REKLAMA

REKLAMA

Sześć historii, rozgrywających się w Alpach

Autor: Monika Grzelecka

Kultura | Czwartek, 27 kwi 2023 15:00

"Scena to Alpy, scenariusz napisało życie, a bohaterami są ludzie ko­chający góry lub zwyczajnie ich ciekawi, ci, dla których stały się one nieodłączną częścią ich istnienia, i ci, którzy znaleźli się w nich nie z włas­nej woli. A także, a może przede wszystkim, ci spieszący na ratunek wszystkim, na których los w górach zagiął parol, a którzy ze wszystkich sił pragnęli z tego górskiego nieba powrócić" - pisze Elżbieta Sieradzińska we wstępie swojej najnowszej książki pt. "Wrócimy po was. Historie alpejskie".  Spotkanie autorskie z pisarką odbyło się 26 kwietnia w Bibliotece Miejskiej w Wyszkowie,  zorganizowane w ramach Światowego Dnia Książki.

REKLAMA

Miłośników literatury powitała dyrektor MGBP w Wyszkowie Małgorzata Ślesik - Nasiadko:

- Gdybym miała przedstawiać bohaterkę dzisiejszego wieczoru, bo trwałoby to bardzo długo. Nasz wyjątkowy gość od niepamiętnych czasów czyta książki, tłumaczy książki i pisze książki. Chociaż pierwszy raz, gdy gościliśmy Elę w naszej  bibliotece, to nie w roli autorki, pisarki, ale w roli muzyka, wokalistki z koncertem piosenki francuskiej, romanistki z wykształcenia. Jej występ był zachwycający - mówiła.

- Bardzo się cieszę, że znowu jestem w Wyszkowie. Plusem tego, co ja robię, jest to, że poznaję wspaniałych ludzi, bywają także wybitne postacie. Chciałabym tu wspomnieć prof. Maciąga, wybitną postać - mówiła Elżbieta Sieradzińska.  

- Jest to twoja kolejna "górska" książka aczkolwiek książka wydana przez twoje wydawnictwo "Marginesy", któremu jesteś wierna od lat - pytała Małgorzata Ślesik - Nasiadko. - Tytuł książki to taka dewiza ratowników górskich, którzy nie mogą udzielić pomocy. Idą po pomoc, to mówią potrzebującym: "wrócimy po was", ale nie zawsze tak jest - tak jak w tych historiach. Ale najczęściej tak jest, bo jest to książka o wspaniałych wręcz brawurowych ratownikach górskich. Jest to sześć historii rozgrywających się w Alpach, ich pięknej scenerii, ale głównymi bohaterami tej książki są ludzie, nie góry. I niekoniecznie są to ci ratownicy i niekoniecznie są to osoby zafascynowane górami, kochające góry, aczkolwiek jest ich tutaj bardzo dużo. Są tu też zwykli ludzie, którzy znaleźli się w górach w jakiś okolicznościach i nie zawsze się dobrze to dla nich kończyło. Te góry pomagają nam jakoś lepiej spojrzeć na człowieka, na jego mocne strony i słabe strony. Patrząc na bohaterów książki, można wiarę w człowieka odzyskać. Nawet okładka bardziej sugeruje to, że są to jakieś pozytywne historie aczkolwiek wiele z nich jest bardzo tragicznych. W książce zawarty jest ogrom materiału faktograficznego.

Elżbieta Sieradzińska w ciekawy sposób przedstawiła historie opisane w swojej najnowszej książce, losy bohaterów, które rozegrały się w alpejskim krajobrazie. Ich scenariusz napisały życie i góry.

