16 stycznia odbyła się kolejna rozprawa w procesie byłego wieloletniego prezesa MKS Bug Wyszków. Zeznawało czworo świadków: były prezes Marcin Chodkowski, były wiceprezes za kadencji Dariusza Andrzejewskiego Zbigniew Fijałkowski, przedstawicielka Urzędu Miejskiego odpowiedzialna za rozliczanie dotacji dla Klubu oraz były trener. Kluczowe dla sądu mogą być zeznania Marcina Chodkowskiego, który objął prezesurę w Klubie po Dariuszu Andrzejewskim i to z jego inicjatywy sprawa rozliczeń w Klubie trafiła do prokuratury.
- Z ramienia Stowarzyszenia MKS Bug Wyszków składałem zawiadomienie jako ówczesny prezes - zeznał. - Cała sprawa dla mnie zaczęła się w lutym 2018 roku, kiedy zostałem najpierw przez walne wybrany do zarządu a potem w ramach wewnętrznych wyborów zarządu prezesem. Kiedy zaczęliśmy wykonywać swoje funkcje, bardzo szybko, natychmiast, zaczęli zgłaszać się różni wierzyciele, twierdząc, że Klub jest im winien pieniądze. Jednym z tych wierzycieli był trener Paweł Zacharski. Wskazywał, że Klub ma wobec niego dług i pytał, jak to zostanie rozwiązane. Powiedział, że otrzymał od klubu PIT za rok 2017. Wynikało z niego, że otrzymał istotne środki finansowe – chyba więcej niż 19 tys. zł. Poinformował mnie, że kwota wskazana na PIT nie odpowiada kwocie, którą rzeczywiście dostał. Żeby wyjaśnić, razem z Renatą Pankowską sekretarz zarządu, wspólnie udaliśmy się do biura rachunkowego, które obsługiwało Klub. Poinformowano nas tam, że PIT jest prawidłowy, bo znajduje potwierdzenie we wszelkich rachunkach. Poprosiliśmy o kopie tych rachunków i zwróciliśmy się do gminy Wyszków o dokumentację, którą poprzedni zarząd złożył jako rozliczenie dotacji dla Klubu za I i II półrocze 2017 roku. W niej znajdowały się też umowy i rachunki trenerów, w tym rachunek Pawła Zacharskiego. Wyglądało z nich, że rzeczywiście pan Zacharski otrzymał środki. Wykonałem telefon i powiedziałem mu: "co ty chcesz od nas? Skoro podpisałeś rachunki i poświadczyłeś, że wziąłeś środki, to czemu chcesz ponownie?". Potwierdził, że nie podpisywał, przyjechał je zobaczyć. Oświadczył, że podpisy na rachunkach nie należą do niego i żadnych środków nie otrzymał. Ze spotkania została przeze mnie sporządzona notatka podpisana przez niego i poinformowałem o tym komisję rewizyjną i cały zarząd. Na spotkaniu połączonym komisji i zarządu zostałem zobowiązany do złożenia zawiadomienia (do prokuratury). Pamiętam, że po tym fakcie tego samego dnia poinformowałem pana Andrzejewskiego, z którym spotkałem się na jednym z treningów naszych synów. Zapytałem, o co chodzi, czy wie, zapewniał, że nic nie wie, że to jest dla niego zaskoczeniem i z całą sprawą nie ma nic wspólnego. Ta sytuacja spowodowała, że zaczęliśmy przeglądać kolejne rachunki. Bardzo szybko okazało się, że podpisy pod kolejnymi rachunkami, kolejnych trenerów, zostały nakreślone tym samym charakterem pisma. Było widać, można było takie domniemanie przyjąć, że to ta sama osoba. Zapraszaliśmy poszczególne osoby z okresu od 1 stycznia 2017 do 31 grudnia 2017 r. Jedni potwierdzali, że dostali środki i to ich podpis, ale część rachunków została zakwestionowana - zeznawał.
Wskazał, że były trzy różne przypadki nieprawidłowości: gdy trener wykonał pracę, nie otrzymał środków, zaś był jego podpis na rachunku, np. trener Stefan Liszewski, Arkadiusz Mielczarczyk, po drugie - gdy trener nie wykonywał umowy, bo zajęć rzeczywiście nie prowadził a obok umowy, którą wykonał, podpisał i dostał środki była druga umowa pusta – fikcyjna, której nie wykonał i środków nie dostał, ale ona była złożona do dotacji jako dowód na wydatkowanie środków publicznych. I trzeci przypadek, gdy umowa była zawarta na osobę nieistniejącą. Były też niektóre rachunki zawyżone.
Obrona Dariusza Andrzejewskiego próbuje dowieźć, że trenerzy, którzy wskazują, że Klub jest im winien wynagrodzenie, w części pobrali je ze składem, które zbierali od zawodników. Taki system, na poecenie zarządu Klubu, zaczął obowiązywać od około połowy 2017 roku, gdy sytuacja finansowa Klubu stała się dramatyczna. Nie było pieniędzy na wynagrodzenia.
