W kwietniu oczom wyszkowian ukazał się betonowy plac nad Bugiem w okolicy mostu drogowego, po stronie kościoła św. Idziego. To miał być wykonany niewielkim nakładem finansów i pracy, i dostępny "praktycznie od ręki", slip, a raczej przywrócenie historycznego slipu, który funkcjonował przed laty w rejonie ujścia tzw. strugi do Buga.
- Mała rzecz, a cieszy. Pod warstwą mułu i naniesin kryła się infrastruktura nadbrzeżna, która z powodzeniem może służyć jako tymczasowe miejsce wodowania łodzi lub cumowania kajaków - ogłosił 25 kwietnia burmistrz Piotr Płochocki.
Jakie prace i dlaczego wykonano wówczas na nabrzeżu przy moście?
- Tuż nad rzeką odsłonił się betonowy plac. Jest to pozostałość po teleturnieju "Bank Miast" z roku 1974. Dlaczego zdecydowaliśmy się odsłonić tę betonową przestrzeń? Pracujemy obecnie nad lokalizacją slipu - wybraliśmy ją w ramach konsultacji, natomiast mieści się ona za mostem kolejowym, w terenie trochę trudniej dostępnym, który trzeba przygotować, co wymaga sporej ilości formalności. A w czasie gdy trwają formalności, postanowiliśmy udostępnić dla wyszkowian to, co możemy udostępnić praktycznie od ręki - dlatego zdecydowaliśmy się odsłonić tę historyczną budowlę: betonowy plac ekspozycyjny, prowizaryczny slip do wodowania małych jednostek pływających i schody przy zatoczce obok LOK - mówił w kwietniu Piotr Płochocki, zapewniając jednocześnie, że wciąż "trwają prace zmierzające do uregulowania kwestii formalnych dla docelowej lokalizacji slipu/ portu dla łódek, wybranej w toku rozszerzonych konsultacji społecznych".
Czytaj także: Od zanieczyszczonej strugi po plan na slip - co ustaliła komisja ds. Bugu?
Czytaj także: Jest decyzja w sprawie slipu
Od początku umiarkowanym entuzjazmem wykazywali się w tej sprawie wyszkowscy wędkarze. Podczas sprzątania nabrzeża w ramach "Operacji Rzeka" na początku maja wskazywali nam, że wykonane przez gminę prace nie przybliżyły ich ani o krok do wymarzonego i wyczekiwanego slipu.
- W obecnej postaci nie da się tu zwodować nawet małej łódki, żeby nie wpłynąć w zarośla. Może kajakiem da radę... - mówili. Wskazywali, że teren przy "odkrytym" slipie trzeba poszerzyć i pogłębić, wyciąć zarośla, słowem powiększyć odkrytą wraz ze slipem zatoczkę rzeki (prezentujemy ją na trzech pierwszych zdjęciach w galerii - red.).
Miały tego świadomość władze gminy i taką też deklarację składała w rozmowie z naszą redakcją na początku maja wiceburmistrz Alicja Staszkiewicz. Zapewniła, że prace w tym miejscu wymagają specjalistycznego sprzętu, ale niebawem będą miały swój dalszy ciąg.
Dwa miesiące później okazuje się, że to, co miało być udostępnione praktycznie "od ręki", nie zostało dokończone i nie funkcjonuje do dzisiaj.
- Może byście tak dokończyli to, co zaczęliście po drugiej stronie rzeki, czyli tymczasowy slip. To, co teraz tam zrobiliście, woła o pomstę do nieba. Wystające pręty, płyty betonowe w wodzie na sztorc chyba ułożone. Kto był wykonawcą tego dzieła, kto to nadzorował? Ten co to odebrał, niech spróbuje zwykłym autem, nie terenowym, tam zrzucić łódkę. Betony podjazdowe ułożone po skosie do zatoczki. Konia z rzędem temu, kto da radę w tych warunkach zwodować swoją łódź bez uszkodzenia auta, przyczepki czy łódki. Druga sprawa: zakaz wjazdu, to absurd, że tam jeszcze jest. Może byście złożyli wniosek o usunięcie tego znaku. Pieniądze wyrzucone bez sensu, bo nie można korzystać, brawo - napisał w komentarzu jeden z naszych Czytelników. Inny przesłał nam zdjęcia nabrzeża, które potwierdzają opisaną sytuację.
- Teraz nie spełnia to żadnej roli, żeby zwodować łódkę. Płyty zostały tymczasowo schowane w wodę, żeby nie przeszkadzały, ale ten drut - faktycznie - można coś z tym zrobić - potwierdza zastępca burmistrza Piotr Eychler.
Jak się okazało, kontynuacja prac przy slipie w rejonie mostu drogowego wymaga uzgodnień i szeregu formalności. Z informacji wiceburmistrza wynika, że gmina zrobiła ile mogła, a dalej napotkała na przeszkody natury formalnej. Jakie?
- Dalsze prace są planowane, ale wchodzimy w uzgodnienia, a to bardziej skomplikowana sprawa. Myśleliśmy, że lekkie "grzebnięcie" nam pomoże reaktywować slip, ale trzeba zmienić kąt nachylenia tych betonowych płyt i wchodzimy już w inwestycję, której nie ma w tegorocznym budżecie. Rozmawialiśmy z Wodami Polskimi. Na to potrzebny jest projekt, pozwolenia wodno-prawne, uzgodnienia, pozwolenie na budowę - mówi Piotr Eychler.
Problemem jest nie tylko zakres niezbędnych do wykonania prac, ale też własność terenu.
- Tam, gdzie jest odsłonięta płyta i wyrównana ziemia, to teren Wspólnoty Łęgowej, a dalej do strugi to już teren Wód Polskich. Ze Wspólnotą możemy rozmawiać i uzgadniać, ale Wody Polskie to już inna procedura - mówi Piotr Eychler.
Wszystko to powoduje, że - jak mówi wiceburmistrz - nabrzeże w okolicach strugi w tym roku pozostanie w obecnym stanie. Dalsze zmiany możliwe są dopiero w przyszłym roku.
- Obecnie zostanie jak jest. Wszystkie procedury, które wdrożymy, będą już na przyszły rok - mówi Piotr Eychler.
Jak wynika z dokumentów udostępnionych przez Urząd Miejski, na wykonanie mechanicznych prac ziemnych z użyciem koparki i wywrotki, polegających na udrożnieniu odpływu i uprzątnięciu terenu wylotu kanału burzowego cieku struga w Wyszkowie przy ul. Kościelnej, gmina wydała w kwietniu 18 tys. 450 zł. Wykonawcą była firma Kobiałka s.c. z Wyszkowa.
Na zdj. Stan slipu z kwietnia br. i obecnie
Fot. Tuba Wyszkowa/ Czytelnik