REKLAMA

REKLAMA

"Ten okręt płynie dalej..."

Autor: Admin Admin

Miasto | Piątek, 28 maj 2021 10:30

Mija rok od wręczenia wypowiedzeń kadrze Rewii Dziecięcej "Sylaba", co doprowadziło do wyprowadzenia zespołu ze struktur Wyszkowskiego Ośrodka Kultury "Hutnik". Z twórczynią zespołu Ireną Zdunek, choreograf Katarzyną Janus oraz założycielkami Stowarzyszenia Przyjaciół Rewii Dziecięcej "Sylaba" Patrycją Ogrodzińską i Eweliną Kowalczyk rozmawiamy o tym, jak zespół odnalazł się w nowej rzeczywistości i jakie artystyczne plany przed nim.

Miasto

REKLAMA

- Co dzisiaj słychać u „Sylaby”?

Irena Zdunek: - Przygotowujemy się do nowej premiery. Mamy nadzieję, że zdążymy przed końcem roku, ale sytuacja pandemiczna nadal jest dynamiczna, więc pracujemy i czekamy.

Katarzyna Janus: - Ale zanim to nastąpi, świętujemy 37. urodziny! To wydarzenie miało się odbyć w ubiegłym roku i miało stać się nowym stałym punktem w planach zespołu jako impreza o charakterze familijnym. Rok był jednak trudny i nie wiadomo było, ile to wszystko jeszcze potrwa. Stwierdziłyśmy, że nie mamy na co czekać, zdecydowałyśmy się zmienić scenariusz i spróbować sił w trybie online. Skupiłyśmy się na pokazaniu sylabowej rodziny troszkę od kulis i mniej formalnie. Wiele razy opowiadano już o wydarzeniach z historii zespołu, wielu mieszkańcom są one znane, ale dla nas to nie tylko nagrody, dyplomy czy zdjęcia w ramkach. To także wiele zabawnych sytuacji, zakulisowych anegdot, ciekawostek, o czym chciałyśmy opowiedzieć już „bez krawata”. Częścią urodzin są oczywiście choreografie, które przygotowywaliśmy w niełatwym do pracy czasie pandemii. Są choreografie czy piosenki „staruszki”, ale także nowe, świeżutkie produkcje. Ten film pokazuje także, jakie nasze dzieci czynią postępy i gdzie w tej chwili "Sylaba" na swojej artystycznej ścieżce jest. Do poniedziałku 31 maja film można oglądać na urodziny.rewiasylaba.pl Zachęcamy do obejrzenia.

Irena Zdunek: - Dla mnie „37. Urodziny SYLABY” to podróż sentymentalna. To całe moje zawodowe życie. Nie brałam udziału w nagraniu wywiadów, więc bardzo zaskoczyły mnie wypowiedzi moich wychowanek – ich wspomnienia, ich opowieści i towarzyszące im emocje. Ten urodzinowy film pokazał mi, jaką wielką wartością jest „Sylabą”. To pod wieloma względami nie był budujący rok, a mnie ten film bardzo podbudował. Nieważne, gdzie „Sylaba” ćwiczy czy gdzie jest jej dom - jest wielopokoleniowym bytem, który robił i robi sporo dobrego.

- Czy często wracacie Panie myślami do wydarzeń sprzed roku?

Irena Zdunek: - Do tej pory nie wracałyśmy do tego co było, bo to nie są miłe wspomnienia, ale wywiad z burmistrzem, który ukazał się ostatnio na "Tubie Wyszkowa", przypomniał nam trudne chwile.

- Co takiego powiedział burmistrz, co sprowokowało Panie do zabrania głosu?

Irena Zdunek: - Pan burmistrz zarzucił nam, że nie potrafiłyśmy dostosować się do planów pracy i sugestii dyrektora WOK "Hutnik". Przez 36 lat pracy w WOK „Hutnik” co roku składałyśmy plany pracy. Miałyśmy je podpisane przez dyrektora do realizacji. Nie rozumiem, jak dyrektor może twierdzić, że nie wiedział, co się u nas dzieje. Gdy został dyrektorem oświadczył nam: "ja się do was nie chcę wtrącać, róbcie swoje, jak będzie coś potrzeba, to przyjdźcie", a teraz po latach dowiadujemy się, że nie wysłuchiwałyśmy jego sugestii. Nigdy nie było żadnych sugestii, uwag, czy propozycji.  

- Przypomnijmy słowa burmistrza Grzegorza Nowosielskiego z naszego wywiadu: "Sylaba zdecydowała, że chce być zupełnie niezależna, bo na pośrednie rozwiązania nie godziła się. Gdy nie przyjmuje się reguł gry narzuconych przez administrację, to znaczy, że wybieram samodzielność. „Sylaba” mówiła już wcześniej, że nie ma współpracy i dyrektor to mówił. „Sylaba” stanowiła sama w sobie zamknięty projekt, tak bardzo zamknięty, że nie była w stanie przyjąć żadnych sugestii dyrektora". To jak to było naprawdę z tym odejściem? Sami chcieliście? 