- Trenerzy zagrozili, że zaprzestaną pracy w kolejnych miesiącach z powodu braku wypłat i zaległości płacowych Klubu. Zgodnie z decyzją zarządu składki od lipca 2017 roku były wpłacane przez rodziców w gotówce trenerom. Była to forma ratowania Klubu. Za wszystko odpowiadał i wszystkim zarządzał jednoosobowo prezes Dariusz Andrzejewski. Pozostali członkowie zarządu nie mieli wiedzy. Wszelki obrót gotówkowy odbywał się wyłącznie przy udziale Dariusza Andrzejewskiego i polegał on na tym, że wszelkie środki, które wpływały na rachunek klubu były w gotówce wypłacane kartą bankomatową. I wszystkie zobowiązania były regulowane w gotówce - zeznawał Marcin Chodkowski.
Potwierdził to w swoich zeznaniach Zbigniew Fijałkowski, wiceprezes Bugu Wyszków za kadencji Dariusza Andrzejewskiego.
- Nie miałem żadnego dostępu do żadnych finansów w Klubie. Odnośnie finansów nie wiem nic - mówił. - Byłem wiceprezesem około ośmiu lat. Nie czytałem dokumentów, zaufałem Andrzejewskiemu. Nie miałem wpływu na zatrudnianie trenerów, nie podpisywałem z nimi umów, nie byłem przy wypłatach. Jak były dokumenty do podpisu, byłem wzywany do Klubu przez pracownika. Taka była sytuacja, nikt nie chciał być w zarządzie Klubu - zostałem poproszony i zgodziłem się. Nie pełniłem tam funkcji kierowniczych, była to praca społeczna. Nigdy żadnego wynagrodzenia nie pobieraliśmy za swoje funkcje.
Zeznania Marcina Chodkowskiego potwierdził były trener Paweł Zacharski:
- Dostałem z Klubu PIT ale były tam podane nieodpowiednie pieniądze, których tak naprawdę na koncie nie widziałem i od tego sprawa się zaczęła - mówił. - Dałem informację do Klubu, że nie mogę podpisać odebrania tego PIT-u z uwagi na to, że te pieniądze nie zostały mi przekazane. Od kwietnia 2017 roku nie dostałem żadnego wynagrodzenia. Byłem trenerem do stycznia do czerwca 2017 roku dla rocznika 2006 i koordynatorem Klubu i asystentem I trenera drużyny seniorów. Klub był mi winien 19 tys. zł - zrezygnowałem z pracy trenera. Klilka razy zwracałem się do Andrzejewskiego, ale on mnie zwodził. Były w Klubie dotacje na wynagrodzenia, ale kto je wziął to nie wiem. Wypłatami zajmował się osobiście pan Andrzejewski.
W ramach ugody Klub wynagrodzenie zaległe spłaca mu w ratach. Jak zapewnił, że w kwocie zadłużenia nie uwzględnia składek, które pobierał od zawodników. Adwokat Dariusza Andrzejewskiego dociekał, dlaczego trener nie przekazywał administracji Klubu ewidencji składek pobieranych od zawodników.
- Na polecenie prezesa - odparł.
Byli to ostatni świadkowie w procesie. W lutym kolejna rozprawa. Obrońca oskarżonego wnioskował do sądu o wystapienie do banku, który prowadzi rachunek bankowy Klubu, o wyciągi z 2017 roku. Miało to pokazać przepływy finansowe w Klubie.
- Z tego nie wyczytamy, czy podrobione zostały podpisy a tego dotyczy zarzut. To, że składki nie były ewidencjonowane, to sąd już wie, ale to wina oskarżonego. No ale to czynem kryminalnym nie jest. Balaganiarstwo nie jest przestępstwem. Prezes jest odpowiedzialny za to, jak są skladki uiszczane i zbierane dowody na ich oplacenie. Tu sąd nie musi niczego ustalać w tym temacie. Czy dotacja została wydana, czy zajęta przez komornika - nie ma nic do podrobienia podpisu, a tego dotyczy zarzut - odparł sędzia Wacław Dąbkowski, oddalając wniosek obrońcy.
Akt oskarżenia w sprawie dotyczy siedmiu czynów z art. 270 par. 1 Kodeksu karnego, o które oskarżono Ilonę J., a także siedmiu czynów w tym m.in. z art. 286 par. 1, 271 par. 3 i 297 par. 1 w zw. z art. 11 par. 2 Kodeksu karnego, o które oskarżono Dariusza Andrzejewskiego. Zarzuty dotyczą m.in. poświadczania nieprawdy, fałszowania dokumentów - głównie umów o dzieło zawieranych z trenerami Klubu i wystawianych im rachunków. Obejmują okres od 1 lutego 2017 roku do 12 stycznia 2018 roku. W charakterze pokrzywdzonego w procesie występuje gmina Wyszków, którą oskarżony były prezes Bugu miał doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na łączną kwotę około 56 tys. zł. Chodzi o pozyskanie z budżetu gminy dotacji na prowadzenie sekcji i zajęć piłki nożnej na podstawie umów ze sfałszowanymi podpisami. Fałszowaniem podpisów trenerów na umowach zajmowała się Ilona J., była pracownica biura Klubu Bug Wyszków, która przyznała się do zarzucanych czynów i zadeklarowała dobrowolne poddanie się karze. Ilonie J. prokuratura zarzuciła, że w okresie między lutym 2017 a styczniem 2018 roku podrobiła na umowach i rachunkach podpisy sześciu trenerów Bugu Wyszków, poświadczając tym samym, że wypłacone zostało im wynagrodzenie za prowadzenie treningów. Następnie umowy te i rachunki jako autentyczne były przedstawiane w Urzędzie Miejskim w Wyszkowie i stanowiły podstawę rozliczenia dotacji z budżetu gminy dla Klubu.