, ale jednocześnie skłaniające do głębokiej refleksji malarstwo. Mogę powiedzieć, że dzisiaj inaczej patrzę na Twoją rzekę. Widzę tam jeszcze więcej niż dotychczas. W tym malarstwie jest coś takiego, że gdy człowiek wejdzie, pochyli głowę, to niestety, mimo tych niestety zazwyczaj ciemnych, prawie czarnych kolorów, zawsze dojrzy tę białą kreseczkę. Coś wtedy dzieje się z człowiekiem. Wie, że coś tam jest. Kawałek płótna, ale coś tam się dzieje nie z tego świata. Jest to malarstwo niełatwe, ale poruszające - podkreśliła.
Z racji przypadającej na ten rok setnej rocznicy urodzin, wiele czasu poświęcono także pamięci profesora Ludwika Maciąga.
- Bohater dzisiejszego wieczoru był uczniem, wybitnym uczniem profesora. Był uczniem, a teraz jest mistrzem. Jest to dla mnie jakieś continuum. Choć bardzo brakuje nam Ludwika Maciąga, mamy Stanisława Baja. Lgniemy do niego tak, jak lgneliśmy do profesora Maciąga. To jest piękne, mieć takich ludzi gdzieś obok siebie… To jest spójne, to życie i twórczość artysty. Dlatego też tak nas porusza i magnetyzuje - zaznaczyła dyrektor Biblioteki MIejskiej.
Sam artysta, choć jak podkreślił woli malować niż mówić, także zabrał głos podczas wernisażu:
- Jest to dla mnie wielki zaszczyt mieć wernisaż w tym miejscu naznaczonym pamięcią sztuki profesora Ludwika Maciąga, jego postawy, życia i zwrócenia uwagi na to, co jest w ludziach najważniejsze. Mam nadzieję, że w malarstwie bardzo różnię się od profesora, choć niektórzy w przy portretach dostrzegają podobieństwo. To nie jest tylko moja rzeka, to jest rzeka wszystkich. Ja ją tylko maluję i staram się ją jakoś oswoić na obrazach. Profesor zawsze przypominał, że trzeba szukać różnych rozwiązań, a przede wszystkim dochodzić do istoty. Teraz jestem na pewnym etapie, są tu uproszczenia syntezy. Obraz jest bytem materialnym, bytem, a malarz musi się z nim zmagać, żeby pokazać to, co widzi i zinterpretować na podstawie konkretu - mówił artysta.
W trakcie wernisażu zaprezentowane zostały także książki „Nagi Sad”, „Ostatnie rozdanie”, „Kamień na kamieniu”, „Traktat o łuskaniu fasoli” oraz „Ucho Igielne” Wiesława Myśliwskiego, których okładki zdobią reprodukcje obrazów Stanisława Baja. O oprawę muzyczną wydarzenia zadbał pianista Adam Chołyst.
***
Stanisław Baj urodził się 1953 roku na Podlasiu. W latach 1972-1978 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie pod kierunkiem profesorów Michała Byliny, Jacka Siennickiego i Ludwika Maciąga. Dyplom z wyróżnieniem uzyskał w pracowni prof. Maciąga. Jest autorem ponad 90 wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą, uczestniczył w ponad 100 wystawach zbiorowych. Prace malarza znajdują się zarówno w muzeach polskich, jak i w prywatnych kolekcjach krajowych i zagranicznych.
***
Wystawę w sali im. Ludwika Maciąga w Bibliotece Miejskiej można oglądać do 31 marca.