Spotkanie podzielono na dwie części – „wykładową” oraz czas na zadawanie pytań. Swoją mowę R. Ziemkiewicz rozpoczął przytoczeniem słów J. Dobrowolskiego mówiących o tym, iż elita zdolna jest do przeżywania jedynie dwóch uczuć – pogardy i strachu. Pierwsze z nich towarzyszy władzy, w momencie, gdy jej sondaże prezentują się obiecująco, a ową pogardą obdarza wówczas „ludzi”, którzy nie należą do jej zaszczytnego grona. Strach rodzi się w chwili, w której poparcie spada i pojawiają się problemy - co też obecnie obserwujemy na naszej scenie politycznej. W dalszej części „wykładu” R. Ziemkiewicz podjął próbę scharakteryzowania III RP, która jego zdaniem jest państwem demokratycznym jedynie w sensie procedur, państwem, w którym wybory wygrywa nie ten, który ma największe poparcie, a ten który „powinien”. Jest to typowe państwo postkolonialne, zbudowane przez okupantów, którzy poddawali jego mieszkańców ciągłej presji. Okupanci stworzyli takie państwa, aby móc je eksploatować; „doić i strzyc”. Dziś zmienił się jedynie kierunek zapatrzenia elit, nie zmieniło się jednak owe „dojenie”. Polacy byli niewolnikami przez 50 lat – zdaniem Ziemkiewicza cnotą niewolnika nie jest ani duma, ani odwaga, jego cnotą jest cwaniactwo, a Polacy w PRLu stali się właśnie owymi „cwaniakami”, z którymi inni utożsamiali się w mniejszym bądź w większym stopniu – tak, jak w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego. Największym cwaniakiem okazał się jednak Donald Tusk, a wybory udało mu się wygrać dzięki szumnym obietnicom: „Głosujcie na mnie, bo jestem grzeczny i gdy wygram - dostaniemy od UE 300 mld, od Niemiec też dostaniemy 300 mld, a jak nie będę się czepiał Rosji, a nie będę, bo jestem grzeczny, to nie dostaniemy od niej po mordzie”. Obietnice te tyczą się także całej elity III RP, która zachęcała naszych obywateli do głosowania na Donalda Tuska, tłumacząc to jego europejskością oraz tym, iż „jest spoko koleś, a Angela Merkel klepie go po ramieniu jak swojego lokaja”. Przekaz elit III RP był jednoznaczny – gdy wybierzecie Tuska – staniemy się Europejczykami i wejdziemy do globalnego supermarketu, w którym można kupić 4 rzeczy w cenie 3, a UE zajmie się budowaniem dróg i instytutów. W sytuacji, gdybyśmy poparli drugiego kandydata, czekały nas jedynie „uroczystości patriotyczne, ciągłe śpiewanie hymnu i budowanie tożsamości narodowej”. Zdaniem gościa, władza, którą wybrał „cwany” Polak była przez długi czas odporna na kryzysy. Tusk zaoferował nam dobrobyt zamiast tożsamości. Ogromna część społeczeństwa została kupiona i przez prawie 5 lat wszystko pozornie „szło” bardzo dobrze, ponieważ UE przyznawała nam dotacje, za które budowaliśmy drogi, doposażyliśmy szkoły i uczelnie, robiliśmy remonty. Jednak mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że owe dotacje spowodowały ogromne, przewyższające je długi, które my będziemy musieli spłacić. Jednak po pozornym sukcesie zaczął się proces dostrzegania „końca dojenia z Unii” i odwrócenie sytuacji. Proces ten postępuje bardzo szybko – „barani zachwyt zachodem i UE” oraz przekonanie o rogu zachodniej obfitości się kończy - projekt unijny zaczyna się walić, a wprowadzenie wspólnej waluty pociągnie za sobą olbrzymie konsekwencje. Polska jest dla Unii nie partnerem, a jedynie miejscem kolonizacji i eksploatacji.