Katarzyna Janus: - Jedno z tego wywiadu się zgadza. Nasze drogi z dyrektorem zaczęły się rozchodzić jakiś czas temu, po około pięciu latach. Ale to nie jest dyrektor nowy. Wypowiedź pana burmistrza, że jesteśmy zespołem zamkniętym na sugestie jest nieprawdą. Jeśli przez dziesiątki lat zespół sobie w tych samych strukturach radził, z tym samym dyrektorem współpracował od wielu lat, a nagle jedyną alternatywą jest przejęcie "Sylaby" przez pana dyrektora mimo, że u nas pod względem organizacyjnym nic się nie zmieniło i nic się nie zmienia, to napewno nie o to chodziło. Zawsze szanowano wolność twórczą zespołu, bo tak w ogóle w kulturze powinno być - zadaniem np. samorządu czy instytucji jest stwarzać warunki i wspierać, ale pozwolić twórczo działać artystycznej kadrze. Próbowaliśmy się na ostatnim zebraniu rodziców z dyrektorem WOK „Hutnik” dowiedzieć, jak chce kierować zespołem, jaką ma wizję, co chce dzieciom tą zmianą nowego zaproponować, gdzie widzi zespół za kilka lat i jakie ma właśnie sugestie. Żadna wątpliwość nie została rozwiana i żadna wizja nie została przedstawiona.

Patrycja Ogrodzińska: - Nie chciałyśmy rozdrapywać przeszłości, bo w tym wszystkim są dzieci, które i tak bardzo przeżyły tę sytuację. Poczuły się odrzucone, gorsze, niechciane. Nasze proponowane rozwiązania stawały na niczym a było ich całe mnóstwo. Począwszy od urlopu bezpłatnego z naszym dofinansowaniem, wynajmu pomieszczeń od "Hutnika" (które nota bene inny podmiot może teraz wykorzystywać czy wynajmować), zajęcia zdalne - też nie były możliwe. Proponowaliśmy wsparcie finansowe rodziców po podwyżce opłat za zajęcia. Nasi rodzice deklarowali, że mogą płacić nawet jak zajęć nie będzie, aby wesprzeć „Hutnik”. Jasne jest, że pandemia nie była przyczyną, ale pretekstem do wyrzucenia "Sylaby" z domu kultury. Można było inaczej zacząć te rozmowy, powiedzieć wprost, że jest inna strategia, inne plany. A nie zaczynać od próby pozbawienie nas praw do nazwy i znaku firmowego "Sylaby". Dowiedzieliśmy się przypadkiem, że już na półtora miesiąca przed pandemią rozpoczęła się procedura zastrzegania nazwy zespołu przez dyrektora WOK "Hutnik" w Urzędzie Patentowym.

Katarzyna Janus: - Było kilka sposobów na rozwiązanie tego problemu, aby zaoszczędzić nerwów naszym dzieciom, rodzicom, nam. Czuło się, że atmosfera gęstnieje, więc i my zastanawialiśmy, jak najlepiej dla dzieci zorganizować to dalej. A nie było wcześniej, przed wręczeniem naszych wypowiedzeń, żadnych rozmów i żadnej konstruktywnej komunikacji. Zarówno dyrektor, jak i burmistrz wielokrotnie odmawiali Radzie Rodziców spotkań w roku 2019 i 2020. Aż pojawiła się pandemia i nasze wypowiedzenia...

Ewelina Kowalczyk: - Forma załatwienia tej sprawy była tak małomiasteczkowa i totalnie bez klasy, czego można by się spodziewać po najwyższych urzędnikach w Wyszkowie. Z naszej strony była wola współpracy a w drugą stronę mnóstwo obraźliwych słów, wyciąganie i nadinterpretowanie faktów czy dokumentów sprzed wielu lat.

Katarzyna Janus: - Nie miałyśmy z panem dyrektorem żadnego konfliktu. ”Sylaba" i studio wokalne nie odmówiły żadnego występu. Myślę, że różnimy się definiowaniem samego pojęcia pracy - my i dyrekcja WOK „Hutnik”. Nie można nam zarzucić, że nie wywiązywaliśmy się ze swoich obowiązków, w naszym rozumieniu obowiązków pracownika. Starałyśmy się jak najlepiej wykonywać swoją pracę i trzymać nasz standard, a nawet podnosić sobie poprzeczkę, co „Hutnikowi” przynosiło korzyści. A jednak czułam się tam wyrzutem sumienia, dlatego, że rzetelnie pracuję, robię coś ponad program, zdobywam nowe umiejętności, dążę do rozwoju naszego zespołu.