-  Rzeczywiście historie w mojej książce są tragiczne. Ja nazywam, że była to książka pandemiczna - to był dla nas okres bardzo trudny. To był okres, kiedy planowałam sobie wyjazdy w związku z tą książką, ale oczywiście nie mogliśmy nigdzie wyjeżdżać, nie mogłam porozmawiać z tymi ludźmi, którzy są w tej książce opisani. I uzgodniłyśmy z moją wydawczynią, że to będzie jeszcze jedna książka "górska" ale za mną chodziły pewne historie, które uważałam, że są ważniejsze niż same góry. To nie jest książka o wspinaniu tylko i wyłącznie czy o zdobywaniu szczytów, nie. To jest książka o ludziach, to jest sześć historii, każda z nich jest inna. Moim takim góru był wieloletni redaktor naczelny "Taternika", nigdy się nie poznaliśmy tylko rozmawialiśmy mailowo i on mi pomagał przy innych moich książkach m.in. biografii Wandy Rutkiewicz. Natomiast kiedy zwierzałam się mu z pomysłów na kolejną książkę, on mówi "Pani Elu, dobrze by było jakby pani weszła na teren, który pani dobrze jest znany a nie koniecznie innym" i stąd pomysł na Alpy. Dedykuję mu tę książkę. Zawsze chciałam pisać o Klimku Bachledzie, ale to już jest. I rzeczywiście ta porada okazała się zbawienna, bo te sześć historii dzieje się górach w latach 50 i 60. oraz 30. Dlatego są Alpy, bo one są nieznane.

Autorka opowiedziała także, jak pozyskiwała materiał faktograficzny, który jest zawarty w książce:

- Przytoczę tu wspinacza Christiana Molliera, który jest jednym z bohaterów w książce. Ale on nie chciał ze mną rozmawiać i moje pytanie brzmi „dlaczego nie chciał ze mną rozmawiać?”, oczywiście ja musiałam do niego zadzwonić, bo tak jak mówiłam wyjazdy się nie odbywały, granice były zamknięte. Nie chciał nawiązać żadnego kontaktu. Nie wszyscy chcieli ze mną rozmawiać. Jeżeli są jakieś rozbieżności w którymś rozdziale, rozbieżności w tym, co mówią ci ludzie, to nie dlatego, że oni kłamią tylko dlatego, że po latach oni to już inaczej odbierają niż w tym momencie, kiedy to się działo. Emocje inaczej działają, strach, zimno, potworny stres, zmęczenie i mnóstwo innych czynników - to jest naturalne, że ten sposób myślenia na to co się wydarzyło będzie się później zmieniać. Jeszcze chciałabym wyjaśnić, dlaczego na końcu rozdziału zawarta jest historia najwcześniejsza z lat 30? Historia jest o pieskach rasy Bernardyn, jak wygląda rzeczywistość tej rasy i różni się od legendy i naszych wyobrażeń o tym, że to puchate, cudowne misie, łagodne i przyjazne psy. Ale ta historia przypomina o tym, że to są psy, które pochodzą od molosów tybetańskich, od psów niesłychanie agresywnych, które miały pilnować zagród. W określonych warunkach pewne zachowania w tych psach się odezwały. Oczywiście bernardyny to są te psy ratownicze to się wszystko zgadza. Ale historia, którą opisuję i która mnie zszokowała i stwierdziłam, że ona jest ważna to nie po to, żeby epatować czytelników jakąś tragedią, tylko dlatego, że to był moment, w którym była taka możliwość, że zaprzestanie się hodowli bernardynów i że ta rasa zniknie. I to był moment, kiedy ta dyskusja międzynarodowa była czy te psy należy zlikwidować. Teraz hodowcy trochę tą rasę zmienili, ich geny. Co nie znaczy, że te psy nie uratowały wielu tysięcy istnień ludzkich, ale są zdolne do bardzo agresywnego zachowania i do zabicia, jak każdy pies, który jest w złych rękach człowieka.

Pisarka wspomniała także o ciemnej stronie gór, opisanej w jednym z rozdziałów:

- Alpy i każde wysokie góry, poza tym, że zachwycają nas, to są to wielkie cmentarzyska. Często himalaiści depczą po kościach swoich poprzedników. A tam nie ma innej możliwości zwłaszcza w Himalajach. Zamarznięte ciało potrafi ważyć bardzo dużo około 150 - 200 kg. Z wysokości 7 czy 8  tysięcy metrów nie ma możliwości zniesienia takiego człowieka. Najczęściej się chowa go w szczelinach, bo to jest najprostsze a niestety bardzo często, w ogóle się ich nie  chowa. Nad tą książką pracowałam około dwóch lat. Moja naiwność polegała na tym, że nie wiedziałam, że pisanie sześciu historii to jest pisanie sześciu książek, ogrom pracy i poświęconego czasu i zebranych materiałów. Ale ważne są tylko chwile, korzystajmy z tych chwil, bo nie wiemy co będzie jutro - mówiła.

REKLAMA

Tagi.


Komentarze (0).

REKLAMA

Brak komentarzy

Zostaw komentarz.

REKLAMA