- Jak wyglądało Wasze pożegnanie z "Hutnikiem"?

Patrycja Ogrodzińska: - Powiem tak, w oświacie - gdzie pracuję - każdego pracownika, każdego nauczyciela odchodzącego na emeryturę żegna się uroczyście, w jakichkolwiek by nie był stosunkach z dyrekcją, czy gdzieś wyżej. I właściwie wszędzie tak jest, a tym bardziej powinno być w kulturze. To jest niepojęte, żeby nie powiedzieć Irenie Zdunek "dziękuję" za 40 lat pracy w kulturze, żeby wymieniać przed nią zamki w drzwiach. Pani Irena w ostatnim dniu pracy nie miała nawet komu przekazać kluczy od swojego pokoju. Dużo padło deklaracji, że tyle wszyscy będą nam pomagać, jak to całej gminie zależy na nas, na dzieciach, jak to będzie w naszej przyszłości kolorowo. A tymczasem od roku nikt z tych osób, które powinny się interesować, nie wystosowały do nas nic - telefonu, maila, nie było żadnego kontaktu.

- Ale w wywiadzie burmistrz zapewnił, że widzi płaszczyznę współpracy. Cyt.: "Może potrzeba jeszcze chwilę czasu aż pewne tematy ulegną zapomnieniu a „Sylaba” znajdzie swój nowy organizacyjny sznyt? Być może przed "Sylabą" nowe, inne, ale bardzo dobre czasy artystyczne w formule niezależnej sekcji? Jesteśmy przygotowani na wspieranie finansowe „Sylaby” tak jak wspieramy inne sekcje. Jeśli będzie chciała skorzystać z naszej dotacji, będzie mogła to zrobić. W jednym konkursie pieniądze już były zwiększone, ale „Sylaba” nie złożyła oferty". "Sylaba" gardzi pieniędzmi od gminy?

Patrycja Ogrodzińska: - Nie gardzimy żadnymi pieniędzmi. Wręcz przeciwnie - ubiegamy się tam, gdzie to możliwe. Półtora roku temu złożyłyśmy wniosek o dofinansowanie do gminy Wyszków, ale nie byłyśmy doświadczone w tym temacie, były jakieś braki formalne, choć nie wiem jakie, bo nie otrzymałam odpowiedzi. Wybrałam się do pani naczelnik wydziału promocji, która poinformowała mnie, że w tym konkursie nie dostaniemy pieniędzy ze względów formalnych, ale że jest dla nas dodatkowy mały grant przygotowany i ona do mnie zadzwoni, jak będzie wszystko gotowe. Zapisała sobie mój numer. Do dziś czekam na ten telefon. Poszłam tam drugi raz i znów zadeklarowała, że zadzwoni. Pytałam, czy mam złożyć ofertę? "Nie, proszę czekać na telefon" i czekam do dziś. W tym roku podjęliśmy decyzję, że na takie traktowanie nie będziemy sobie pozwalać. Próbujemy gdzie indziej i pozyskujemy pieniądze gdzie indziej. Udaje nam się. Znów z Fundacji PZU otrzymaliśmy dofinansowanie na warsztaty w wakacje. Burmistrz mówi, że są dla nas pieniądze, a skąd my mamy o tym wiedzieć? Z powiatu otrzymujemy o tym informację, że jest konkurs, że możemy aplikować. I otrzymujemy też stamtąd pomoc - np. w postaci dostępu do sali sportowej I LO. 

- A może "Sylaba" ma "focha" na gminę po tym, co się stało?

Patrycja Ogrodzińska: - Nie. My się nie musimy przełamywać, przekonywać do nikogo i niczego, po prostu robimy swoje i zawsze dziewczyny będą reprezentować rodziców, Wyszków i jak będzie okazja także Polskę.

Katarzyna Janus: - Pan Burmistrz w wywiadzie powiedział: „Gdy nie przyjmuje reguł gry narzuconych przez administrację, to wybieram samodzielność”. W grze ktoś wygrywa i ktoś przegrywa. My reprezentujemy zupełnie inne systemy wartości. Dla nas nie ma żadnej gry. Chcemy zajmować się tym, co robimy dla dobra dzieci, dla rozwijania artystycznej marki i żeby mieszkańcy też byli z nas dumni. Dla Nas jeśli są efekty uczciwej pracy to każdy wygrywa. Ten okręt obrał 37 lat temu jakiś kurs i płynie nadal. Czasem z wiatrem, czasem pod prąd, czasem targa nim sztorm, czasem na płytkich wodach, czasem na szerokich, ale płynie, żeby ta historia się nie kończyła, bo warta jest kontynuacji pod bardzo wieloma względami. Jesteśmy otwarci na gminę w kontekście otwarcia na jej mieszkańców. Świadczą o tym np. nasze flashmoby. Mają one za zadanie pokazanie się publiczności w sposób swobodny, nieograniczony biletem czy przestrzenią. Pod tym względem jesteśmy otwarci. 

- Z perspektywy tego roku, jak oceniacie fakt wyjścia ze struktur WOK "Hutnik" i przejścia pod skrzydła Stowarzyszenia Przyjaciół Rewii Dziecięcej "Sylaba"?

Irena Zdunek: - Stowarzyszenie uratowało zespół, znalazło dla nas dach nad głową i sale do ćwiczeń, więc możemy bez nerwów spokojnie pracować.

Katarzyna Janus: - Jak dziś pomyślimy, że prawdopodobnie przez cały rok nie byłoby zajęć, bo WOK "Hutnik" był zamknięty, a zajęcia zdalne zabronione, to wiemy, że nie byłoby do czego wracać... Mamy dzisiaj święty spokój, bez obaw podejmujemy decyzje, mamy możliwość śmiałego twórczego poszukiwania oraz miłą atmosferę pracy. Działamy tak samo, tylko mamy spokój.

Irena Zdunek: - U nas przerwy nie było żadnej, pracowałyśmy online lub stacjonarne. Robiłyśmy wszystko z myślą o dzieciach, dla ich zdrowia, bo wiedziałyśmy, jakie będą skutki pandemii. I to dziś psychiatrzy mówią, łapiąc się za głowy. Nam zależało na aktywności dzieci, aby je odciągnąć sprzed komputerów, zapewnić odrobinę ruchu i relacji w zespole. Oczywiście wszystko zgodnie z obostrzeniami. Dlatego zrezygnowałyśmy w tym roku z wyjazdów zagranicznych, które nam proponowano, bo jest za duże ryzyko. Minusy? Brakuje sali do zajęć wokalnych i nadal finansowo dopiero „stajemy na nogach”, bo przecież „na swoim” spadło na nas wiele nowych kosztów.

- Czy "Sylaba" chciałaby wrócić do "Hutnika"?

Katarzyna Janus: - To nie jest prosta odpowiedź. Dla mnie jako Sylabianki i osoby, która całe dzieciństwo artystyczne spędziła w domu kultury, to nie jest tylko obiekt na mapie, ale miejsce z którym związane są wspomnienia. Tam się działa historia zespołu i każdej sylabianki. Tam zawsze witali Nas rodzice, tam wracałyśmy z każdą nagrodą, tam wylałyśmy litry potu, by zespół był tu, gdzie jest.

Patrycja Ogrodzińska: - My tam znamy każdy zakamarek. Tam się działo niemal wszystko. Tam był nasz dom. Dlatego niech nikt się nie dziwi, że nie mogłyśmy obojętnie patrzeć na to, że ktoś nas chce z tego domu usunąć...

- Czego życzyć "Sylabie" z okazji 37. urodzin?

Irena Zdunek: - Przede wszystkim obfitych naborów do zespołu, chociażby takich rekordowych, jak ten w obecnym sezonie. Życzylibyśmy sobie także nowych artystycznych wyzwań, powrotu do koncertowania na żywo, kolejnych wspaniałych absolwentek, które są naszą dumą i prawdziwych przyjaciół - takich na dobre i złe, dzięki którym nasz okręt będzie mógł płynąć dalej w poszukiwaniu kolejnych artystycznych doświadczeń.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Elwira Czechowska

REKLAMA

Tagi.


Komentarze (5).

REKLAMA

Developer

Przy tym zarządzaniu to Hutnik lepiej zburzyć a ziemie oddać pod budowę bloku, po co to płacić na wynagrodzenia, należne jak zawsze nagrody za osiągnięcia itp. Tak będzie taniej i parę złotych w budżecie przybędzie... kultura na tym już nie straci .....hahahahhaha ... my zarobimy.

Faqt

Jest to wina mieszkańców, sami sobie takie władze wybrali. Oby tylko w porę zmądrzeli, oby przed wyborami i oby nie zapomnieli o tych wszystkich aferach przy urnach wyborczych

Do p. TERESY G.

Pobożne życzenia. Nikt w tym zapyziałym miasteczku nawet palcem nie ruszy by to się stało. Sport leży, szkoły - jeden dramat, kultura zarżnięta, drzewa wycinane... PEC protestuje. Itd. Itp. Ale banda nieudaczników ma się jak paczki w maśle, no i deweloperzy też. Ale Wy róbcie swoje, mądrzy ludzie widzą i doceniają. Tylko jedno pytanie - kto tu jest dla kogo i po co.?

cd.

AMEN

Teresa G.

Burmistrz do zmiany, naczelnik promocji do zmiany, dyrektor domu kultury do zmiany!

Zostaw komentarz.

REKLAMA